Reklama

„Nasz system ligowy to katastrofa dla średnich i słabych”

redakcja

Autor:redakcja

29 kwietnia 2015, 12:52 • 7 min czytania 0 komentarzy

Reformy formatu ligowego zyskują coraz większą popularność w Europie. Nigdzie jednak nie posunięto się tak daleko, jak w Belgii. Europejski futbol nie słyszał o równie pokręconych rozgrywkach, ale jednak Belgowie grają według tych reguł od ładnych kilku lat. Czy w tym szaleństwie jest więc metoda? Czy faktycznie tak zaawansowana reforma sprzyja rozwojowi rozgrywek? Postanowiliśmy odpowiedzieć na te pytania, a pomagał nam w tym Sven Claes, belgijski dziennikarz, który na co dzień zajmuje się Jupiler Pro League. Zapraszamy.

„Nasz system ligowy to katastrofa dla średnich i słabych”

Poniżej ściągawka dla tych, którzy nie wiedzą jak wyglądają te rozgrywki. Jeśli znacie reguły, przejdźcie bezpośredno do rozmowy.

Belgijska Jupiler Pro League, dziesiąte rozgrywki Europy, których mistrz ma zagwarantowaną grę w Champions League, a wicemistrz dostaje bilet na bitkę u jej bram. Tylko w tym sezonie tutejsze kluby sprzedały zawodników za łączną kwotę 80 milionów euro, same wydając przy tym 40 baniek – poważne, muszące budzić szacunek liczby. A potem patrzysz na format ligi, reguły, według których grają, i myślisz: co to za objazdowy cyrk?

Jak u nas, Belgowie grają trzydzieści kolejek rundy zasadniczej, po których zaczyna się dogrywka, ale nie w dwóch, a czterech grupach:

– Grupa mistrzowska. Sześć czołowych drużyn grających mecz i rewanż, a którym dzieli się przed startem zdobyte wcześniej punkty na pół;

Reklama

– Dwie grupy dla drużyn z miejsc 7-14 (w A ze sobą 7, 9, 12, 14, w B natomiast 8, 10, 11, 13), które zaczynają z zerowym dorobkiem i grają mecz i rewanż;

– Grupa spadkowa, w której gra 15 i 16 zespół. Lepszy z dwóch zaczyna z trzypunktową przewagą, ekipy tłuką się pięć razy albo gdy różnica punktowa jest zbyt duża, by drugi zespół mógł go odrobić.

Skomplikowane? Notujecie na bieżąco, by dotrzymać kroku? No to nie chowajcie jeszcze ołówków.

W grupie mistrzowskiej pierwsze miejsce daje przepustkę do Ligi Mistrzów, druga pozycja eliminacje tamże. Trzecia lokata oznacza fazę grupową LE, czwarta eliminacje LE, a piąta wewnętrzny Play-off o Ligę Europy. Z kim ten Play-Off? Zwycięzcy „grup średniaków” grają ze sobą mecz i rewanż, by zagrać z piątą drużyną grupy mistrzowskiej, a dopiero taki finał wyłania ostatniego pucharowicza. Jeśli chodzi natomiast o szczęśliwca z grupy spadkowej, to i jego czeka jeszcze dodatkowy play-off z trzema ekipami z drugiej ligi, a tylko jeden klub z tej czwórki znajdzie się w Jupiler Pro League.

***

Szósty sezon macie już najbardziej szalone rozgrywki na kontynencie. Gdy w Polsce ktokolwiek patrzy na wasz ligowy format, od razu z tyłu głowy pojawia się myśl, że ktoś tu nieźle przekombinował. Ale z drugiej strony, skoro tyle lat Jupiler Pro gra według tych rozgrywek, to może takie granie ma przyszłość?

Reklama

To dobre rozwiązanie tylko dla najlepszych, najbogatszych. Oni, czyli choćby Anderlecht, Brugge, Standard, w dogrywce tworzą hity co kolejkę i to jest gorąca rywalizacja, która przykuwa uwagę kibiców, mediów, sponsorów. Trybuny są zawsze pełne, a trzeba dodać, że na drugą rundę kluby sprzedają oddzielny karnet, więc pojawiają się spore dodatkowe zyski choćby tylko z tego tytułu. Sponsorzy też są zadowoleni, bo drużyny na okrągło są pod medialnym reflektorem. Ale dla reszty ligi, tej spoza czołówki? To katastrofa.

Katastrofa? Aż tak źle?

Gdy jesteś w drugim play-off, nikt się tobą nie interesuje. Nie ma zainteresowania tymi meczami, zarówno ze strony mediów, kibiców jak i nawet samych klubów. Atmosfera jest tu zwykle iście sparingowa, a trenerzy często wystawiają juniorów albo tych, którzy do tej pory prawie nie grali.

Stawka, czyli szansa na awans do Ligi Europy, w ogóle nie mobilizuje?

Nie. Jedna z ośmiu ekip może wywalczyć ledwie szansę na promocję, a i tak przyjdzie jej się mierzyć o LE z kimś z grupy mistrzowskiej, co zwykle kończyło się awansem tego teoretycznie lepszego. Rok temu nawet nie rozegrano tego „finałowego” starcia, bo Kortrijk, bo wygraniu grupy i barażu, nie otrzymało licencji.

Jaka jest widownia na meczach play-off 2?

Szacuje się, że przychody z tytułu dnia meczowego są około 40% mniejsze. Podam przykład Genku: podczas sezonu zasadniczego stadion regularnie zapełnia się na ponad dwadzieścia tysięcy ludzi. Ale gdy trafili do play-off dla średniaków, frekwencja spadła do około czternastu tysięcy.

