Reklama

Na Węgrzech błyszczał, przepadł w Newcastle i Rodzie. Tamas Kadar

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

29 stycznia 2015, 11:38 • 5 min czytania 0 komentarzy

W marcu skończy 25 lat. Regularnie dostaje powołania do reprezentacji Węgier. Wcześniej przeszedł wszystkie szczeble kadr juniorskich. W Disogyori VTK przejął opaskę kapitana, a dziennik „Nemzeti Sport” wybrał go do dziesiątki najbardziej wartościowych zawodników ligi. Jednak za granicą, gdziekolwiek był, tam sobie nie poradził. Latem zeszłego roku mocno zabiegała o niego Wisła Kraków. Teraz Węgier Tamas Kadar podpisze 3,5-letni kontrakt z Lechem Poznań.

Na Węgrzech błyszczał, przepadł w Newcastle i Rodzie. Tamas Kadar

Przeglądamy archiwalne teksty, wypowiedzi, skróty meczów, statystyki – próbując rozgryźć, jaki naprawdę to zawodnik. Pół roku temu Węgrzy byli już niemal dogadani z Wisłą Kraków. Chętni by go wypożyczyć z opcją transferu definitywnego, ale sam Kadar nie zachwycił się warunkami finansowymi, jakie mu zaoferowano. W jego miejsce do Krakowa trafił więc inny Węgier – Richard Guzmics i nieźle daje radę.

Guzmics – o trzy lata starszy, dużo bardziej ograny w swoim kraju (różnica ponad 100 meczów). Kadar za to już z pewnym międzynarodowym doświadczeniem, bardziej perspektywiczny i ostatnio również bardziej doceniany przez selekcjonera kadry. Na pierwszy rzut oka – porównanie wypada lekko na korzyść nowego nabytku poznaniaków. Bogusław Leśnodorski napisał wczoraj na Twitterze: – Na mieście mówią, że Lech negocjuje stopera. Inicjały TK. Dobry jest, ale my odpuszczamy.

Kiedyś – faktycznie, zapowiadał się… prawie niczym Krystian Bielik. Miał 17 lat, grał w kadrze Węgier do lat 19, kiedy zaczęły kusić go angielskie kluby – równolegle Bolton oraz Newcastle. – Dla tak młodego chłopaka obie opcje były bardzo atrakcyjne, ale Bolton widział mnie jako lewego obrońcę. Zdecydowanie wolałem grać na stoperze – mówił później. Newcastle zapłaciło za niego prawie milion funtów.

0,,10278~10014076,00

Reklama

Kadar był w Anglii niespełna pięć lat, od 2008 do 2012 roku.

Nigdy nie zagrał w Premier League. Parę razy usiadł na ławce rezerwowych. Trafił na parszywy okres, kiedy w klubie non stop zmieniali się menedżerowie, a „Sroki” w końcu spadły z ligi. W Championship młody Węgier pokazał się 13 razy… Mimo degradacji, ciągle miał z kim rywalizować i od kogo się uczyć. W obronie regularnie grali Steven Taylor i Fabricio Coloccini. Sporo Jose Enrique. Później o szansę zaczął dopominać się James Perch. W przednich formacjach Newcastle też dysponowało plejadą solidnych zawodników (Nicky Butt, Jonas Gutierrez, Kevin Nolan, Andy Caroll, Peter Lövenkrands), tak więc po roku wróciło do Premier League. A Kadar znów stał się niepotrzebny.

Trenował z pierwszym zespołem, ale grał wyłącznie w rezerwach – przez pewien czas nawet z opaską kapitana. – Nigdy tej próby nie żałowałem – przekonuje po latach w rozmowach z dziennikarzami w swoim kraju. – Były chwile bardzo dobre, kiedy cały czas mogłem czuć się członkiem pierwszego zespołu Newcastle. Ciągle czegoś się uczyłem. Pojawił się taki moment, kiedy – przy kontuzjach Taylora i Colocciniego – wydawało się, że dostanę szansę, ale w końcu Alan Pardew zdecydował się mnie wypożyczyć. Węgier trafił do Huddersfield Town, gdzie przekonanie do jego umiejętności miał menedżer Lee Clark. Niestety, szybko złamał nogę i kilka miesięcy znów miał z głowy.

