Reklama

Legia z gwiazdami, Lech jako kolektyw – kto wymyślił tę bzdurę?

redakcja

Autor:redakcja

25 marca 2015, 13:59 • 6 min czytania 0 komentarzy

Mamy czasem wrażenie, że Legię już wszem wobec uznano za ekipę, której piłkarsko w Polsce nie podskoczy nikt (najchętniej tego typu opinie krążą oczywiście po Łazienkowskiej), a która jeśli ma przegrać, to tylko sama z sobą. Lecha, jeśli już się docenia, to raczej mówi o nim w kontekście zgranego kolektywu, który może przeciwstawić się plejadzie warszawskich gwiazd. Chyba przyszedł już czas, by powiedzieć: sprawdzam. Przyjrzeliśmy się i wyszło nam to, co podejrzewaliśmy – w tym momencie potencjał pierwszych jedenastek Legii i “Kolejorza” jest bardzo, ale to bardzo wyrównany. Przekonajmy się, jadąc pozycja po pozycji.

Legia z gwiazdami, Lech jako kolektyw – kto wymyślił tę bzdurę?

Kuciak > Burić / Gostomski

Kuciak może i miewał lepsze okresy w swojej karierze, jesienią przydarzyło mu się w lidze kilka kiksów, ale to wciąż w naszych realiach marka i jedna z gwiazd Ekstraklasy, a w formie jest przecież przyzwoitej. Burić, a także Gostomski, zostają w tyle, choć szczególnie tego drugiego szanujemy za postępy, które ewidentnie zrobił.

Bereszyński / Broź < Kędziora

Obrońca Lecha to niewątpliwie odkrycie ostatnich miesięcy. Owszem, już od dawna słyszeliśmy (głównie od poznańskich dziennikarzy), że potencjał ma ogromny, ale jakoś – również przez kontuzje – skrzętnie go ukrywał. Teraz wypalił i to w taki sposób, że Kebba Cessay – też nie najgorszy zawodnik – w ogóle nie podnosi się z ławki. Być może na powołanie do pierwszej reprezentacji jest jeszcze za wcześnie, ale gdyby ktoś poprosił nas o wystawienie jedenastki na mecz ligowy i prawego obrońcę kazał wybierać z tercetu Kędziora, Broź, Bereszyński, to postawilibyśmy na poznaniaka (tego wiernego). Również ze względu na grę ofensywną. Trzy gole, cztery asysty. Broź z Bereszyńskim maja łącznie tylko dwa podania zakończone golem.

Reklama

Rzeźniczak > Kamiński

Tu sprawa jest dla nas prosta. Miejsce Rzeźniczaka jest w kadrze. Może nie w jej pierwszym składzie, ale chętnie zobaczylibyśmy jego nazwisko w miejscu, gdzie dziś widnieje: “Cionek” albo “Janicki”. Kamiński w reprezentacji był, Nawałka chciał go na podstawowego stopera, ale tak się sparzył, że lechita chyba na dobre został wykreślony z notesu. Wymowne? Bardzo. Pisaliśmy już o tym kilka razy – obrońca ma przede wszystkim skutecznie bronić, a wyprowadzenie piłki do jedynie dodatek. Odpalcie sobie nasz wywiad z Kamilem Glikiem, dobrze zrozumiecie tę róznicę. Stawiamy więc Rzeźniczaka.

Dossa < Arajuuri

Fin to bezsprzecznie jedno z ligowych odkryć. Na początku niewiele wskazywało na to, że będzie w stanie pokierować czymkolwiek, a już na pewno nie obroną pretendenta do tyłu.  Po cichu, wyłącznie swoją solidną grą w każdym meczu, Arajuuri wyrabia sobie reputację topowego stopera ligi. Na ten moment ma do zaoferowania swojej drużynie więcej, niż wracający po kontuzji Dossa.

Brzyski < Douglas

Reklama

Bez dwóch zdań, to bardzo wyrównana rywalizacja. Barry Douglas i Tomasz Brzyski potrafią zrobić użytek ze swoich lewych nóg. Za piłkarzem Legii na pewno przemawia liczba asyst (9, najwięcej w całej lidze), a za zawodnikiem Lecha dyspozycja w ostatnich tygodniach. Zarówno gol z Jagą, jak i bramka strzelona Legii, umożliwiły odesłanie do domu bez punktów konkurentów w walce o tyłuł. Stawiamy więc na Szkota – jest w stanie dać drużynie minimalnie więcej w ostatnich 12 meczach.

