Wciąż nie jest jasne, gdzie w przyszłym sezonie zobaczymy mecze Ekstraklasy. Bardzo prawdopodobne, że ligi nie będzie pokazywała tak jak obecnie jedna stacja. Możliwe, że polska piłka w ogóle zniknie z nc+. Do walki mocno wchodzi nowy gracz na rynku, FOX Sports, światowy gigant telewizyjny. Z otoczenia bliskiego piłkarskiej centrali wiemy, że w styczniu do Warszawy przylecieli Kelly Butler – wiceprezydent Fox Sports na Europę i Afrykę oraz Rik Dovey, dyrektor zarządzający Sky Sports, które podobnie jak Fox należy do imperium Ruperta Murdocha. Menedżerowie sondowali możliwość kupienia praw do…. 1. ligi (…) Zarząd Ekstraklasy odwiedził centrale giganta w Los Angeles, Londynie, Paryżu, a także przyjrzał się działalności Fox Sports w Holandii – czytamy dziś w Przeglądzie Sportowym. Zapraszamy na środowy przegląd najciekawszych materiałów piłkarskich w prasie codziennej.
FAKT
W Fakcie trwa już wielka pompa przed jutrzejszym meczem Legii z Ajaksem. Michał Żyro przekonuje, że mistrzowie Polski lubią i potrafią grać z teoretycznie silniejszymi od siebie. No to czytamy.
Piłkarze Legii pełni nadziei przylecą dziś do Amsterdamu na mecz z Ajaksem w 1/16 finału Ligi Europy (jutro, godz. 21.05). – Jesteśmy świetnie przygotowani fizycznie i mentalnie – zapewnia Michał Żyro (23 l.). Skrzydłowy bagatelizuje ostatnie słabe wyniki stołecznego zespołu. Drużyna Henninga Berga (46 l.) zremisowała ze Śląskiem (1:1) w meczu ćwierćfinałowym o Puchar Polski, a w niedzielę uległa Jagiellonii w spotkaniu ekstraklasy 1:3. – To były dwa zupełnie inne mecze. We Wrocławiu zawsze jest trudno, oni doskonale znają nasze mocne i słabe strony. A przecież o utracie gola zdecydował błąd Łukasza Brozia, któremu wpadki do tej pory praktycznie się nie zdarzały. Spotkanie z Jagiellonią szybko ułożyło się pomyśli gości, którzy po pięknej bramce złapali wiatr w żagle. Mecze w Lidze Europy to przecież zupełnie inna sprawa – przekonuje Michał Żyro. – Z silnymi rywalami możemy się przyczaić i czekać na szanse, a w takiej taktyce czujemy się znakomicie, co udowodniliśmy jesienią w fazie grupowej Ligi Europy. Poza tym takie prestiżowe mecze są najprzyjemniejsze. Kiedy wychodzisz na boisko i słyszysz hymn rozgrywek, to nie musisz się dodatkowo mobilizować. Szanujemy Ajax, ale oni też mają…
Frank de Boer mówi: Milik może być wielki.
– Przede wszystkim ma ogromną chęć do pracy i poprawiania się w każdym elemencie. Słucha moich rad i Dennisa Bergkampa. Dla mnie to punkt wyjścia. Jeśli piłkarz nie słucha i nie ma chęci do zmiany lub poprawienia czegoś to daleko nie zajdzie. Z każdym miesiącem widzę, że się rozwija, radzi sobie bardzo dobrze. W lidze ma już osiem goli. Zawsze może być lepiej, ale jesteśmy cierpliwi. Jeśli utrzyma odpowiedni poziom, będzie grał. Oczywiście może być jeszcze lepszym zawodnikiem. Wręcz wymagam, żeby tak było. Wciąż ma długą drogę przed sobą, jeśli chce dotrzeć do miejsca, w którym chce być docelowo jako piłkarz. Ale spokojnie. Wierzę, że gdy będzie miał 33 czy 34 lata i spojrzy na swoją karierę, będzie zadowolony – mniej więcej tak wypowiada się De Boer.
W ramkach:
– Marciniak jedzie sędziować Ligę Europy
– Korona przegrała sprawę Małkowskiego i Sobolewskiego
– Ajax wygrał niegdyś z Ruchem Chorzów 7:0.
Co dalej? W Lechu nie ma komu strzelać goli.
