Reklama

Tekst czytelnika: Udany i jednocześnie fatalny sezon. Bale pokazuje, że to możliwe

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

17 maja 2015, 10:51 • 5 min czytania 0 komentarzy

Niebo i Ziemia. Raj i Piekło. Eden i Gareth. Gdyby oceniać Hazarda oraz Bale’a na podstawie opinii publicznej zmieszanej z ocenami dziennikarzy, obaj zawodnicy zdają się kończyć skrajnie odmienny sezon. Lecz statystyki mówią co innego.

Tekst czytelnika: Udany i jednocześnie fatalny sezon. Bale pokazuje, że to możliwe

Belg w dwóch najważniejszych rozgrywkach – Premier League oraz Lidze Mistrzów – zdobył łącznie 17 bramek, notując 10 asyst w 43 meczach. Walijczyk, mając tyle samo skutecznych ostatnich podań, strzelił tylko o dwa gole mniej, przy czym partycypował w pięciu spotkaniach mniej. To jednak gwiazda piłkarza Chelsea jest na szczycie piłkarskiego firmamentu. To on został wybrany najlepszym graczem na albiońskich boiskach. Bale natomiast stał się cabeza de turco – kozłem ofiarnym wybranym do odpowiedzialności za jałowy rok Królewskich. Gorzką Piniatą, na którą kierowane są uderzenia oślepionego tłumu, czyhającego nań obok klubowego parkingu.

Oczywiście Hazard, wyzbywając się suchych matematycznych faktów, prezentował się na przestrzeni ostatniego sezonu znacznie lepiej niż skrzydłowy Realu. Niemniej Bale, patrząc na klasyfikację kanadyjską, w swoim zespole ustępuje jedynie Karimowi Benzemie, Jamesowi Rodriguezowi i, oczywiście, Cristiano Ronaldo.

Dlaczego więc całkiem nie najgorszy statystycznie sezon jest dla 26-latka w praktyce słaby?

Bale nie pasuje do Realu. Uściślając – do Realu Carlo Ancelottiego. Od premierowego treningu poprowadzonego w Madrycie włoski trener dążył do aksamitnej rewolucji – zwiększenia kultury gry po nieco mrocznej erze Jose Mourinho. Królewscy Don Carlito zamiast pojedynczych kontr, futbolowych Blitzkreigów, a więc doktrynalnego dla Mou trzy sekundowego transportu piłki na pole karne rywali, zaczęli stawiać na ekspansję posiadania piłki, dążąc do dominacji w tym aspekcie nad każdym rywalem, może z wyjątkiem FC Barcelony, która tę filozofię w XXI wieku odnowiła i która do dzisiaj zachowała w tej materii mistrzostwo. Ancelotti do realizacji tych planów potrzebował graczy takich jak Isco, Toni Kroos, James Rodriguez. Wyrafinowanych artystów o tysiącu i jeden pomysłów na rozegranie pojedynczej akcji. Niekoniecznie Garetha Bale’a, duszącego się w ataku pozycyjnym. On potrzebuje przestrzeni, wolności. I chyba też pozycji lidera. Roli, jaką odgrywał w Tottenhamie i jaką ma w kadrze narodowej. Rolę, której w stolicy Hiszpanii nie otrzyma nigdy.

Reklama

Paradoksalnie, ze swoimi walorami, wychowanek Southampton byłby idealnie skrojony pod Królewskich za Jose Mourinho.

Walijczyk jest również piłkarzem dosyć jednowymiarowym. Nie ma w sobie taktycznego kameleona Wayne’a Rooneya, nominalnego napastnika mogącego zakończyć karierę jako łysy, czterdziestoletni defensywny pomocnik. Nie jest też graczem tak wybitnym Cristiano Ronaldo, który wybitny był nawet, gdyby jutro na stałe przenieść go na lewą obronę. Bale nie poradził sobie w centrum ataku, gdzie de facto przez dłuższą część rewanżu z Juventusem grał.

