Lechia Gdańsk – drużyna, która w ostatnich miesiącach zaliczyła spory skok jakościowy. Wciąż to też jednak zespół, w którym dysproporcja pomiędzy najsłabszymi ogniwami a najsilniejszymi jest tak duża, jakby niektórych zawodników dzieliły trzy klasy rozgrywkowe. Z jednej strony mamy choćby świetnych (ale ostatnio nieobecnych) Wawrzyniaka i Wojtkowiaka, z drugiej etatowych już badziewiaków, jak Pietrowski czy Vranjes, do których teraz niespodziewanie dołączył Makuszewski. „Makiemu” słabszy mecz może się zdarzyć – nikt się tego nie ustrzeż – natomiast wspomniana wyżej dwójka powinna w pierwszej kolejności paść ofiarą lekkiego podczyszczania gdańskiej szatni.
O ile Vranjes raz na jakiś czas – od wielkiego święta – broni się jakimś świetnym strzałem z dystansu i od biedy można byłoby go upchnąć na ławie, o tyle Pietrowski kompletnie nie dojeżdża. Po prostu. Ani na środku pomocy, ani na jakiejkolwiek pozycji w obronie to nie ten poziom. Może i 27-latek przydałby się np. Piastowi, Podbeskidziu czy innej drużynie z niższej półki, ale z Gdańskiem raczej czas się żegnać. Po ponad dziesięciu latach w klubie powinna nastąpić weryfikacja negatywna. Fajnie utrzymywać wychowanka, gdy ten coś daje. W przeciwnym razie zapycha się etat.
Piszemy tyle o Lechii, ale kilku permanentnych badziewiaków mamy też w innych zespołach. Zajac – który wygryzł z antyjedenastki Rusova – coraz szybciej idzie w ślady Rybansky’ego, Jendrisek to kompletny niewypał Cracovii, a Rachwał – po niezłym powrocie do Ekstraklasy – zupełnie się rozregulował. Na nic nie liczymy też już w kontekście Visnakovsa, który – tym razem na skrzydle – tradycyjnie się wyłożył. Coś jest nie tak z tymi napastnikami, którzy wybili się w Widzewie. Najpierw przepadł Sernas, teraz Visnakovs.
U kozaków sprawa jest oczywista. Trzech ze świetnego Śląska, dwóch z budzącej się Pogoni, Sandomierski wyczyniający cuda na Legii, świętujący odejście Smudy Guerrier oraz lekko zakurzeni Jeż i Tymiński. Blisko drużyny kozaków znaleźli się też Dejmek, Kun i Mokswik. Blisko, słowa uznania, ale wszystkich nie upchniemy
Fot. FotoPyK