– Coś na pewno musimy z tym zrobić – mówił już po spotkaniu z Pogonią szkoleniowiec Lecha, odnosząc się do kontuzji mięśnia przywodziciela Zaura Sadajewa oraz urazu stawu skokowego Dawida Kownackiego (…) W Szczecinie w ataku zagrał Ubiparip, ale pomimo tego, że w sparingach grał dobrze, na inaugurację rozczarował. Dlatego niewykluczone, że w najbliższym meczu szkoleniowiec wróci do ustawienia z Kasperem Hamalainenem na szpicy. Fin jesienią zdobył siedem bramek i był najskuteczniejszym strzelcem Lecha w lidze. Najbardziej optymistyczny dla Macieja Skorży scenariusz zakłada transfer napastnika. Na to się jednak nie zanosi.
Śląsk Wrocław jest jedynym klubem Ekstraklasy, który nie ma na koszulkach wyeksponowanego logo żadnego sponsora. Śląsk więc szuka, a brak tych pieniędzy jest mocno odczuwalny w budżecie. I to prawie wszystko na dzisiaj. Później jeszcze tylko Cristiano Ronaldo, który dostał Złotą Piłkę i przestał trafiać. Portugalczyk w czterech ligowych meczach po otrzymaniu ZP trafił tylko dwukrotnie. Ostatni raz tak długa przerwa – trzech meczów – zdarzyła mu się w lutym 2011 roku.
GAZETA WYBORCZA
Na łamach GW dziś dwa piłkarskie teksty. Najpierw: Czy Cristiano Ronaldo dogoni strzałę?
Tak nieskuteczny nie był od roku, wśród snajperów prześcignął go Leo Messi, dokucza mu kontuzja. Czy odzyska ogień w fazie pucharowej Ligi Mistrzów? W środę o godz. 20.45 mecz Schalke – Real. W Madrycie nie przepadają za starciami z reprezentantami Bundesligi. Choć akurat rok temu Real demolował rywali w Gelsenkirchen (6:1) i Monachium (4:0), to z 27 ostatnich spotkań w Niemczech wygrał tylko trzy. Nawet poprzedniej wiosny najtrudniejszy wieczór w LM przeżył w Dortmundzie – uległ Borussii 0:2, gdyby tamtego wieczoru Henrich Mychitarian był bardziej skuteczny, marzenia Realu o dziesiątym Pucharze Europy mogłyby skończyć się na ćwierćfinale. Na starcie fazy pucharowej trudno jednak spodziewać się sensacji, bukmacherzy uważają Real za murowanego faworyta 1/8 finału z Schalke. Nie tylko dlatego, że to dopiero czwarty zespół ligi niemieckiej, bardziej zajęty utrzymaniem pozycji niż walką o drugie miejsce (o pierwszym nie wspominając, traci do Bayernu 18 punktów), ani dlatego, że zagra dziś bez dwóch kluczowych piłkarzy. Bramkarz Ralf Fährmann to według not “Kickera” drugi – po Arjenie Robbenie – najlepszy piłkarz Bundesligi, pomocnik Julian Draxler – największa gwiazda Gelsenkirchen. Chodzi o to, że na Santiago Bernabéu mierzą w obronę tytułu najlepszej drużyny w Europie, co nie udało się nikomu od ćwierćwiecza, i wielkiego Milanu Arrigo Sacchiego. Trener Carlo Ancelotti powiedział nawet, że chciałby z Realem zostawić “taki ślad w historii futbolu” jak jego rodak i nauczyciel.
A dalej Ajax, czyli katedra futbolu. Wypowiada się David Winner, autor “Brilliant Orange”, najsłynniejszej książki o holenderskim futbolu. Rozmawia Paweł Wilkowicz i jest naprawdę ciekawie.
W czwartek Legia gra w Lidze Europy z legendą futbolu. Jeśli Barcelona nazywa siebie więcej niż klubem, to Ajax ma pełne prawo mówić o sobie to samo.
