Reklama

Messi na wagę mistrzostwa. Barcelona dwa kroki od raju!

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

17 maja 2015, 21:18 • 3 min czytania 0 komentarzy

Gdybyście poprosili nas o opisanie tego, jak wyobrażamy sobie typowy mecz pomiędzy FC Barceloną a Atletico Madryt, zapewne zaczęlibyśmy od stwierdzenia, że spotkanie nie byłoby otwartą wymianą ciosów. W dalszej kolejności wspomnielibyśmy o tym, że Katalończycy prowadziliby grę, a podopieczni Simeone skupialiby się głównie na trzymaniu podwójnej gardy, tylko od czasu do czasu wyprowadzając kontrujące ciosy. O końcowym rozstrzygnięciu zadecydowałaby jedna bramka. W takim typowym meczu pomiędzy tymi drużynami kluczową rolę odegrałby Leo Messi – jedyny piłkarz na placu, który potrafi wymknąć się absolutnie wszelkim schematom. Bez jego błysku Barcelona zapewne by nie wygrała, a z pomocą jego geniuszu – przechyliłaby szalę na swoją korzyść.

Messi na wagę mistrzostwa. Barcelona dwa kroki od raju!

I właśnie taki typowy mecz obejrzeliśmy dziś na Vicente Calderon. To nic, że okoliczności były wyjątkowe, wszak stawką było przyklepanie mistrzowskiego tytułu przez Barcelonę. To nie było porywające widowisko. Atletico długo neutralizowało gości, tylko od czasu udawało im się przechytrzyć czujnych podopiecznych Cholo Simeone. Albo inaczej – tylko raz udało się Leo Messiemu zgubić obstawę, która podążała za nim praktycznie od pierwszej minuty. Wystarczyło.

Ale po kolei, musimy zachować chronologię wydarzeń. Zmusza nas do tego zachowanie hiszpańskich sędziów, którzy po raz kolejny udowodnili, że zdecydowanie odstają od poziomu prezentowanego przez piłkarzy. W pierwszej części gry Barcelonie należał się rzut karny. A dokładniej – jeśli już Undiano Mallenco uznał, że Diego Godin nieprzepisowo zatrzymywał aktywnego Daniego Alvesa, to Barcelonie należał się rzut karny. Mamy wątpliwości, czy doszło w tej sytuacji do przewinienia, lecz nie mamy wątpliwości co do tego, że zdarzenie miało miejsce w polu karnym. Tymczasem arbiter podyktował rzut wolny, po którym Messi trafił w poprzeczkę…

W rozgrywanym równolegle spotkaniu na Cornella-El Prat pomiędzy Espanyolem a Realem, Królewscy prowadzili 1-0. Ciężko mówić o tym, że w kibicach z Madrytu odżywały nadzieje na mistrzowski tytuł (w ostatniej kolejce Barca gra u siebie z Deportivo), ale na pewno liczyli oni na maksymalne odroczenie ostatecznych rozstrzygnięć. Niestety, Messi miał inne plany. Kluczowa dla losów spotkania akcja miała miejsce w 65. minucie.

Reklama

Wymiana piłki z Pedro, kropka nad “i” postawiona. Atletico próbowało jeszcze odwrócić losy spotkania, Simeone wprowadził na boisko Raula Garcię i Mario Mandżukicia, ale poza pojedynczymi zrywami, z których najgroźniejszy był ten Siqueiry, Barcelona była nie do ruszenia. I mogła świętować mistrzostwo na terenie ustępującego mistrza. Rok temu na Camp Nou piłkarzy Atletico żegnała owacja na stojąco, dziś na Vicente Calderon brawa towarzyszyły Katalończykom. Piękne historie pisze futbol.

Lucho po przedziwnym sezonie dopiął swego. Na szersze podsumowania przyjdzie jednak jeszcze czas, tym bardziej, że przed Barceloną jeszcze dwa ważne kroki do postawienia. Finały Ligi Mistrzów i Pucharu Króla zadecydują, czy pierwszy rok pracy Enrique będzie “fenomenalny”, “bardzo udany” czy też tylko “udany”. Oceny poniżej tego pułapu na pewno już nie dostanie.

PS. Z dziennikarskiego obowiązku musimy odnotować, że Real ograł Espanyol 4-1. Trzy bramki zdobył Cristiano Ronaldo.

Najnowsze

Ekstraklasa

Kolejne ważne decyzje w Białymstoku. Podstawowy obrońca z nową umową

Bartosz Lodko
0
Kolejne ważne decyzje w Białymstoku. Podstawowy obrońca z nową umową
Ekstraklasa

Przez uraz stracił szansę na debiut w reprezentacji. Defensor wyleczył kontuzję

Bartosz Lodko
1
Przez uraz stracił szansę na debiut w reprezentacji. Defensor wyleczył kontuzję

Hiszpania

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
6
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...