Wciąż nieźle.

Tak, ale musisz pamiętać, że bilety były nieporównywalnie tańsze. Wymowne też, że na play-off 2 karnetowicze wchodzą za darmo, a w grupie mistrzowskiej sprzedaje się oddzielne karnety. Nic dziwnego, że słabsi otrzymują od ligi finansową rekompensatę, ale ta kwota niczego nie rozwiązuje, bo po pierwsze, nie jest jakaś niesamowicie wysoka, a po drugie, straty wizerunkowe trudno oszacować.

W Polsce krytycy reform najczęściej mówią, że dzielenie punktów jest wbrew duchowi sportu.

U nas też pojawia się krytycyzm, że to mało fair, ale trzeba rozumieć, że zrobiono to, by było ciekawiej. I faktycznie – nie ma wielkich różnicy punktowej między drużynami w czołówce, jest ciekawie do samego końca. W tym roku cztery drużyny biją się o mistrzostwo Belgii. Gorąco robi się jednak, gdy tytuł zgarnie zespół, która łącznie nie zdobył największej ilości punktów. W ten sposób na reformie zyskał swego czasu choćby Anderlecht, a tytuł straciło Brugge. Pojawiła się wówczas fala krytyki, była presja, ale Anderlecht ma ogromne wpływy i reforma utrzymała się kolejny rok.

Przecież Brugge też ma wielkie wpływy, jaka była ich reakcja?

Co oczywiste, byli wściekli. Tak samo inni, szczególnie Standard. Ale nic nie mogli zrobić.

A jak reagują fani? Czy gdziekolwiek są za tą reformą, choćby we wspomnianym Anderlechcie?

Nie. Na wszystkich stadionach znajdziesz bannery „anti-playoff”, u tych najlepszych, którzy teoretycznie mogliby zyskać na reformie, również. Bannery są konfiskowane, robi się z tego kwaśna sprawa, więc jeszcze jest to zarzewiem konfliktu między klubem a kibicami. W drugich play-offach nawet nie ma o co grać, więc tym bardziej fani nie są zachwyceni.

Piłkarze też są przeciwko?

Piłkarze nie mają nic do gadania. Mają grać, a nie gadać.

Trenerzy?

To samo.

Prezydenci?

Tutaj tak. Najczęściej prezydent Standardu podnosi larum. Z wszystkich drużyn topowych to oni są najbardziej przeciw.

A czemu, skoro mówiłeś, że topowym drużynom to się opłaca?

Jak mówiłeś, nie są zadowoleni z cięcia punktów. Ale trzeba powiedzieć, że ten prezydent ma swój sposób myślenia, jest niemal zawsze przeciwko reszcie. Kiedy 10 osób jest na spotkaniu i wszyscy są na tak, to on prawie na pewno powie nie. Zawsze jest przeciw.

To dlaczego to trwa, skoro tak wiele grup jest przeciwko?

Bo piłką rządzą pieniądze. To nienaturalny system, ale sponsorzy i najlepsi, ci, którzy mają najwięcej do powiedzenia, są zadowoleni. Choć dodam, że założenie było takie, żeby ligę zrobić na tyle ciekawą, by zdobyła popularność poza Belgią, temu miała służyć reforma. Uważano, że to interesujące i za granicą to chwycą. Ale niewiele się zmieniło, dziś równie ciężko znaleźć chętnych na oglądanie Jupiler Pro, jeśli nie nawet trudniej.

Ale może tymi zbrojeniami najlepszych Jupiler Pro ogółem idzie w górę? Najsilniejsi ciągną resztę stawki ku lepszemu?

Nie powiedziałbym. Tak wielkie różnice jakości pomiędzy jednymi a drugimi nie służą rozgrywkom. Reforma tylko sprzyja pogłębianiu się różnic i za kilka lat będą one gigantyczne. Pieniądze idą do najlepszych, a ci słabsi już zaczynają się bać, nie chcą drażnić możnych. Przykładowo, gdy przychodzi do głosowania o ważne sprawy dla klubów, lepsi mogą kupić głosy – oczywiście zakulisowo, czasem pieniędzmi, a czasem na przykład wypożyczeniem zawodników. To ta ciemniejsza strona piłki, ale ona zawsze jest obecna gdzieś na marginesie, nie można udawać, że jej nie ma. Ostatecznie więc oficjalnie poza Standardem nikt nie jest poza tym formatem. Standard może sobie pozwolić na bycie w opozycji, ale Beveren czy Kortrijk – to by przyniosło im dużo różnych kłopotów.

Czyli co by się musiało stać, żeby zmieniono format?

Kluby w mistrzowskiej grupie musiałyby to chcieć zmienić.

Nikt inny nie ma wpływu?

Nie. Ja osobiście, tak samo jak większość dziennikarzy, jestem za tradycyjnym formatem, takim do jakiego po eksperymentach wrócono w Holandii. A jeśli już musimy bawić się w reformy, to zostawmy najważniejszą rzecz, a więc tytuł, nietknięty. Niech mistrzostwo zgarnie ten, kto wygrał rundę zasadniczą, a potem ewentualnie drużyny z miejsce poniższych tworzą małą tabelkę i biją się o pozostałe miejsca, tak jak w Grecji.

Ze Svenem Claesem rozmawiał Leszek Milewski

Najnowsze

Hiszpania

Modrić o Kroosie: Nigdy nie zapomnimy tego złotego czasu w klubie naszego życia

Arek Dobruchowski
1
Modrić o Kroosie: Nigdy nie zapomnimy tego złotego czasu w klubie naszego życia

Komentarze

0 komentarzy

Loading...