– Ja nazywam Ajax najbardziej utytułowanym klubem w historii Pucharu Europy. Liczę puchary, które zdobył sam: trzy w latach 70., w złotej erze Johana Cruyffa, Rinusa Michelsa, futbolu totalnego. Czwarty w latach 90. z Louisem van Gaalem. Ale dodaję też puchary zdobyte przez kluby, którym dał trenerów albo dał swój styl gry. Wielki Milan Arrigo Sacchiego był inspirowany Ajaksem, tak jak Barcelona Johana Cruyffa, Barcelona Franka Rijkaarda, Barcelona Pepa Guardioli. Barcelona jest dziś takim klubem jakim jest dzięki ludziom, którzy do niej przychodzili z Ajaksu. Ona miała aż pięciu trenerów, którzy wcześniej prowadzili Ajax albo byli jego piłkarzami. Od Vica Buckinghama, przez Rinusa Michelsa, Cruyffa, Louisa van Gaala, po Rijkaarda. A Guardiola to apostoł Cruyffa, który korzystał z pomysłów van Gaala. Idźmy dalej. Arsenal? Przecież to jest londyński Ajax. Ludzie mówią, że to francuski klub. Chyba nie widzieli, jak Arsenal gra! Thierry Henry grał jakby go Ajax wychował, zakładał numer 14 jak Cruyff, a w reprezentacji Francji nosił numer 12, jak van Basten w Euro 1988. Arsenal nawet jest rozdyskutowany jak Ajax: czy nie jesteśmy zakładnikami pięknej gry? Mówi to panu kibic Arsenalu. Amsterdam to jest święte miasto religii pięknej gry. Nasza Jerozolima. Sacchi dla tej religii naraził się rodakom, bo oni kochają swoje catenaccio, swoją defensywę. A on chciał atakować. To były w tamtych czasach dyskusje jak o dogmatach wiary.
Włoskim prorokiem futbolu był dziennikarz Gianni Brera, który uważał, że 0:0 to święty wynik. Jak miał się Cruyff wtrącać Włochom do futbolu z tą swoją piękną grą?
– Jeśli już na to patrzymy z perspektywy Jerozolimy i proroków: Cruyff w latach 70. wyrusza w świat z Ajaksu, klubu uchodzącego za żydowski – choć nie do końca tak jest – odnawia futbol, poucza, gromadzi wokół siebie wyznawców, z których wielu trwa przy nim do dziś. Ja sobie oczywiście żartuję, ale przecież z jakiegoś powodu nazywali go w Hiszpanii Salvador – Zbawiciel futbolu. I jeszcze ten spór cruyffistów i van gaalistów, kto jest bardziej wierny dogmatom. I co właściwie jest tym najważniejszym dogmatem futbolu według Ajaksu: atakowanie czy panowanie nad przestrzenią. Holandia van Gaala na ostatnim mundialu, choć grała z kontrataku, to tak panowała nad przestrzenią, że była bardzo w duchu Ajaksu. To samo zrobił trener Marco van Basten w Euro 2008, zanim go identyczną bronią nie pokonała Rosja.
SUPER EXPRESS
Przemysław Tytoń da popalić Wojtkowi Szczęsnemu? Mała gra słów.
W hiszpańskich mediach pełno pochwał pod jego adresem. “Marca”, największy dziennik sportowy w tym kraju, zatytułowała relację z meczu “Un Tytan de Eibar”, zaczynając opis w ten sposób: “Są dni, w których wydaje się, że bramkarz jest nie do pokonania. I nieważne jak do niego strzelasz ani jakich używasz środków. Taki był tego dnia Przemysław Tytoń – gigant, który zatrzymał Eibar” – te słowa Tytoń mógłby sobie wyciąć i powiesić w ramce. Polak bronił wszystko, strzały z bliska i z daleka (w sumie siedem celnych uderzeń). (Były) reprezentant Polski otrzymał notę 7,5 – zdecydowanie najwyższą z wszystkich piłkarzy na boisku. Dzięki tej wygranej Elche uciekło od strefy spadkowej na cztery punkty. Jako że to już kolejny świetny mecz Tytonia, można zadać pytanie, czy znów powinien dostać szansę w kadrze, zwłaszcza w sytuacji gdy Wojciech Szczęsny częściej siedzi na ławce niż gra, a arcyważny mecz z Irlandią coraz bliżej (29 marca). W niedzielę Tytoń będzie miał kolejną szansę pokazania się Adamowi Nawałce, bo w meczu 24. kolejki Elche zagra u siebie z Realem Madryt.
Plaga kontuzji w Ajaksie. Dziurawa obrona rywali szansą Legii?
