Dziś ciężka jazda z Ekstraklasą. Startujemy przy śniadaniu (wersja dla imprezowiczów), a kończymy o 20. Wytrzymacie? Oto 19 rzeczy, o których trzeba pamiętać w niedzielę…
1. Jeśli zapomnieliście, że liga rusza w niedzielę o godzinie 13:00 (!), nie martwcie się przesadnie. Wśród boiskowych gladiatorów będą ci z Podbeskidzia i Piasta, czyli – powiedzmy sobie szczerze – nikt nie zaciera rąk przed tą gorącą potyczką.
2. Podbeskidzie jest wkurzone. Widać to po wypowiedziach piłkarzy, widać to było po Bartłomieju Koniecznym, który po remisie z Wisłą stwierdził: Musimy powiedzieć sobie kilka ostrych słów. Problem szybko został zdefiniowany, narzędzia są pod ręką (czytaj: Leszek Ojrzyński), jedynie czas sprawdzić efekty.
3. Sam Ojrzyński też się zdenerwował. Po Wiśle mówił: Musimy się wstydzić, że popełniamy takie błędy. To nie błędy, to wielbłądy.
4. Rychu Zajac postanowił ostatnio między słupkami trochę się powygłupiać i zawalił Podbeskidziu remis. Innymi słowy: był skuteczniejszy niż reforma ligi. Ona dzieli punkty przez dwa, on podzielił przez trzy. Czas już chyba kończyć, panie Zajac.
5. Podbeskidzie, mimo że w teorii jest cały czas groźne i zmotywowane, nie wygrało żadnego z trzech ostatnich meczów. Dwa bezbramkowe remisy i 2:2 z Wisłą. Nasza prośba – bądźcie ludźmi, nie idźcie znów w wynik 0:0.
6. Nie do końca wiadomo, co dała zmiana trenera w Piaście. Nie byliśmy fanami Pereza, ale najgorszych wyników nie miał. Poleciał z roboty, bo nie było pewne, czy awansuje do ósemki. Wtedy – o ile dobrze pamiętamy – do grupy mistrzowskiej brakowało mu niewiele, bodaj dwa punkty. Dziś, już pod wodzą Radoslava Latala, ta strata jest większa, a głównym celem stało się utrzymanie. Logika?
7. Latalowi z Piastem nie idzie zbyt dobrze. Cztery mecze i trzy porażki. W takim tempie to w Gliwicach przynajmniej przemyślą kolejną zmianę na ławce trenerskiej. Szczerze? Nie zdziwilibyśmy się.
8. Dziki Donald znów jest dziki. Potrzeba było nowego trenera, spokojnej rozmowy i żadnego zastraszania – dopiero w takich warunkach Guerrier może normalnie funkcjonować. Efekt? Cztery bramki w trzech ostatnich meczach. Trener Moskal przyznawał otwarcie, że na niektórych działa marchewka, a na niektórych kij. W tym przypadku marchewka była właściwą metodą.
9. Trenerzy za wszelką cenę próbują podkreślać rangę każdego meczu. Były już wypowiedzi o meczach o dziewięć punktów (mimo reformy i dzielenia punktów przez dwa), były też o nadchodzących dziewięciu spotkaniach o życie. W swój sposób o stawce mówi też Moskal: Wszystkie mecze były bardzo ważne i bardzo trudne. Wszystkie są dla nas jak finał. Ciekawi jesteśmy, czy piłkarze przywiązują do tego jeszcze jakąś wagę.
10. Wisła pozazdrościła Lechowi i też postanowiła podgrzać atmosferę przed meczem z najbliższym rywalem. Jak z Poznania znów dobiegały w ostatnich dniach wieści o planach ściągnięcia Marco Paixao ze Śląska (wczorajszy przeciwnik Lecha), tak media informowały o zainteresowaniu Wisły Oliverem Kapo. I oczywiście dziś do Krakowa przyjeżdża Korona.
