Nie Szachtar Donieck, nie Dynamo Kijów, a Dnipro Dniepropietrowsk, dopiero trzecia siła w ukraińskim futbolu, dostarczyło w tym sezonie fanom piłki zza naszej wschodniej granicy najwięcej radości. A będzie jej jeszcze więcej. Zespół, który przed losowaniem półfinałów degradowany był do roli słabeusza, z którym zagrać chciała każda z drużyn, odprawił z kwitkiem Napoli i w maju zawita do Warszawy. Ot, piękno futbolu.
Po pierwszym meczu czuliśmy niesmak. We Włoszech gospodarze niemal zmiażdżyli swoich oponentów, w zasadzie powinni już wtedy rozstrzygnąć sprawę awansu. W dodatku skrzywdził ich sędzia i uznał bramkę dla gości, która padła z kilometrowego spalonego. Być może powinniśmy pozostać bezstronni, ale nie mamy zamiaru was oszukiwać – przed rewanżem kibicowaliśmy Napoli. Jednak 90 minut meczu na stadionie w Kijowie trochę zmieniło naszą optykę.
Żeby nie było żadnych wątpliwości – to nie tak, że Dnipro tylko murowało dostęp do własnej bramki. Myron Markiewicz nie wcielił się w rolę kierowcy, który mając na uwadze korzystny wynik pierwszego meczu, postanowił zaparkować autobus we własnym polu karnym. Zresztą już na konferencji prasowej przed rewanżem zapowiadał, że średnio interesuje go awans po brzydkim widowisku i jego piłkarze wyjdą po pełną pulę. Większość komentatorów, w szczególności włoskich, pukała się w czoło i mówiła o rozpuszczaniu zasłony dymnej…
A Dnipro naprawdę chciało dać dziś swoim kibicom, ba!, wszystkim Ukraińcom wiele radości…
Oczywiście to Napoli, lepszy piłkarsko zespół, miało inicjatywę. Znów pojedynkiem spotkania były starcia Gonzalo Higuain – Denys Boyko. Jeśli argentyński napastnik ma swoją czarną listę, na której zapisuje nazwiska zawodników, którzy szczególnie zaszli mu za skórę, to po tym dwumeczu Ukrainiec prawdopodobnie wyląduje na jej szczycie. Trzy razy stawali oko w oko w Neapolu, w Kijowie doszło do tego dwukrotnie. Za każdym razem lepszy był Boyko. Bez dwóch zdań, bohater Ukraińców.
Ale nie tylko bramkarz zasługuje na wyróżnienie. Douglas, skała w obronie. Jewhen Konoplanka, aż ciężko uwierzyć, że ten facet jeszcze nie gra w jednej z najpoważniejszych lig. Rusłan Rotań, wszędzie było go dziś pełno. Dżaba Kankawa, dziś odwalił kawał dobrej roboty w środku pola. No i w końcu Jewhen Sełezniow, strzelec goli w obu spotkaniach. Naprawę warto zapamiętać te nazwiska.
Napoli miało ponad pół godziny, by odrobić straty. Dnipro schowało się już wtedy za podwójną gardą, ale drużyna dysponująca takim potencjałem ofensywnym jak Włosi, ekipa, w której tylko z ławki wchodzą Hamsik i Mertens, powinna skruszyć ten mur. Był to jednak pokaz nieudolności. Nie widzieliśmy u podopiecznych Beniteza determinacji, którą mieli gospodarze.
Włochów nam już nie szkoda, nic a nic. Trzeba jednak pamiętać o dwóch wielkich błędach sędziowskich, które utorowały Dnipro drogę na Stadion Narodowy. O wpadce z Neapolu już wspominaliśmy. Natomiast wcześniej Ukraińcy w ogóle nie powinni wyjść z grupy. Pamiętacie jeszcze sprawę z Karabachem? Tylko dzięki nieuznanej bramce zespołu z Azerbejdżanu w meczu z Interem, Dnipro grało w pucharach na wiosnę. Jak się jednak okazało, gol został zdobyty w sposób prawidłowy. Nie można zapominać o tym, że ta fajna historia ma również takie, zdecydowanie mniej chlubne fragmenty.
Gol dla Dnipro z metrowego spalonego
Skrzywdzony Karabach