Pep Guardiola nie mógł wyobrazić sobie lepszego tygodnia. Najpierw jego drużyna rozniosła FC Porto w Lidze Mistrzów, a teraz na dokładkę sięgnęła po tytuł mistrzów Niemiec, i to na cztery kolejki przed końcem sezonu. Imponujące osiągnięcie, choć ma ono jeden mały minus – mistrzowskiego tytułu nie dało Bayernowi kolejne zwycięstwo, a Bawarczycy z pewnością woleliby zdobyć ten tytuł będąc na murawie, a nie przed telewizorem.
Nie mieli jednak wyboru – Wolfsburg przegrał na wyjeździe z Borussią Moenchengladbach i tym samym ostatecznie przypieczętował kolejny triumf Bayernu. W tej chwili nie ulega już wątpliwości, że Guardiola zdołał stworzyć maszynę do wygrywania. Trzeba jednak przyznać, że tym razem Bawarczycy kazali swoim kibicom dłużej czekać na mistrzostwo niż w dwóch poprzednich sezonach – wówczas Bayern zostawał mistrzem Niemiec odpowiednio po 27 i 28 kolejce ligowej. Nie zmienia to faktu, że zespół Guardioli po raz kolejny z rzędu dosłownie rozniósł Bundesligę. Zaledwie dwie porażki i aż 77 strzelonych bramek, przy tylko 13 straconych – Bawarczycy nie pozostawili w tym sezonie złudzeń co do tego, kto w Niemczech najlepiej potrafi grać w piłkę.
Guardiola już wczoraj po wygranym meczu z Herthą Berlin ogłosił, że Bayern został mistrzem. I trudno oskarżać go o zbyt wielką pewność siebie – choć matematycznie Wolfsburg wciąż mógł powalczyć o tytuł, to tak naprawdę kwestia mistrzostwa została rozstrzygnięta już dłuższy czas temu. Jakby nie patrzeć, jedynym momentem, gdy końcowy triumf Bayernu stanął pod znakiem zapytania był przełom stycznia i lutego – piłkarze Guardioli wówczas najpierw przegrali z Wolfsburgiem aż 4:1, a tydzień później zaledwie zremisowali z Schalke 1:1. Tyle tylko, że wszelkie wątpliwości rozwiały się jeszcze szybciej, niż się pojawiły – Bayern wygrał sześć kolejnych meczów z rzędu i strzelił w nich aż 27 bramek. To był okres absolutnej dominacji, po której Bawarczykom pozostało już tylko przypieczętowanie pewnego mistrzostwa.
Otwarta natomiast pozostaje kwestia innego tytułu – wciąż nie wiadomo, kto w tym sezonie zostanie królem strzelców. Póki co liderem z 19. trafieniami pozostaje Alexander Meier, jednak piłkarz Eintrachtu doznał ostatnio kontuzji i w tych rozgrywkach już nie pojawi się na boisku. Ta wiadomość była jak woda na młyn dla czołowych snajperów Bayernu – Robben (17 goli) i Lewandowski (16) z pewnością ostrzą sobie zęby na tytuł najlepszego strzelca, jednak ciężko będzie im wyprzedzić Niemca – Bayern ma przed sobą już tylko cztery spotkania, w tym z Bayerem Leverkusen i Augsburgiem. Tak czy siak, wielbiciele wytykania Robbenowi egoizmu będą mieli pole do popisu. Z niecierpliwością czekamy na to, kto pierwszy wytknie Holendrowi, że nie podał do Lewandowskiego, ponieważ obaj walczą o tytuł króla strzelców.
Bayern po raz kolejny rozniósł ligę, jednak pojawia się pytanie jak Guardiola poradzi sobie ze swoimi piłkarzami w kolejnym sezonie ligowym. Trzy tytuły mistrza Niemiec to z jednej strony wielkie osiągnięcie, ale z drugiej … wcale nie mniejszy problem. Przy tak długiej zwycięskiej serii Hiszpanowi może być ciężko po raz kolejny zagonić swój zespół do wysiłku na najwyższym poziomie. Sam Guardiola wspominał, że po latach triumfów w Barcelonie niektórym piłkarzom zaczynało brakować mobilizacji, a inni zawodnicy znowu mogą poczuć się zbyt pewni siebie.
W końcu nie bez powodu Bayern w całej swojej bogatej historii czterokrotnie zdołał wygrać trzy mistrzostwa Bundesligi z rzędu, jednak za każdym razem to właśnie na trzech triumfach kończyła się zwycięska seria Bawarczyków. Utrzymanie zespołu na najwyższym poziomie przez tak długi okres to cholernie ciężka sprawa, jednak jeśli ktoś ma tej sztuki dokonać, to trudno o lepszego kandydata, niż Guardiola. W końcu Hiszpan w ciągu sześciu sezonów w roli trenera aż pięciokrotnie zdobywał tytuł mistrza kraju – jeden, jedyny raz musiał uznać wyższość Jose Mourinho. Jeśli zdoła powtórzyć tę sztukę w następnych rozgrywkach, to na dobre zapisze się w historii klubu, a obecny Bayern będzie mógł aspirować do miana najlepszego w historii. Zresztą, nie oszukujmy się, nie widać w tej chwili w Niemczech nikogo, kto mógłby pokusić się o detronizację monachijczyków.
Jednak póki co kolejne, dwudzieste szóste mistrzostwo Bayernu to wciąż spora niewiadoma. Pewne jest natomiast jedno – Bayern wykonał pierwszy duży krok w kierunku zdobycia potrójnej korony. Spełnił plan minimum, a teraz czekają go kolejne wyzwania. Najpierw pochód Bawarczyków spróbuje zatrzymać w półfinale Pucharu Niemiec Borussia Dortmund, a zaledwie tydzień później Guardiola będzie musiał zmierzyć się z Barceloną.