Wiecie, że Cuadrado do Londynu przeprowadza się razem z matką? Dość unikalny ruch jak na piłkarza, który w tym roku skończy 27 lat, prawda? Zanim jednak zaczniecie Kolumbijczyka nazywać maminsynkiem, posłuchajcie historii wyjaśniającej tę zagadkę: 1992 rok, Necocli nad brzegiem Oceanu Spokojnego, Kolumbia. Mały Juan chowa się pod łóżkiem, gdy do domu włamuje się uzbrojony człowiek. Niedługo później dziecko słyszy strzał. To ojciec, Guillermo, zostaje zastrzelony przez – jak się podejrzewa – członka kolumbijskiej mafii. Sprawca nigdy nie zostanie złapany, a Juanowi pozostanie jedynie mama, wówczas ledwie dwudziestoletnia.
Marceli Cuadrado uda się sprawić, by syn poradził sobie z traumą dzieciństwa. Nie pozwoli mu zboczyć na złą drogę, do spółki z futbolem wyprowadzi go na ludzi. Razem zbudują unikalną, bardzo bliską więź, a Juan w obliczu sławy i wielkiej kasy nie poprzestanie na – przykładowo – kupieniu rodzinie domu w Ameryce Południowej, tylko zabierze matkę ze sobą. Marcela cieszyła się urokami Florencji, a teraz zasmakuje londyńskiego zgiełku.
Marcela Cuadrado. Mówi, że będzie razem z synem dopóki ten sam nie założy własnej rodziny.
Jeśli mielibyśmy jednym słowem podsumować przenosiny Cuadrado na Stamford Bridge, to powiedzielibyśmy: wreszcie. Wreszcie jeden z najlepszych skrzydłowych świata będzie mógł regularnie sprawdzać się na największej scenie, wreszcie będzie oglądany przez całą piłkarską Europę. Z całym szacunkiem dla Fiorentiny, Ligi Europejskiej i Serie A, to jednak rozgrywki dekoderów nie sprzedające, gigantami ramówek nie będące. Mecze “The Blues”, Premier League, Ligi Mistrzów? O, tu już jak najbardziej.
Trzeba powiedzieć jasno: Cuadrado to piłkarz na dzisiejsze czasy unikalny. Chelsea ściąga właśnie kolejnego obok Diego Costy “street footballera“, bo miejscem, które futbolowo ukształtowało Juana, były ulice Necocli i Medellin. Granie od rana do wieczora, bezpardonowa rywalizacja ze starszymi od siebie, środowisko, które najbardziej ceniło technikę, błyskotliwość i indywidualne popisy. To wszystko wykuło dzisiejszy pakiet umiejętności Kolumbijczyka, ze wszystkimi plusami (nieszablonowość, szeroka gama zwodów, świetny strzał), ale i wadami (nadmierna agresja, problemy z taktyką i kryciem).
Zwróćcie też uwagę na to, jak wiele widzi na boisku, a także jak często jest faulowany
– Facet, jak przemyciłeś skuter na boisko? – zagaił kiedyś po meczu Luca Toni do Cuadrado. Fantastyczna szybkość, zwrotność, balans, to jak twierdzi Marcela dary od Boga, bez których jej syn nie osiągnąłby tak wiele, ale których udało mu się też nie zmarnować. We Włoszech mówiono o nim, że na bosaka wygrałby wyścig z gazelą. Nie tylko na setkę, bo cechuje go również wytrzymałość, dzięki której zasuwa na piątym biegu od pierwszej do ostatniej minuty.
Zaczynacie już mieć obraz tego, z kim za chwilę do czynienia będą mieli obrońcy w Premier League? W Serie A nie było lepszego dryblera, James Horncastle nazwał go nawet wielkim oszustem, nie mając na myśli nurkowania (choć i to Juanowi nieobce), a zdolności wywiedzenia w pole obrońcy. Cuadrado ma też naprawdę dobry strzał, piętnaście goli w zeszłym sezonie mówi samo za siebie. Zrozumcie teraz ten dylemat defensora: co zrobi Kolumbijczyk? Wykorzysta szybkość czy technikę przy kiwce? Pójdzie aż do linii i będzie chciał wrzucać, czy zetnie do środka i strzeli? To może być koszmar dla wielu graczy rywali Chelsea, jeśli tylko Juan zostanie odpowiednio ustawiony.
