Reklama

Dzwońcie po znajomych, szykuje się kozacki wieczór

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

24 lutego 2015, 13:42 • 6 min czytania 0 komentarzy

Macie prawo być w kropce, sytuacja jest bowiem wyjątkowo niezręczna. Tego samego dnia i o tej samej godzinie, rozegrane zostaną dwa mecze, oba z kategorii: musisz zobaczyć, pozycja obowiązkowa. To trochę tak, jakby dwóch twoich dobrych kumpli postanowiło urządzić wesela w tym samym terminie. Teoretycznie po sąsiedzku, teoretycznie możesz obskoczyć obie imprezy, ale koniec końców nie jesteś zadowolony z tego, że musiałeś stać w tym rozkroku. Niby można obejrzeć skrót, można też odciąć się od świata i obejrzeć powtórkę, nie znając wyniku, ale to już nie to samo. To co, Manchester City kontra Barcelona? A może Juventus-Borussia?

Dzwońcie po znajomych, szykuje się kozacki wieczór

Oj, brzydkie rzeczy mamy ochotę zrobić gościowi, który układał terminarz. W tej fazie rozgrywek zdarzają się jeszcze mecze, które ani ziębią, ani grzeją, ale dziś czekają nas dwa, które mogłyby robić za niezłą kotłownię. Jeśli nie jesteś fanem żadnej z tych drużyn, a lubisz dobry futbol, wybór będzie tragiczny.

„Trudniej gra się ze Stoke!”

Ewentualnie: nie boimy się Barcelony. Od rana wszędzie atakują nas takie nagłówki. Autor tych słów – Vincent Kompany. Czyżby Belg, który uchodzi raczej za rozsądnego faceta, zaczął bawić się w marne prowokacje? Zaglądamy. – Pomimo ubiegłorocznych porażek, nie boimy się Barcelony. Siłą naszego rywala jest to, że mają w składzie wybitne jednostki. Barca nie powoduje, że cierpisz przez całe spotkanie, więc pod tym względem trudniej gra się ze Stoke, ale w ciągu kilku sekund potrafi rozstrzygnąć mecz. Dysponuje zawodnikami, którzy w sposób magiczny potrafią o wszystkim zadecydować.

Czyli jednak rozsądny facet. Owszem, ligowy weekend lekko namieszał. Rozpędzona Barcelona w kiepskim stylu przerżnęła na Camp Nou z Malagą, za to City spektakularnie wrzuciło piątkę Newcastle. Jednak to wciąż hiszpańska drużyna wydaje się być faworytem w tym dwumeczu.

Reklama

Rewanż

Anglicy z trudem zajęli drugie miejsce w swojej grupie i musieli się liczyć z tym, że Łysy z UEFA wyciągnie kulkę z rywalem, który będzie stanowił zaporę ciężką do przejścia. Los znów skojarzył dwie wielkie firmy na początku drogi. Barcelona po raz drugi. Mecz z zeszłego sezonu miał swoją historię. Wydarzyła się na skraju pola karnego. Udział wzięli: Martin Demichelis, Leo Messi i Jonas Eriksson. Rekwizyty poszły w ruch. Rozległ się gwizdek, rzut karny. Pojawiła się czerwona kartka, bardziej doświadczony Argentyńczyk wyleciał z boiska.

Gospodarzy dobija jeszcze w ostatniej minucie Dani Alves i sytuacja przed rewanżem staje się beznadziejna. Pellegrini po meczu szaleje. Bez żadnych ogródek oskarża sędziego Erikssona o stronnicze sędziowanie. UEFA zawiesza trenera na dwa mecze.

Za to uwielbiamy futbol. Bardzo szybko daje możliwość rewanżu.

Suarez wraca na Wyspy

Reklama

Różnie go oceniają w Hiszpanii. Jedni wystawiają laurki, w których piszą: dziękujemy. Według nich to obecność Suareza, pomimo tego, że on sam bramek nie strzela, umożliwia rozwinięcie skrzydeł Messiemu i Neymarowi. Druga strona już widzi w Urugwajczyku jedną z większych wtop transferowych ostatnich lat. Przeciągnie liny trwa.

W Anglii nie miał takich problemów, tu dla wszystkich od prawa do lewa był po prostu kozakiem. Wyspy opuszczał jako gwiazda ligi i zdobywca Złotego Buta. Będzie chciał się przypomnieć, to naturalne. Przeciwko Manchesterowi City grał sześć razy. Podczas gdy innych gnębił regularnie, do bramki The Citizens trafił tylko jeden jedyny raz.

