Reklama

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

redakcja

Autor:redakcja

23 lutego 2015, 10:52 • 4 min czytania 0 komentarzy

Ponieważ wszyscy teraz o Radoviciu, no to jak wszyscy to wszyscy – ja też. Oczywiście to jest zdrada i  nie wiem, po co on wygaduje, iż do Legii wróci – a po co? Kibice mają ciebie dosyć. Dają się za Legię pałować, w zamian widząc jedynie handel. Tu serce – tam forsa.

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

Ale nie mam nigdy żalu do piłkarzy, wiecie, iż podejrzewam ich o gęsie głowy (niezapomniany tekst Jóźwiaka do Ratajczyka: „gdyby twój mózg włożyć do głowy ptaka, to moje dziecko miałoby fajna grzechotkę!”). Otóż to że Serb zwariował (polski paszport też oddaj, cwaniaczku) mnie ani ziębi, ani grzeje, nie ten to znajdzie się ktoś młodszy. Widziałem jak odchodził Deyna (dwa gole z Odrą, ale… oni pięć, z Piechniczkiem jako trenerem), jak Gadocha (też po strajku) i dawało się przeżyć. Raz jednak przeżyłem – jako kibic – sytuację równie debilną jak z Radoviciem. To znaczy, iż klub do najważniejszego meczu w sezonie nie wystawia najlepszego zawodnika, choć… może i powinien to zrobić.

To był rok 1982, stan wojenny dopiero co się zaczął. Jak mówił trener Legii, nie byle kto, bo Kazimierz Górski, zawodnicy grali rewelacyjnie bo… stan wojenny i wódka na kartki! No i w Pucharze Zdobywców Pucharów dobrnęli do ćwierćfinału. Tam Dynamo Tbilisi, Gruzini, ale z czołowymi graczami kadry ZSRR – Cziwadze, Szengelja, Daraselja… Jaruzelski pierwszy raz dał zgodę na publiczne zgromadzenie w Warszawie.

Na stadionie połowa ludzi. Druga połowa to milicjanci z pałami, w kaskach, z gazem, trybuny okrążone w kwadraty i po przekątnej, szpalerami na niebiesko. Ale jak tylko tamci wybiegli – gwizd przeciągły i tak głośny, jakiego w życiu nie słyszałem. No, ale patrzę na grę i… szok.

Legia nie wystawiła swojego asa, asa nad asami, mianowicie Mirosława Okońskiego.

Reklama

Oficjalnie, bo właśnie zakończył służbę wojskową.

Oczywiście była to bzdura. Stan wojenny, wojsko rządziło, można było mu dołożyć kilka miesięcy służby (on by się zgodził, tyle miał w Wawie długów), tak jak Deynie niegdyś dołożono rok – przenosząc z lądowych do marynarki wojennej – na papierze. Z Tbilisi Legia zagrała bez Okonia. 0:1 przy Łazienkowskiej, po rykoszecie, pechowo, 0:1 tam.

Dynamo Tbilisi w tamtym sezonie zdobyło ten Puchar, który mógł stać w gablocie Legii. Było blisko, zabrakło rozumu działaczy a i presji Górskiego. Jak teraz mamy bierność działaczy (wskazuje to niestety, iż Legia jest w potężnych długach i kredytach i sprzedawać musi wszystko co się rusza) i brak presji ze strony Berga. Nie wiadomo co gorsze w tym festiwalu humoru i satyry. Cóż, mleko się rozlało. Bo Radović powinien grać i umierać do ostatniej sekundy kontraktu i okna transferowego – zwłaszcza iż Chińczycy nie mogli mu tego zabronić! Ani Legii.

Szkoda, bo ten klub ma pecha. Kiedyś był blisko wygrania Pucharu Mistrzów. Półfinał z Feyenoordem (też byłem) – Brychczy nie trafia do pustej, piłka grzęźnie w błocie. Rewanż. Legia jedzie pociągiem, kontrola celna w NRD (był taki kraj), i okazuje się że bramkarz Grotyński i napastnik Żmijewski szmuglują dolary. Po interwencji wojska zwolnieni, ale jak wspominają koledzy – oni już przez parę nocy nie zasnęli (Władek zresztą i tak trafił do pierdla, z którego wyciągnął go dopiero Gierek, dla skutecznego ratowania przed spadkiem swojego Zagłębia Sosnowiec). No więc 0:2, i… Feyenoord wygrywa Puchar.

Tak więc klub, który mógł mieć już dwa puchary, nie ma żadnego.

Pozostaje mieć nadzieje, że teraz nie wszystko stracone. Ale zostało tylko jedno, w sumie hollywódzkie wyjście – niech Radović wyjdzie, umrze na boisku i przeprosi za grzechy.

Reklama

A Legia i tak swoje zarobi na transferze, zresztą jestem za sprzedawaniem emerytów, a zostawianiem młodych, aż zmężnieją i podrożeją.

Żeby nie było jak kiedyś z sędziwą Mieczysławą Ćwiklińską. Ledwo na scenie stała, ale grała. Jej ostatni występ to premiera sztuki „Drzewa umierają stojąc”.

Od tamtych czasów Andrzej Strejlau każdego patałacha zwał – Miecia Ćwiklińska.

Przy okazji, Andrzeju, życzenia z okazji 75 lat. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że przez te lata nic a nic się nie zmieniasz.

Tak jak Legia. To jest taki warszawski tragizm i klęski na własne życzenie.

Aha, niezmiennie polecam „Kiosk z makulaturą”, czyli One Man Show. Własne TV. Kiedyś kolo opowiadał o wrażeniach ze Stanów.  Otóż na uniwerku, jak z Oscarami, studenci dawali oceny filmom kinowym. No i na przykład najlepszy – 1 guano. Słabszy – dwa guana (te gówienka rysowali), i tak aż do pięciu. A film najgorszy miał klasyfikację specjalną: „lepsze od telewizji”.

No więc to co robię jest może i słabe, ale lepsze od telewizji.

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...