Byliśmy bardzo ciekawi tego, czy Real poradzi sobie dzisiaj z Deportivo. Piłkarze z Madrytu z pewnością mieli jeszcze w głowach sromotną porażkę z Atletico, co mogło im wiązać nogi. A nawet jeśli zdołali o niej na chwilę zapomnieć, to przypomnieli im kibice, którzy przed pierwszym gwizdkiem wygwizdali Ronaldo i Ancelottiego. Choć bądźmy szczerzy – i tak spodziewaliśmy się, że dzisiaj spokojnie zgarną trzy punkty.
Tymczasem wbrew oczekiwaniom początek spotkania przebiegał pod dyktando Deportivo. Goście wyszli na ten mecz bez żadnych kompleksów, grali zaskakująco otwartą piłkę, co chyba zaskoczył piłkarzy Realu, którzy mieli spore problemy zwłaszcza z Isaakiem Cuencą, który dwukrotnie zagroził bramce Casillasa. Powoli zaczynało pachnieć sensacją… a potem wszystko wróciło do normy.
Pierwsze ostrzeżenie Deportivo otrzymało od Cristiano Ronaldo. Portugalczyk zabawił się z obrońcami w polu karnym i oddał piękny, mierzony strzał, który ku niezadowoleniu Królewskich zatrzymał się na poprzeczce. Kilka minut później śladem Ronaldo poszedł Gareth Bale – Walijczyk minął kilku rywali i huknął z dystansu, a jego strzał jakimś cudem zdołał sparować na poprzeczkę Fabricio.
Pięć minut później bramkarz Deportivo nie miał już jednak nic do gadania. Po zamieszaniu w polu karnym piłka trafiła pod nogi Isco, a to co z nią zrobił Hiszpan, to po prostu majstersztyk. Strzał-marzenie, idealnie podkręcona piłka.
Skoro już jesteśmy przy Isco – wielkie brawa. Nie tylko za bramkę, ale też za spokój w rozgrywaniu i pewność siebie w stykowych sytuacjach. Hiszpan był dzisiaj na boisku czołową postacią, dyrygował grą Realu i nic dziwnego, że gdy schodził z boiska kibice zgotowali mu gorącą owację.
Trochę gorzej zaprezentował się za to Cristiano Ronaldo, który w trzecim ligowym meczu z rzędu nie potrafił trafić do siatki. Choć trzeba przyznać, że Portugalczyk starał się jak mógł i dwukrotnie był blisko szczęścia – za pierwszym razem trafił w poprzeczkę, a w drugiej połowie jego wolej przeleciał minimalnie obok słupka. Mimo to, nie ma sensu go krytykować, zwłaszcza że walnie przyczynił się do zwycięstwa Realu świetnie dogrywając piłkę do Benzemy, który podwyższył na 2:0. Poza tym warto było oglądać ten mecz tylko po to, by zobaczyć co Ronaldo zrobił z Manuelem Pablo…
A Deportivo… cóż, na pewno miało swoje okazje. Drugą połowę rozpoczęli z takim samym przytupem jak pierwszą. Przez kilka minut mocno kotłowało się pod bramką Casillasa, a najbliżej szczęścia był Borges, po którego strzale piłka trafiła w słupek. Niestety, kilkanaście dobrych minut i kilka indywidualnych zrywów piłkarzy to trochę za mało, by rywalizować z Realem. Liczyliśmy na to, że zobaczymy na boisku Cezarego Wilka i faktycznie, zobaczyliśmy. Niestety tylko podczas rozgrzewki, co nie powinno nikogo zdziwić – Polak sam przyznaje, że jego przygoda z Deportivo powoli dobiega końca.