Kibice Ajaksu nie mogli być zadowoleni z formy swoich podopiecznych na przełomie stycznia i lutego. Ekipa Arkadiusza Milika wywalczyła zaledwie punkcik w trzech meczach (bezbramkowy remis z Feyenoordem). Ostatnie dwa ligowe spotkania to jednak powrót na zwycięską ścieżkę podopiecznych Franka de Boera. Wygrane z Go Ahead Eagles (2:1) i Twente (4:2) wskazują na formę zwyżkową Holendrów. Prezes Legii Warszawa ostro na Twitterze: Wkur… mnie. Nie jest to najlepszy prognostyk dla Legii, która wciąż nadrabia brak rytmu meczowego z zimy. Mało optymistycznie nastawia ostatni mecz ligowy warszawiaków, w którym ulegli Jagiellonii Białystok 1:3 na własnym boisku. Mistrz Polski może liczyć jednak na problemy kadrowe Ajaksu – aż sześciu podstawowych zawodników ma kontuzje! Największe braki są w obronie, bowiem wypadli Nicolai Boilesen, Joel Veltman i Ricardo van Rhijn. Do tych trzech nazwisk warto jeszcze dorzucić króla asyst ekipy z Amsterdamu Davy Klaassena. Jego brak może odczuć Arkadiusz Milik, który będzie czyhał na dobre podania kolegów z drugiej linii. Pozostali kontuzjowani gracze to Thulani Serero oraz Lucas Andersen. Legioniści powinni więc przede wszystkim wykorzystać problemy defensywne gospodarzy. Berg nie może narzekać na problemy kadrowe.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Milik polską bronią de Boera?
Przegląd robi już atmosferę przed Ajaksem. I na drugiej stronie od razu mamy rozmowę z Frankiem de Boerem. Cytowaliśmy ją już przeglądając Fakt, ale może jeszcze krótki fragment:
Przypuszczam, że kiedy Milik przychodził do Ajaksu, był dla pana niewiadomą.
– Absolutnie nie. Obserwowaliśmy go od dłuższego czasu. Widzieliśmy jego występy w Bayerze Leverkusen i Augsburgu. Co prawda nie było ich zbyt wiele, ale dało nam to jakiś obraz. Widzieliśmy też wszystkie jego mecze w reprezentacji do lat 21, w której spisywał się znakomicie, oraz w pierwszej reprezentacji. Znaliśmy jego mocne strony, wiedzieliśmy, że ma piłkarską jakość. Oczywiście zdawaliśmy sobie też sprawę, że kiedy tu trafi, trzeba będzie nad nim popracować. Przed podjęciem decyzji porozmawialiśmy. Wiedziałem, że to dobry chłopak. Rozmawiałem też dużo z jego menedżerem. Byłem zadowolony. Miałem dobrze przeczucie odnośnie naszej współpracy – ja do trenowania Arka, a Arek do grania w naszym zespole. Zdecydowaliśmy się na wypożyczenie.
Legia nie dopuszcza możliwości odejścia Radovicia, którym zainteresowali się Chińczycy.
Miroslav Radović może odejść z Legii. Dostał bajeczną ofertę kontraktu z Chin, prawdopodobnie chodzi o drugoligowca – Hebei China Fortune. Z nieoficjalnych informacji wynika, że gwiazdorowi Legii zaproponowano przynajmniej 6 mln zł rocznie. Legia kategorycznie odrzucała możliwość sprzedania swojego lidera, ale wszytko może się wydarzyć. Jeśli Chińczycy dadzą godne pieniądze za piłkarza, a on sam powie, że chce odejść, dostanie zgodę. – Były podchody, ale my teraz w ogóle nie podejmujemy tego tematu, myślimy jedynie o rywalizacji w Lidze Europy – usłyszeliśmy przy Łazienkowskiej. Kluczem do chińskiej propozycji jest osoba Radomira Anticia, byłego selekcjonera reprezentacji Serbii, który pod koniec stycznia został trenerem w Hebei. 67-latek przed tygodniem sprowadził z Manisasporu pomocnika Nenada Milijaša za 600 tys. euro, próbował też skusić Radovicia. Gdyby legionista wciąż miał w umowie kwotę odstępnego (została zniesiona w listopadzie), decyzja należałaby do niego, bo Chińczycy bez problemu zapłaciliby pół miliona euro. Teraz ewentualni chętni muszą najpierw dogadać się z władzami.
Dalej Liga Mistrzów. Zapowiedzi i relacje z wczorajszych meczów. Michał Pol zastanawia się czy Cristiano Ronaldo poznał swój limit. Limit, jaki wyznacza jego organizm?
