Reklama

Kałwa: Trudy okresu czyli Zimowa Liga Sparingowa

redakcja

Autor:redakcja

13 lutego 2015, 08:36 • 5 min czytania 0 komentarzy

– Odczuwamy trudy ciężkiego okresu… hyyyy… przygotowawczego – jęczał słaniający się na nogach piłkarz po pierwszych czterdziestu pięciu minutach meczu. Jego koledzy czołgali się pionowo do szatni, a na tablicy wyników świeciło szydercze 0:2.

Kałwa: Trudy okresu czyli Zimowa Liga Sparingowa

Znajomy widoczek, n’est-ce pas? No to przyjrzyjmy się zakończonemu właśnie okresowi przygotowawczemu i sprawdźmy czy nasi milusińscy naprawdę mieli się czym zmęczyć.

Są dwie szkoły: falenicka i otwocka. Pierwsza zakłada utrzymanie rytmu meczowego, częste sparingi, bieganie, bieganie, dużo biegania, jeszcze więcej biegania i doraźne rozpoznawanie wszelkich braków bojem. Druga polega na mozolnym ćwiczeniu elementów taktycznych w parach…

Ej, ale ja nie mam pary! – powiedział jeden z piłkarzy, a siny kolor jego oblicza i pozycja zgięta, w podparciu o kolana, sugerowały, że komunikat jest co najmniej dwuznaczny.

…powtarzanych do znudzenia perfekcji na długich i bogato ilustrowanych ćwiczeniach, po których następuje weryfikacja w sparingu, głośna “…mać!” trenera i powtórka z rozrywki w postaci zwiększonej dawki ćwiczeń, zwiększonej dawki treningów oraz zwiększonej frustracji trenera po kolejnej weryfikacji.

Reklama

Przedstawicielem szkoły falenickiej był trener Probierz – Jagiellonia zagrała 13 sparingów, co biorąc po uwagę fakt, że rozegrała je okresie 17 stycznia – 6 lutego jest wynikiem bardziej niż imponującym. 13 meczów w 22 dni – ligowe granie co tydzień powinno być dla piłkarzy Jagiellonii przyjemnym spacerkiem, a przeciwników powinni zabiegiwać… zabiegować… zabiegowywać… jęk a nad przeciwnikami powinni wyraźnie górować kondycją.

Przykładem szkoły otwockiej był Zawisza Bydgoszcz – pięć sparingów, tylko jedna wygrana, nic więc dziwnego, że trener wolał ograniczyć do minimum konieczność oglądania swojej drużyny w akcji. Bo w to, że trener Rumak opracował na rundę wiosenną jakiś „chitry” plan, którego podstawowa „chitrość” polegała na ukrywaniu go przed prasą nie uwierzę.

Znaczy… No, dobra – to jest trener Rumak. Uwierzę.

Zaledwie jeden mecz więcej niż Zawisza rozegrały Śląsk Wrocław, Korona Kielce, Górnik Zabrze i Legia Warszawa – przy czym w przypadku Śląska i Legii do meczów „przedligowych” zaliczyłem także wczorajsze spotkanie w Pucharze Polski – po siedem spotkań zagrały zespoły krakowskie. Piłkarze tych klubów będę mieli o wiele łatwiejsze życie na początku rundy wiosennej.

Niezarżnięci sparingami będą mili więcej sił i mniej kontuzji? – domyśliła się Opinia Publiczna.

Ależ skąd! Poszerza im się paletaż alibi: poza tekstem o „odczuwaniu trudów okresu przygotowawczego” będą mogli skorzystać także z frazy „brakuje nam rytmu meczowego”.

Reklama

Zróżnicowane podejście obowiązywało także w doborze partnerów sparingowych. Legia na przykład wybrała partnerów z wyżej półki: Viktorię Pilzno (lider czeskiej ekstraklasy), Karabach Agdam (mistrz Azerbejdżanu), Zenit Sankt Petersburg (lider ligi rosyjskiej), Dnipro Dniepropietrowsk, Dinamo Bukareszt, a na deser zagrała ze Śląskiem Wrocław. Widać, że zimowe przygotowania warszawiaków ułożone były pod niedaleki mecz z Ajaksem Amsterdam. Nie oszczędzał się także Lech Poznań, którego 5:0 z Metalistem Charków zapisze się złotymi zgłoskami w Wielkiej Księdze Eksperymentalnych Meczów o Pietruszkę.

