– Mam do dyspozycji tylko 16 zdrowych piłkarzy – mówił przed środowym meczem z Bayerem Leverkusen Pep Guardiola. Już wczoraj był o krok od tragedii, by jego zespół odpadł w ćwierćfinale Pucharu Niemiec. I w najbliższym czasie wcale nie będzie miał łatwego życia.
W sobotę Bawarczycy skromnie wygrali w Dortmundzie. Byli lepsi, wyglądali dobrze, ale kiedy przeciwnik atakował, oni utrzymywali tylko jednobramkową przewagę. Z Bayerem tej przewagi wyniku nie było w ogóle, a i można doczepić się do samej gry. Bayern mógł przechylić szalę na swoją korzyść, tak jak i mogli to zrobić gospodarze z Leverkusen, którzy oddali więcej strzałów i doszli do naprawdę niezłych sytuacji podbramkowych.
Nieczęsto się zdarza, żeby w roli bohatera Bayernu występował Manuel Neuer. Wczoraj obronił jedenastkę w konkursie rzutów karnych, a i przez 120 minut wykonał kawał dobrej roboty. Ale przecież tak mocne zespoły zwykło się chwalić za grę w ofensywie.
I tutaj dochodzimy do głównego problemu. Pep Guardiola nie mógł skorzystać ze Schweinsteigera, Starke, Javi Martineza, a przede wszystkim Alaby, Ribery’ego i Robbena. Austriak by się przydał, to nie ulega wątpliwości, ale największą różnicę robi ta ostatnia dwójka. – Bez nich brakuje nam piłkarzy do sytuacji jeden na jednego – przyznaje Guardiola. To widać. Widać też, że ma zawodnika, który tę grę do przodu by pociągnął.
Z Dortmundem świetnie wypadł Lewandowski, ale już wczoraj właściwie niczym się nie wyróżniał. Mocniej do głosu mógł jedynie teraz dojść mózg zespołu Thiago Alcantara. 83 kontakty z piłką w ciągu 52 minut.
Bayern bez swoich motorów napędowych nie przekonuje. Strata dwóch kluczowych zawodników, którzy odpowiadają za ofensywę, musi boleć. I boli. Pytanie tylko, czy ten ból nie będzie wkrótce większy. O ligę Bawarczycy mogą być spokojni, bo mają dziesięć punktów przewagi. Ale o półfinał Champions League zagrają z Porto najprawdopodobniej bez duetu francusko-holenderskiego, o półfinał krajowego pucharu być może również.
Przed Guardiolą duży test.