Od czego by tu zacząć, jak nie od Nowego Roku? Otóż cały świat przywitał tenże milionami rac (tylko w Niemczech poszło na to 125 mln euro), ostrzelano wszystkie możliwe miasta i wsie, u nas nawet Stadion Narodowy – a UEFA cicho! I ta organizacja antyrasistowska cicho – a przecież race i flary tylko białe i czerwone. I nikt nie spłonął, choć w powietrzu unosił się zapach palonej siarki. Ha, to dowodzi, że nas, piłkarskich kibiców ma się za debili.
Na moim Sylwestrze miałem zajebisty pokaz ogni na Placu Grzybowskim – od którego lepszy był tylko pokaz Polski Walczącej na Legia – Górnik, bo bardziej pomysłowy niż zwykłe strzelanie w niebo. No i – jako że świat jest mały – okazuje się, iż gościom do kolacji przygrywa pianista wysokiej klasy (jak i Scott Joplin), i mówi do mnie – jak połowa gości – Panie Pawle. No i szybko się okazuje, iż to kibic futbolowy, z Legią na razie 80 wyjazdów i kilka razy wpierdol, ale się wkręcił. I mówi fajną rzecz: – W teatrach, gdzie gram z artystami najwyższej klasy, nie mogę powiedzieć że jestem kibicem i robię wyjazdy po Polsce i Europie, bo mają nas za chuliganów. A na Legii, nie mogę się przyznawać, że gram na fortepianie i jestem muzykiem!
Taa, porąbane jest to życie. Tu wolno, tam nie wolno. Wolno strzelać 31, a 1 już nie. Tu wolno kibicować, a tam nie wolno.
To tak, jakby kilka dni w roku, albo w kilku miejscach, wolno było grać (tak jest z kasynami w Ameryce – wolno u Indian, bo pokrzywdzeni, nie nada w stolicy).
No, w każdym razie powtórzę JP II – nie lękajmy się, i powtórzę innego JP – róbmy swoje.
A mój muzyk z chęcią odegrał dla mnie Sen o Warszawie, bo w końcu to nasze miasto i nasze sny. Kilka osób nauczyłem śpiewać.
* * *
Ale żeby było wspanialej – trafiłem jeszcze do kasyna na ruletę i wtopa – a jaki pierwszy dzień taki cały rok. Ale… żadnego piłkarza nie zobaczyłem, trenera, sędziego – podupada nasz światek półświatek. A czemu wspaniale? Bo następnym razem wygram.
* * *
Tegoż 1 stycznia oglądałem, jak co roku, noworoczny koncert filharmoników wiedeńskich, z fantastycznym zwieńczeniem – Nad pięknym modrym Dunajem, i Marszem Radetzkyego. I dyrygent, fenomenalny Zubin Mehta, dyrygował nie tylko ogromną orkiestrą, ale i… widownią. To znaczy raz klaskał jeden sektor, raz inny. Ciszej, lub głośniej. Czasem Mehta wyciszał – a czasem wywoływał eksplozję radości. Pomyślałem, że to samo, dokładnie, robią kibice piłkarscy na najlepszych stadionach. Są wspaniałą orkiestrą, równie godną uznania jak ci ze sceny. Trzeba jedynie – dyrygenta. W Polsce nie ma takiego reprezentacja Polski niestety.
* * *
No, nie ma i na Barcelonie. Akurat młody chłopak wręczył mi nowy magazyn futbolowy – Boisko. To Tomek Zieliński, syn Jacka, tego trenera, który wspaniale wygrał ostatnie mistrzostwo z Lechem. Nie będę oceniał, to czytelnicy ocenią nogami, ale tam fajny wywiad z Muńkiem Staszczykiem. I On mówi, że nie trawi Ligi Mistrzów i tamtego kibicowania. I takie zdanie: – Na Barcelonie to słychać jak ktoś kichnie…
Nie wiem, dawno nie byłem, więc postanowiłem się wybrać. Póki mam czas.
* * *
A na razie, w poniedziałek, do Dębicy na turniej kopanej – stamtąd i z okolic pochodzi wielu znakomitych ludzi. Dla futbolu znacie pewnie (Kłak, Piszczyk, Podbrożny, Zieliński i setka innych), ale nie tylko. Oto poznany przeze mnie w Święta mistrz rajdowy starych samochodów też z okolic Nowego Sącza i mówi (tłumacząc skąd ma na auta po milionie euro sztuka): – Czy wiesz, Paweł, że z okolic Podgórza pochodzi trzydzieści procent polskich miliarderów? Z jednej chłopskiej okolicy? Ano był tam niegdyś jeden hrabia czy szlachcic, właściciel wielu wiosek, no i strasznie był za kobietami. Więc jeździł bryczką po okolicy, a jak zobaczył coś ciekawego, wołał do służby: „Umyć mi ją, szybko!”. No i dorobił się aż 250 (dwustu pięćdziesięciorga dzieci). I każde dostało dobre geny – pracowitości i mądrości.
Nie wiem, jakie ja geny zostawię, ale 250 nie wyrobię.
* * *
Aha, w tym Magazynie Boisko (nie sadzę, by przetrwał kilka numerów, za drogi papier i za wysoka cena) niezły tekst jakiegoś menedżera. O tym, że od kwietnia każdy kontrakt piłkarza z menedżerem traci ważność i jak ktoś chce, trzeba spisać go od nowa. I tak mimochodem pada nazwisko Lewandowskiego.
No to przyjmuję zakład, że w niejednej dupci się pali.
* * *
Na Weszło tekst o największych zaskokach zeszłego roku, pomysł niezły, ale i takie zaskakujące dziwowanie się, że ten piłkarz to z rezerw, inny ze śmietnika, trzeci ze straganu, czwarty z psychuszki… Otóż nie należy się dziwić temu, skąd biorą się piłkarze. Zawsze z ostatniej ławki.
Zawsze najlepszymi będą ci, którzy nie byli prymusami, ani grzecznymi dzieciakami.
Dobry piłkarz to bandyta. A trener – klasyczne powiedzenie Smudy – musi być hersztem bandy.
* * *
Jutro chyba Trzech Króli. W futbolu mamy Messiego, Krystynę i Neuera. Dla mnie ten ostatni, bo ma i Ligę Mistrzów i Mistrzostwo Świata.
A w ogóle, zawsze chciałem mieć kogoś takiego na bramce. Bo gole strzelałem sam.