11. Wisła ma świadomość, że Korony nie może zlekceważyć. Choćby dlatego, że kielczanie są jedynym zespołem, który w tym roku jeszcze nie przegrał. Owszem, zremisowali sześć z dziewięciu meczów, ale idą w górę krok po kroku. Tylko, że samymi remisami do grupy mistrzowskiej się nie dostaną – potrzebują zwycięstw. I Wiśle też by się one przydały.
12. Ryszard Tarasiewicz w obecnej sytuacji zbytnio się nie martwi. – Po meczu z Ruchem powiedziałem, że nasza postawa napawa optymizmem. Jesteśmy w stanie w tych dwóch ostatnich kolejkach ugrać sześć punktów – stwierdził. Wybaczcie, ale my po 0:0 z Ruchem sprzed tygodnia wcale takimi entuzjastami byśmy nie byli. Korona wypadła wtedy naprawdę przeciętnie.
13. Coś w tym nastawieniu kielczan chyba jest, bo sport.pl pisał, że „już dawno Korona nie jechała do Krakowa tak pewna siebie”. Dodajcie do tego wypowiedź Tarasiewicza, że przeciwnik powinien się ich obawiać, a otrzymacie nie najgorszy obraz przedmeczowych emocji. Korona jedzie do Krakowa po swoje i Korona musi tam wygrać. Jeśli wdrożą te założenia w życie, może wyjść niezły mecz.
14. W piątkowym Przeglądzie Sportowym fajny był wywiad z Pawłem Golański, zeszło też na temat Tarasiewicza. Zacytujemy: Trener Tarasiewicz od początku pracy nakreślił wizję budowy zespołu i wymagań wobec nas. Po słabym starcie i jednym punkcie po siedmiu kolejkach wytrzymał ciśnienie. Wielu trenerów wpadłoby do szatni i straszyło albo przesuwało do rezerw, ale nie Tarasiewicz. Ciągle powtarzał: „Spokojnie, to zadziała, tylko musicie w to uwierzyć”. No i ten fragment pokazuje, że piłkarze mocno też wierzą w samego trenera.
15. Lechia po naprawdę niezłych wynikach w tym roku zeszła boleśnie na ziemię. Przyjąć trzy gole i nie strzelić żadnego we Wrocławiu? To musi boleć, nawet jeśli Śląsk jest w tej lidze wysoko. Błędy popełniała defensywa, niewiele dawały skrzydła, nie istniał środek pola. W skrócie: Lechia we Wrocławiu nie była Lechią Jerzego Brzęczka.
16. Okazało się ostatnio, że Lechia Brzęczka – żeby odpowiednio funkcjonować – potrzebuje określonych ludzi w zespole. To znaczy, Wawrzyniaka i Wojtkowiaka na bokach obrony.
17. Lechia wciąż jest jednym z zespołów, które bardzo chciałyby dostać się do grupy mistrzowskiej. Wygrywając dziś z Górnikiem Łęczna, na pewno wyprzedzą Górnik Zabrze, pewnie kogoś jeszcze. I pozostanie za tydzień osiągnąć dobry wynik w Kielcach. Proste to wszystko, ale tylko na papierze.
18. PS przypomina przed meczem, że w Łęcznej za ligowe zwycięstwo płaci się 60 tysięcy złotych premii. A skoro beniaminek nie wygrał żadnego z ostatnich pięciu spotkań, to przeszło mu koło nosa 300 tysięcy. Wychodzi więc na to, że tu nie o brak mobilizacji chodzi.
19. Jedynie Piast Gliwice jest równie słaby na wyjazdach, co Górnik Łęczna. Beniaminek z czternastu wyjazdów wygrał dwa, a przegrał dziewięć. Najmocniej razi jednak bilans bramkowy, czyli siedem bramek zdobytych i 21 straconych. Dla Lechii powinno to być gotowe danie podane na tacy…