Być może rację ma jednak hiszpański dziennikarz i autor biografii Leo Messiego i Pepa Guardioli, twierdzący, że Ronaldo, który niedawno obchodził 30. urodziny (zbyt hucznie jak na wieczór po porażce 0:4 z Atletico), po raz pierwszy w karierze poznał granice swego ciała. Coraz częściej i mocniej dopada go przemęczenie, urazy leczą się dłużej, powrót do pełnej formy fizycznej po nich nie następuje tak błyskawicznie. Oczywiście tylko idiota wieszczyłby, że Cristiano Ronaldo się skończył. Do tego jeszcze daleko. Piłkarz twierdzi, że przy jego trybie życia i prowadzenia się, może grać do 40. roku życia. Na pewno optymistycznych wniosków, co do swych szans w starciu z Realem z powodu słabszej formy Portugalczyka nie powinni wysnuwać piłkarze Schalke. Raczej pamiętać konfrontację sprzed roku, którą przegrali 2:9 (1:6 u siebie!). Ronaldo to wciąż zawodnik, który sam może przesądzić losy meczu. A starcie z czwartą drużyną Bundesligi to dla niego okazja doścignięcia Messiego na liście najlepszych strzelców…
Lis wychodzi z ukrycia. Fox Sports mocno walczy o możliwość pokazywania polskiej Ekstraklasy.
Wciąż nie jest jasne, gdzie w przyszłym sezonie zobaczymy mecze Ekstraklasy. Bardzo prawdopodobne, że ligi nie będzie pokazywała tak jak obecnie jedna stacja. Możliwe, że polska piłka w ogóle zniknie z nc+. Do walki mocno wchodzi nowy gracz na rynku, telewizja FOX Sports, światowy gigant telewizyjny. Z otoczenia bliskiego piłkarskiej centrali wiemy, że w styczniu do Warszawy przylecieli Kelly Butler – wiceprezydent Fox Sports na Europę i Afrykę oraz Rik Dovey, dyrektor zarządzający Sky Sports, które podobnie jak Fox należy do imperium Ruperta Murdocha. Menedżerowie sondowali możliwość kupienia praw do…. 1. ligi (…) Zarząd Ekstraklasy odwiedził centrale giganta w Los Angeles, Londynie, Paryżu, a także przyjrzał się działalności Fox Sports w Holandii. Jeśli Amerykanie zgarnęliby wszystkie pakiety, musieliby mecze gdzieś pokazywać. Mogliby to robić w Cyfrowym Polsacie, NC+ albo w kablówkach.
Dalej jeszcze:
– Grajciar ze Śląska zarabia 8 tys. złotych miesięcznie
– Jagiellonia najbardziej polskim zespołem w lidze
– Sobolewski i Małkowski mają ważne kontrakty z Koroną.
Na koniec sprawdźmy, co słychać we Flocie Świnoujście? Chaos trwa. Pani prezes wypowiada się co najmniej mało rozsądnie. I wiadomo też, kim jest tajemniczy inwestor z Izraela.
– Czekamy na wyniki śledztwa. Na razie nie mam jak ustosunkować się do zarzutów. Podobno system kontroli meczów UEFA coś wykazał, ale dla mnie to dziwne – mówi prezes Małgorzata Dorosz. – Obserwowałam ten sparing i niczego podejrzanego nie zauważyłam. A wynik? Trener chciał przetestować nowych zawodników. W pierwszej połowie zagrali nasi, w drugiej obcy. I większości tych testowanych we Flocie już nie ma. Sprawę badają policja niemiecka i polska (…) Nie wiadomo co stanie się z inwestorem, który niedawno postanowił sponsorować zespół ze Świnoujścia. Tajemnicza postać, której personaliów nikt nie ujawnia, zastanawia się nad tym, co dalej robić. – Postanowiliśmy zorganizować konferencję i poinformować, kto pomaga naszemu klubowi. A teraz? W związku z doniesieniami o rzekomym ustawieniu meczów zrobiła się międzynarodowa ofera. Nasz inwestor jest załamany – tłumaczy prezes. Udało nam się do informacji, kim jest ten inwestor. To Gil Szalit. Obywatel Izraela. W świecie piłki postać anonimowa. Działa na rynku budowlanym. Do Floty trafił dzięki prywatnym kontaktom działaczy klubu. Jednym z warunków Szalita było wstawienie do drużyny polecanych przez niego trenerów oraz zawodników.