Reklama

Derby Madrytu? Raczej: Atletico kontra statyści!

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

07 lutego 2015, 18:40 • 3 min czytania 0 komentarzy

Przed meczem długo zastanawialiśmy się, jaki może być scenariusz tego spotkania. Okoliczności były bowiem dosyć szczególne. Real przystępował do tego starcia z prowizoryczną linią obrony, ale za to z Cristiano Ronaldo w składzie. Eksperci chóralnie podpowiadali Cholo Simeone – zabezpiecz tyły i poczekaj na to, co zrobi przeciwnik. Możliwy scenariusz na to spotkanie? Dajcie spokój, po zaledwie dziesięciu minutach gry każdy z nich wylądował w koszu.

Derby Madrytu? Raczej: Atletico kontra statyści!

Cholo i jego piłkarze nie mieli zamiaru na nic czekać. Nie w głowie im było dostosowywanie się do gry lidera La Liga. To oni chcieli dziś dyktować warunki. Zaprosili Real do zabawy. To mógł być naprawdę wielki mecz. Taki, który ze względu na świetną grę obu drużyn, wymianę ciosów i zwroty akcji, będziemy pamiętać długimi latami. Nie był, bo Real nie przyjął zaproszenia. Nie mógł, nie potrafił. Nie spodziewaliśmy się takiej sytuacji, ostatni raz taki Real widzieliśmy chyba w listopadzie 2010 roku, kiedy to brutalnie Królewskich zniszczyła Barcelona. Później jeszcze wiele razy Real schodził z boiska pokonany, ale zawsze podejmował rękawice.

Dziś tylko prosił o najmniejszy wymiar kary.

Zastanawiamy się, który obrazek z ludźmi Realu z tego meczu zapamiętamy? Ronaldo, który po nieudolnym dryblingu, pokornie wsłuchuje się w kpiące z niego trybuny? Varane, na którego twarzy było wypisane, że właśnie zagrał najgorszy mecz w karierze? A może bezsilnie spoglądający na ławkę rezerwowych Ancelotti? Każdy z nich wyraża to samo: kompletną bezradność.

Żaden z Królewskich nie może zostać po tym meczu rozgrzeszony. Casillas z klopsem przy pierwszej bramce. Obrona? Może poza Carvajalem, pozwalała piłkarzom Atletico na wszystko. Isco – mniej strat niż dzisiaj zaliczył chyba do tej pory w całym sezonie. Kroos musiał ratować się głupimi faulami. No i słynne BBC, którego poziom wypada tylko przemilczeć. Cztery stworzone sytuacje. Groźnych – 0.

Reklama

Tyle o statystach, i tak poświęciliśmy im już zbyt dużo miejsca. Czas oddać królom to, co królewskie. Nie zdziwimy się jeśli jutro przeczytamy, że to najlepszy mecz Los Colchoneros za kadencji Simeone. Szczerze mówiąc, sami nie przypominamy sobie lepszego. – Wszyscy mówią o tym, że gramy brutalnie i przekraczamy granice, a nikt nie zauważa tego, że jak gramy w piłkę – mówił przed spotkaniem Juanfran. No cóż, po takim meczu będzie na odwrót.

Koncert. Ciężko kogoś wyróżnić, każdy dołożył to wyniku swoją cegiełkę. Kiedy kilka minut po pierwszym gwizdku z boiska z powodu kontuzji schodził Koke i na problemy zdrowotne narzekał Godin, mogło się wydawać, że sytuacja robi się nieciekawa. Nic z tych rzeczy. Dwa szybkie ciosy i po sprawie. Najpierw Tiago z pomocą Casillasa, a później…

…Saul Niguez postanowił zakończyć plebiscyt na trafienie sezonu.

Dalsza cześć meczu była już tylko kopaniem leżącego. Skończyło się to wszystko wynikiem 4-0? Wysoko? Przed meczem odpowiedzielibyśmy, że tak. Natomiast po – wymiar kary mógł być znacznie wyższy.

Kompleks Atletico. Jeśli piłkarze Realu nie zdążyli się go jeszcze nabawić, to teraz mają to jak w banku. Regularny oklep od rywala zza miedzy. Czy można sobie wyobrazić coś bardziej upokarzającego?

Reklama

Najnowsze

Hiszpania

Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Radosław Laudański
0
Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Hiszpania

Hiszpania

Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Radosław Laudański
0
Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego
Hiszpania

Ancelotti: Naszą Złotą Piłką jest Liga Mistrzów, którą wygraliśmy

Patryk Stec
4
Ancelotti: Naszą Złotą Piłką jest Liga Mistrzów, którą wygraliśmy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...