Niewykluczone, że właśnie przez to, gdy wreszcie w 2012 roku trafił do Rody Kerkrade, uciekł z Holandii jak tylko okazało się, że nie gra regularnie. – Trener prosił o cierpliwość, przekonywał, że w końcu wywalczę swoje pewne miejsce, ale ja nie chciałem dłużej czekać – relacjonował. – Nie jestem typem zawodnika zadowolonego z siedzenia na ławce. Może jak będę miał 35 lat to zmienię zdanie, ale na razie wychodzę z założenia, że piłkarz rozwija się grając. Tego mi ostatnio bardzo brakowało.

No i tu jest problem.

Chłopak mówi z sensem, ale jednak Roda to w jego CV spora wyrwa. To że nie dał rady w Newcastle – zrozumiałe. Ale w Kerkrade, z Kurtą, Lebedyńskim – w drużynie, która traciła masę goli i naprawdę nie dysponowała klasowymi obrońcami? W omawianym sezonie 2012/2013 straciła w Eredivisie 69 goli w 34 meczach, a Kadar zagrał tam tylko kilkanaście razy i zwinął się na Węgry.

Reklama

Mikołaj Lebedyński, który na łamach serwisu 2×45.info już zdążył dość jednoznacznie wypowiedzieć się na ten temat, nie wydaje się być Węgrem zachwycony. – Przychodził do nas jako środkowy obrońca i szczerze mówiąc, na tej pozycji prezentował się tak sobie. Po czerwonej kartce zaczął występować na lewej obronie, ale nie dostał wielu szans. Nikt go z klubu nie wyganiał, jednak to bardzo ambitny chłopak, szukał gry za wszelką cenę  i postanowił wrócić do ojczyzny – mówi.

kadar_tamas_3-555x352

Miał 23 lata – chciał grać więcej.

I dostał czego chciał – w Dyosgiori, wówczas piątej drużynie węgierskiej ekstraklasy, gdzie kopał nota bene ze świetnie znanym wszystkim psujem z Podbeskidzia – Ladislavem Rybanskym. Z miejsca stał się podstawowym stoperem. Według miejscowych dziennikarzy, przez minione półtora roku był topowym zawodnikiem całej ligi. Wrócił też do kadry, gdzie dla odmiany w każdym meczu selekcjoner wystawiał go na lewej stronie. W perspektywie transferu do polskiej ligi to ważna informacja, bo przeciez za pół roku kontrakty z Lechem wygasają Barremu Douglasowi i Luisowi Henriquezowi.

Dyosgiori, z którego odchodzi, zajmuje dziś trzecie miejsce w węgierskiej ekstraklasie. Jesienią minionego roku zakwalifikowało się do eliminacji Ligi Europy, ale po wyeliminowaniu Liteksu Łowecz w drugiej rundzie, zebrało brutalne lanie od Krasnodaru: 1-8 w dwumeczu. To też coś nam pokazuje.

Szukając plusów: Kadar, po pięciu latach na Wyspach, biegle posługuje się angielskim, więc przynajmniej temat aklimatyzacji w Polsce powinien być mniejszym problemem niż w przypadku wielu Węgrów. – Polska byłaby dla mnie dobrą odskocznią do takich lig jak niemiecka, francuska czy angielska. Moje serce zawsze będzie szczególnie blisko Anglii, chciałbym tam jeszcze kiedyś wrócić – mówił parę miesięcy temu. Wówczas pytany jeszcze o możliwość transferu do Wisły Kraków.

Półroczny epizod w Kerkrade wygląda alarmująco, ale z drugiej strony – czas i doświadczenie zawsze robią swoje. Póki co wypada zaufać w dobre rozeznanie poznaniaków na tym rynku.

Aktualizacja:  Istniała szansa, że Kadar – zamiast do Lecha – trafi do Lechii Gdańsk. Ostatecznie sprawa na korzyść Kolejorza rozstrzygnęła się dopiero wczoraj. Wedle naszych informacji, Węgrzy dostaną za swojego zawodnika 375 tysięcy euro plus procent od kolejnego transferu. 

Paweł Muzyka

Najnowsze

Ekstraklasa

Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…

Maciej Szełęga
7
Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…
1 liga

Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Damian Popilowski
3
Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...