Montella lubił rzucać Cuadrado po różnych miejscach boiska, co też uczyniło Kolumbijczyka wszechstronniejszym. Zmieniał flanki, grał z boku defensywy, ale i bywały okresy meczowe, że występował na dziesiątce, a nawet jako snajper. W linii ataku mógł spełnić marzenia: jego dziecięcym idolem był Il Fenomeno. Nie ten zabójca pola karnego z późnego Galacticos, ale jednoosobowa maszyna do niszczenia drużyn z czasów Barcelony i pierwszego sezonu w Interze, czyli sprzed kontuzji. Nawet na mundialu Cuadrado mówił otwarcie: – Jeśli spotkam tu Ronaldo, nie będę się wstydził poprosić o autograf i zrobienie wspólnego zdjęcia.
Cóż, mundial w wykonaniu Kolumbijczyka był taki, że kto wie, czy panowie nie wymieniliby się autografami. Jeśli już wspomnienia brazylijskich aren zatarły się w waszej pamięci, to przypominamy: Cuadrado był obok Jamesa Rodrigueza największą gwiazdą “Los Cafeteros”. Na nich dwóch spoczywało kreowanie gry ofensywnej i umówmy się, źle im to wcale nie szło. Prawoskrzydłowy bandy Pekermana został nawet do spółki z Kroosem najlepszym asystentem mistrzostw, choć przecież zagrał mniej meczów. To była jego pierwszy randka z największą piłkarką sceną (w Lidze Mistrzów nigdy nie wystąpił, dla Chelsea może zagrać w tych rozgrywkach już wiosną) i co tu dużo mówić: sprawdził się, ustawiając do kąta wiele bardziej uznanych nazwisk.
Zombie cieszynka Cuadrado z mundialu
Jednak wciąż wielu ma wątpliwości, czy to odpowiedni kandydat na żołnierza Mourinho. Eksperci podkreślają, że Mou wymaga bardzo ścisłej dyscypliny taktycznej, a tu Kolumbijczyk ma wyraźne braki. Przy odbiorze pracuje głównie szybkością, a nie ustawieniem, z którym ma problemy i to mimo, iż przecież wielokrotnie bywał defensorem, swego czasu kreowano go nawet na następcę Daniego Alvesa w Barcelonie.
Inni zwracają uwagę na mentalność. Cuadrado to luzak, żartowniś w szatni, jeden z pomysłodawców komicznych cieszynek Kolumbii na MŚ, a wprowadzający podobne zwyczajnie również w Fiorentinie. Prasa włoska nazywała go wręcz niedojrzałym, mającym problemy z kontrolowaniem siebie, przez co łapał tak wiele kartek. Krytycy twierdzą, że angielskie tabloidy szybko wezmą go na celownik, a charakterologicznie on i Mou to zupełnie inna bajka – z jednej strony trener żądający pełnego poświęcenia dla taktycznego planu, a z drugiej bazujący na ryzykownych akcjach piłkarz. Warto też zwrócić uwagę, że 27 lat to owszem, świetny piłkarsko wiek, ale czy na pewno dla gracza, którego tak istotnym elementem gry jest szybkość? Gdy Krasiciowi zbliżającemu się do trzydziestki wysiadł gaz, skończył się błyskawicznie.
Cuadrado i James żartujący z Armero na jednym ze zgrupowań
Cokolwiek by jednak o Cuadrado powiedzieć, to nie zmanierowana gwiazdka. Wszyscy podkreślają, że to bardzo skromny chłopak, pozbawiony rozbuchanego ego, a to może pomóc w aklimatyzacji i kontaktach z Mourinho. Swoją rolę może odegrać też Marcela, która pomoże synowi, by nie zapomniał po co przyjechał do Anglii – grać w piłkę, podbić Stamford Bridge, a nie dąsać się czy chodzić po klubach. Żeby tylko ta osobliwa para nie wywołała nowej mody: owszem, kupimy cię, ale tylko w pakiecie z mamą!