Za mną kolejka nieśmiesznych żartów. Już w piątek przekonałem się, że wymiana Filipa Starzyńskiego na Luisa Carlosa spokojnie może kandydować do miana jednego z najgorszych transferów tej edycji. W niedzielę mój kapitan, Deniss Rakels dwie minuty przed końcem spotkania walnął piłką w poprzeczkę, a ta jak na złość odbiła się po niewłaściwej stronie. W końcu doszło do tego, że w poniedziałek życzyłem jak najwięcej ujemnych punktów Kamilowi Wilczkowi, choć… miałem go w swoim składzie. Oszalałem? Nie, problem z napastnikiem Piasta polegał na tym, że lider zabawy, którego rozpaczliwie staram się gonić, miał go na kapitanie.
Wilczek wywalczył karnego, strzelił gola, a na koniec został jeszcze plusem meczu. Idealna puenta dla tej mizernej w moim wykonaniu kolejki. Żeby nie było, że tylko narzekam – cieszę się z utrzymania pozycji wicelidera (i to w pewnym momencie stało pod znakiem zapytania). Jednak strata do najlepszej drużyny urosła z 13 do 35 punktów. Nie tak miała wyglądać ta kolejka, nie tak…
Poniżej granicy 50 punktów zszedłem w tej edycji dopiero po raz drugi i mam wielką nadzieję, że ostatni. Jeszcze w poniedziałek chciałem wywrócić moją drużynę do góry nogami, ale z czasem wyhamowałem – żadnych pochopnych decyzji, nie będę jak Józef Wojciechowski.
Tak więc jedynie kosmetyka. Chyba już najwyższa pora zainwestować w drugiego bramkarza.
To mój pierwszy transfer: Krystiana Stępniowskiego, który raczej nie wystąpi w Ekstraklasie w tym sezonie, zastępuje Matusem Putnockym. Co tam, stać mnie. Tym sposobem mam w swojej kadrze dwóch najskuteczniejszych bramkarzy w tym sezonie, pisaliśmy o tym wczoraj TUTAJ.
Transfer numer dwa: znów rozstaję się z Carlosem. Zapewne przeciwko swojej byłej drużynie będzie chciał się pokazać z dobrej strony, ale nie mam do gościa cierpliwości. W jego miejsce piłkarz Podbeskidzia Bielsko-Biała. Od razu pewnie pomyśleliście o Iwańskim, który kasuje sporo punktów dzięki stałym fragmentom, ale ja zdecydowałem się na Chmiela. Dlaczego? Bo GKS stracił ostatnio swoich dwóch podstawowych bocznych obrońców, a “Hops” błysnął formą.
I tak to właśnie wygląda. Bardzo liczę na Lecha, który zachowa czyste konto w starciu z Jagiellonią, a dzięki skutecznej grze Hamalainena na szpicy zrobi kolejny krok w kierunku mistrzostwa. Brzmi w miarę realistycznie, prawda?
Mica dostaje ostatnią szansę, by przekonać mnie, że warto czekać aż powtórzy wynik z meczu z GKS-em. Mam też jeden wewnętrzny pojedynek. Wilczek kontra Putnocky. Jeśli Ruch zagra na zero – super, jeśli Piast strzeli bramkę – też super, bo niemal pewne jest przecież, że jej zdobywcą będzie Kamil Wilczek.
Jeszcze jedno. Pytacie w listach, czy po tzw. wydarzeniach gliwickich warto postawić na piłkarzy Górnika Łęczna. Sam chciałbym to wiedzieć. Cernych w poniedziałek wyglądał na człowieka, którego w ciemno można brać do składu. Z drugiej strony, ten gość jest tak chimeryczny, że ciężko traktować go poważnie. Aż osiem razy dostawał od nas notę „1” lub „2”, a co za tym idzie minusowe punkty.
Żeby nie było, że nie ostrzegałem. Tylko Bonin wydaje się być bezpieczną opcją.
Fot. FotoPyK