Jodłowiec > Trałka

Ustalmy na początku jedną rzecz, Trałka ze swoich zadań wywiązuje się dobrze albo nawet bardzo dobrze. Problem w tym, że są to zadania zbyt ograniczone, bo dziś od defensywnego pomocnika wymagać należy trochę więcej. Za przykład możemy podać właśnie Jodłowca, jeśli Łukasz miałby się na kimś wzorować, to może właśnie na piłkarzu Legii. Chyba nie ma w naszej lidze drugiego takiego zawodnika, który grając na tej pozycji, potrafi tyle dać w ofensywie.

Vrdojlak < Linetty

Dla Angela Pereza Garcii kapitan Legii to piłkarz kompletny, ale wkładamy tę opinię między bajki, zaraz obok stwierdzenia tego samego autora o tym, że wielu piłkarzy Ekstraklasy nie miałoby problemów w La Liga. Wolimy Linettego, który coraz chętniej jest pod grą, próbuje ją kreować, bierze na siebie jej ciężar, niż Vrdojlaka, który coraz chętniej okopuje się przed polem karnym Legii. Zwróćcie też uwagę na to, jaki progres fizyczny zaliczył poznaniak. Teraz to od niego odbijają sie inni piłkarze, a wcześniej było na odwrót. W skrócie: Linetty sie rozwija, Vrdoljak się zwija.

Żyro < Lovrencsics

Żyro jest zawodnikiem zbyt chimerycznym. Jeśli chcielibyście upierać się, że to gwiazda ligi, powiedzielibyśmy – OK, ale raczej z tych mocno mrugających. Czasem błyśnie, a potem zgaśnie. W sumie Lovrencsics cierpi na to samo, ale jednak z reguły dłużej błyszczy i rzadziej gaśnie. Węgier ma też chyba bogatszy repertuar zagrań.

Duda > Hamalainen

Czy jakaś argumentacja w ogóle jest potrzebna? Nie ma w Ekstraklasie lepszego gracza z pola niż Duda. Chłop ma wszystko, żeby zrobić poważną karierę. Hamalainen ma pecha, nikt nie kwestionuje jego klasy, ale trafił mu się rywal nie do pobicia.

Kucharczyk = Pawłowski

Nie wiemy, jak rozstrzygnąć pojedynek. Najłatwiej byłoby chyba przestawić na lewe skrzydło odrzuconego przed chwilą Żyrę, ale pozostaniemy konsekwetni. Tak więc remis. Piłkarsko lepszy jest Pawłowski, gdyby ustabilizował formę, zapewne Kucharczyk odpadłby w przedbiegach, a tak idą łeb w łeb. Skrzydłowy Legii może i jest toporny, ale mówiąc po piłkarsku: żre mu. Ma zdrowie do piłki, gdyby jeszcze potrafił w nią grać…

Sa > Sadajew

Dzik Sadajew to dla nas zagadka. Miewa dobre momenty, ale umówmy się – trzy gole w tym sezonie to bardzo śmieszny dorobek. Więcej strzelili Ślusarski, Trytko, Murayama i jeszcze kilku asów. Sa zagadką nie jest, udowodnił już, że w warunkach Ekstraklasy potrafi być skutecznym napastnikiem i wygrywa rywalizację z Czeczenem. W sumie jedyna rywalizacja, w której Sadajew miałby większe szanse niż Sa, to to chyba walki w klatkach.

***

Podsumujmy więc, oto wyłoniona przez nas, na ten moment najlepsza, jedenastka stworzona z graczy Legii i Lecha: Kuciak – Kędziora, Rzeźniczak, Arajuuri, Douglas – Jodłowiec, Linetty – Lovrencsics, Duda, Pawłowski / Kucharczyk – Sa.

No i mamy remis. Są to oczywiście nasze subiektywne oceny, takie samo byłoby rozstrzyganie tego pojedynku przez porównanie rezerwowych. Bo kto ma mocniejszą ławkę – Lech z m.in. Cessayem, Kadarem, Formellą, Kownackim i Keitą czy Legia z Lewczukiem, Furmanem, Koseckim, Masłowskim i Saganowskim? Pewnie powiecie, że warszawska druzyna jest tu mocniejsza, ale gdyby zsumować wkład ławkowiczów w rezultaty drużyn, to pewnie znów zakręcilibyśmy się w okolicach remisu.

Chodziło nam o obalenie pewnego mitu i chyba udało się to zrobić. Ktoś zaszfludkował kiedyś obie drużyny, inni powtórzyli i tak powstały opowieści o “polskim FC Hollywood” i rywalu z Wielkopolski, który powinien mieć kompleksy. Uznajemy je po prostu za kolejną część bajek z mchu i paproci. Zarówno Henning Berg, jak i Maciej Skorża, nie powinni w razie niepowodzenia usprawiedliwiać się tym, że główny rywal miał mocniejszy skład. Oczywiście mogą tak postąpić, ale byłoby to usprawiedliwienie jakości tego szkolnego, pisanego na kolanie w trakcie długiej przerwy.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...