Brazylia poległa na ostatnim mundialu między innymi przez zdradę swoich ideałów i próbę zeuropeizowania własnego, unikalnego niegdyś stylu. Real przekreślił szansę obrony Ligi Mistrzów przez odejście od ideałów reżimu wczesnego Ancelottiego. Królewscy w drugim starciu ze Starą Damą prezentowali futbol prymitywny. Futbol oparty na jednej koncepcji bombardowania pola karnego Włochów seriami dośrodkowań. W ten sposób, na tym szczeblu rozgrywek, mogłoby się prezentować West Bromwich Albion, a nie reprezentant futbolowej oligarchii, mający w drugiej linii artystów pokroju Jamesa Rodrigueza, Luki Modricia, Isco, na awangardzie zaś na wpół legendarne już trio BBC. Bale, słynący z dynamiki, zmuszony do fizycznych pojedynków z Giorgio Chiellinim, był żywym obrazem bezradności Realu Madryt.

**

Wydaje się, że pewną krzywdę wyrządził… Harry Redknapp. Owszem, to Houdini w niego wierzył i, przeciw wielu głosom, całkowicie zaufał talentowi cichego Brytyjczyka, lecz przesuwając go w stronę bramki rywali uczynił go jednym z czołowych skrzydłowych świata. Tylko lub aż. Gdyby Bale pozostał jednak na lewej obronie, miałby potencjał bycia na tej pozycji, ze wszystkimi swoimi walorami ofensywnymi, najlepszym nie tylko na świecie, ale i w historii futbolu. Szczególnie w obecnych czasach, gdy boczni defensorzy są często w praktyce równocześnie bocznymi pomocnikami. Walijczyk jest stworzony do roli wahadłowego skrzydłowego w ustawieniu 3-5-2 lub w zespole o profilu Barcelony, tworzącym swoją grą boczne korytarze na murawie dla Jordiego Alby. Zresztą, Blaugrana sondowała w 2012 roku sprowadzenie ówczesnego gracza Tottenhamu, lecz agent zawodnika, Jonathan Barnett, ponoć doradził katalońskim włodarzom zaczekać na transfer przynajmniej sezon, by jego klient przygotował się mentalnie do opuszczenia ojczystej wyspy.

**

Reklama

Jeśli w Realu dojdzie do czystki, a wszystko wskazuje na to, że takowa będzie, nawet w przypadku, gdyby Barca zanotowała katastrofalną końcówkę, drugim w kolejce po Ancelottim do ścięcia będzie właśnie Gareth Bale. Naturalną ścieżką byłby powrót do Premier League, gdzie jako kolejny wyrzutek z La Ligi, pomiędzy innymi Alexisie Sanchezie czy Mesucie Oezilu, mógłby ponownie wrócić do dawnego poziomu. Lub stwarzać takie wrażenie w słabszej lidze.. Zdjęty zostałby też ciężar rekordowego transferu, ciężącego na skrzydłowy od pierwszych godzin pobytu w Madrycie. Ma rację Jamie Carragher twierdząc, że 86 milionów funtów automatycznie generowało porównania z innymi galaktycznymi zakupami pokroju Zinedine’a Zidane’a, Luisa Figo i, naturalnie, Cristiano Ronaldo. Porównań, których Bale nigdy nie mógł sprostać. Jeśli odejdzie, bynajmniej nie musi to być to kres szczytu jego kariery. Arjen Robben i Wesley Sneijder też w niełasce opuszczali Kastylię, by najpiękniejsze lata futbolowej egzystencji przeżyć na zesłaniach, odpowiednio w Lombardii oraz w Monachium.

Jeśli powrót Walijczyka na Wyspy stanie się faktem, w przyszłym sezonie o sile Premier League, najdumniejszych i najbardziej dochodowych krajowych rozgrywek w futbolu –  poza Hazardem – stanowić będą pewnie wspomniany Sanchez, Cesc Fabregas, czy może nawet Angel Di Maria (jeśli  Argentyńczyk na stałe powróci do zeszłorocznej formy). Czyli – ekskluzywne wyrzutki z La Ligi. Resztki wyrzucone ze stołu, przy którym ucztują Królewscy oraz Duma Katalonii. Nadal łakome kąski, ale nie tak dobre, by były serwowane obok głównych dań. Znak czasów.

TOMASZ GADAJ

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
2
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna
Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
12
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Komentarze

0 komentarzy

Loading...