Bywały jednak przypadki, że zespołu naszej Ekstraklasy grywały z przeciwnikami lotów i lig, łagodnie mówiąc, nienajwyższych. Jedni trenerzy dochodzili do wniosku, że łatwej jest przećwiczyć taktykę na zespole, który nie będzie za bardzo przeszkadzał, inni próbowali zadziałać na swoich piłkarzy psychologicznie i dostarczyć im sparingpartnera „na pożarcie”, żeby po końcowym gwizdku pompować ego piłkarzy okrzykami w rodzaju: „Rozszarpaliście ich! Jesteście wielcy! Lepsi niż Bayern! Dawać teraz Lecha/Legię/Barcelonę!”. Gdy GKS Bełchatów grał w kratkę, trener Kiereś zaordynował sparing z II drużyną, który piłkarze pierwszego składu wygrali gładko 5:0 i od razu nastroje w szatni podskoczyły o piętnaście jednostek plus trzy piosenki w tym jedna nieprzyzwoita.

Trener Probierz poszczuł swoich graczy na trzecioligową Unię Swarzędz, co skończyło się gładkim 6:0 i hattrickiem Macieja Gajosa, a sztab Lechii postanowił wzmocnić psychikę graczy meczem z UD Los Baris, zespołem czwartego poziomu rozgrywkowego w Hiszpanii. Lechiści rozpykali przeciwnika 13:0, na boisku pojawili się chyba wszyscy zakontraktowani Gdańsku gracze, wiara, nadzieja, miłość i grill po meczu… jednym słowem – sielanka.

Królem strzelców zimowego okresu przygotowawczego został właśnie piłkarz Lechii Gdańsk – Kevin Friesenbichler. Strzelił siedem bramek i obrońcy będą chyba musieli na niego uważać w rundzie wiosennej, bo to nie przypadek Bartłomieja Bartosiaka z Bełchatowa, strzelającego cztery bramki rezerwom w jednym meczu, a poza tym koniec-kropka – Friesenbichler grał równo i strzelał gole regularnie.

Po 5 bramek zdobyli Antonio Čolak (Lechia Gdańsk), Grzegorz Kuświk (Ruch Chorzów) i Maciej Gajos (Jagiellonia Białystok), po 4 – Bartłomiej Bartosiak (GKS Bełchatów), Dawid Kownacki Lech Poznań) i Bartosz Śpiączka (Podbeskidzie Bielsko-Biała), a lista zawodników z trzema bramkami na koncie jest długa jak lista niespłacone zobowiązania Wisły Kraków, ale znacznie ciekawsza. Są na niej bowiem piłkarze znani z tego, że trafiać potrafią (Marco Paixao, Mateusz Piątkowski, Kaspar Hamalainen), ale są także tacy o których zapomnieliśmy, że potrafią (Eduards Visnakovs, Jakub Świerczok) oraz tacy, których nigdy byśmy nie podejrzewali, że potrafią (Piotr Malinowski). Trener Smuda może się cieszyć z formy Wilde-Donalda Guerier, trener Jurado – z trzech bramek Bartosza Szeligi, trener Probierz – z utrzymania poziomu przez Łukasza Tymińskiego, do dobrej dyspozycji wrócili Vojo Ubiparip i Marcin Robak, a spośród grona „trzybramkowców” na szczególniejszą uwagę zasługują chyba dwaj mało znani dotąd zawodnicy – Paweł Zięba z GKS Bełchatów i Pawieł Sawckij z Jagielonii Białystok. Ciekawe, czy to tylko taki sparingowy „wyskok”, czy także wiosną pokażą coś ciekawego.

Tabela Zimowej Ligi Sparingowej przedstawia się następująco:

/w przypadku równej liczby punktów decydowała mniejsza liczba meczów/

Co z niej wynika?

Szczerze mówiąc, niewiele. Podobne zestawienia robię co rundę od kilku sezonów i bardzo rzadko wyniki sparingów przekładają się na późniejsze rozgrywki ligowe. Wiadomo, że Wisła sparingi gra słabo, że Lechia świetnie zaczyna, słabiej kończy, ale w tabelach sparingowych jest zawsze w czołówce, co nijak ma się do wiosennych rozgrywek ligowych, że Legia gra rzadko, a zaległości nadrabia potem pucharami… itd, itp.

Z boiskowych efektów zimowego okresu przygotowawczego każdy może sobie wyciągać dowolne wnioski. Rzucając okiem na obecną „tabelę” sparingową można zrozumieć wściekłość i rozgoryczenie trenera Podolińskiego, można zastanowić się, czy w „Ustaw Ligę” nie dokupić jednak Kevina Friesenbichlera lub ze dwóch piłkarzy Górnika Łęczna (siedem wygranych, zero remisów, tylko dwie porażki), można ucieszyć się z powrotu do formy strzeleckiej Grzegorza Kuświka… A można o prostu uznać, że najwyższy czas na rundę wiosenną, bo niektórym zaczyna odbijać lekka szajba, jakieś tabelki dłubią, z fusów wróżą, z dżemu truskawkowego przyszłość czytają…

I wiecie co? Rzeczywiście najwyższy czas na rundę wiosenną.

ANDRZEJ KAŁWA

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
0
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna
Piłka nożna

Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”

Patryk Stec
6
Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
22
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...