Lucho z once de gala, Pellegrini może tylko zazdrościć

Luis Enrique zakończył okres eksperymentów, w końcu zaczęła się prawdziwa walka o trofea. Barca wyjdzie w najmocniejszym składzie. No, poza jednym wyjątkiem. Bramkarz. Niepisana zasada od lat była niezmienna. W lidze i Champions League broni Valdes, Pinto ma swój Puchar Króla. Lucho namieszał. Teraz w lidze broni Claudio Bravo i robi to bez zarzutów. Drugi bramkarz (a może pierwszy?) Marc-Andre ter Stegen obstawia Copa del Rey i Ligę Mistrzów. Niejeden bramkarski ekspert krzyknąłby teraz, że to droga donikąd. Że jedynka powinna być tylko jedna. Nie rozstrzygamy. Real przetarł w zeszłym roku szlak, wygrał Ligę Mistrzów z rezerwowym Casillasem w bramce. Może idzie nowe.

Pellegrini nie ma takiego komfortu. Nie zagra Yaya Toure, były piłkarz Barcelony. Wielka strata dla widowiska, jego pojedynki z Busquetsem mogły być ozdobą wieczoru. Milner trenował już z drużyną. Niektórzy awizują go w pierwszym składzie, ale raczej nie będzie w pełni sił. No i środek obrony. Kto zagra u boku Kompany’ego? Znów Demichelis na Messiego? Nie, raczej wyjdzie Eliaquim Mangala. Francuz może być dziś zabrany na przejażdżkę. Tercet ofensywny zapewne zadba o to, by były widoki do podziwiania.

Pocztówka z przeszłości

Mówisz: Juventus kontra Borussia, myślisz: finał Ligi Mistrzów. Kiedy to było? Prawie dekady temu. Zapewne usłyszycie o tym dziś wielokrotnie, być może media znajdą kogoś, kto konieczne chce się zrewanżować za tamte czasy, więc sorry – my odpuścimy sobie grzebanie w archiwach. Do starcia z 1997 roku wrócimy, ale w święta. Eurosport puszcza wtedy Klasyki Ligi Mistrzów.

Liczy się tu i teraz.

Godne pożegnanie

– Byłbym idiotą, gdybym zaczął sadzać piłkarzy na ławce tylko po to, by byli wypoczęci przed Ligą Mistrzów. W każdym meczu wystawiam najmocniejszą jedenastkę – Juergen Klopp na pewno miałby o co się spierać z Henningiem Bergiem. Kompletne inne podejścia. Niemcom udało się zagasić pożar w Bundeslidze. Jeszcze przed chwilą oglądali tabelę z perspektywy dna, a to nie wróżyło dobrze przed rywalizacją w najlepszej lidze świata. Co prawda nie jest wykluczone, że Borussia nie będzie już zamieszana w walkę o utrzymanie, ale po ostatnich meczach zrobiło się bezpiecznej. Są pogodzeni z losem, zdają sobie sprawę, że ciężko będzie zagrać w Lidze Mistrzów w kolejnym sezonie. Dlatego chcą się godnie pożegnać.

Jedno proste pytanie.

Czy Juventus, który już powoli może zamawiać otwarty autobus, by świętować kolejny tytuł mistrzowski, może pozwolić sobie na zlekceważenie rywala?

Nie ma na świecie drużyny, która może pozwolić sobie na zlekceważenie ekipy z Reusem, Hummelsem i Aubameyangiem w składzie.

Kto pod lupę?

Ariedo Braida, który będzie teraz odpowiadał za przebudowę FC Barcelony, wybiera się do Turynu. Cel obserwacji? Ani słowa o Piszczku. Będzie się przyglądał Pogbie i Reusowi. Obaj są w wybitnej formie. Obaj szykują się, by wskoczyć na jeszcze wyższy poziom.

Reus jesienią tylko się leczył. W piłkę grywał w przerwach pomiędzy wizytami w gabinetach lekarzy. Więcej pisało się o jego problemach z jazdą samochodem, niż o zdobywanych bramkach i asystach. Dopiero ostatnio zaczął wyciągać Borussię z dna. Strzelał bramki w trzech lutowych spotkaniach Bundesligi. W meczu z Mainz zachwycił.

Paul Pogba. Aż nie chce się wierzyć, że ten chłopak ma dopiero 21 lat. Raymond Domenech powiedział kiedyś, że nie będzie liderem reprezentacji Francji, bo ma głupią fryzurę. Alex Ferguson zwlekał z daniem mu prawdziwej szansy, twierdząc, że to za wcześnie. Opinia Szkota została już zweryfikowana, jeśli Pogba utrzyma tempo, to i jego rodak zostanie zawstydzony. Styczeń należał do niego, w lutym nie był już tak spektakularny, ale dziś przed nim wielki mecz, a rolą największych gwiazd jest udowadnianie swojej wartości właśnie w takich spotkaniach. Nie przeciwko Atalancie, Milanowi i Cessenie, na tle tych rywali błyszczeć może nawet 54-letni Massimo Maccarone.

Paul, scena jest twoja.

Najnowsze

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...