Reklama

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

redakcja

Autor:redakcja

05 stycznia 2015, 12:13 • 4 min czytania 0 komentarzy

Od czego by tu zacząć, jak nie od Nowego Roku? Otóż cały świat przywitał tenże milionami rac (tylko w Niemczech poszło na to 125 mln euro), ostrzelano wszystkie możliwe miasta i wsie, u nas nawet Stadion Narodowy – a UEFA cicho! I ta organizacja antyrasistowska cicho – a przecież race i flary tylko białe i czerwone. I nikt nie spłonął, choć w powietrzu unosił się zapach palonej siarki. Ha, to dowodzi, że nas, piłkarskich kibiców ma się za debili.

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

Na moim Sylwestrze miałem zajebisty pokaz ogni na Placu Grzybowskim – od którego lepszy był tylko pokaz Polski Walczącej na Legia – Górnik, bo bardziej pomysłowy niż zwykłe strzelanie w niebo. No i – jako że świat jest mały – okazuje się, iż gościom do kolacji przygrywa pianista wysokiej klasy (jak i Scott Joplin), i mówi do mnie – jak połowa gości – Panie Pawle. No i szybko się okazuje, iż to kibic futbolowy, z Legią na razie 80 wyjazdów i kilka razy wpierdol, ale się wkręcił. I mówi fajną rzecz: – W teatrach, gdzie gram z artystami najwyższej klasy, nie mogę powiedzieć że jestem kibicem i robię wyjazdy po Polsce i Europie, bo mają nas za chuliganów. A na Legii, nie mogę się przyznawać, że gram na fortepianie i jestem muzykiem!

Taa, porąbane jest to życie. Tu wolno, tam nie wolno. Wolno strzelać 31, a 1 już nie. Tu wolno kibicować, a tam nie wolno.

To tak, jakby kilka dni w roku, albo w kilku miejscach, wolno było grać (tak jest z kasynami w Ameryce – wolno u Indian, bo pokrzywdzeni, nie nada w stolicy).

No, w każdym razie powtórzę JP II – nie lękajmy się, i powtórzę innego JP – róbmy swoje.

Reklama

A mój muzyk z chęcią odegrał dla mnie Sen o Warszawie, bo w końcu to nasze miasto i nasze sny. Kilka osób nauczyłem śpiewać.

* * *

Ale żeby było wspanialej – trafiłem jeszcze do kasyna na ruletę i wtopa – a jaki pierwszy dzień taki cały rok. Ale… żadnego piłkarza nie zobaczyłem, trenera, sędziego – podupada nasz światek półświatek. A czemu wspaniale? Bo następnym razem wygram.

* * *

Tegoż 1 stycznia oglądałem, jak co roku, noworoczny koncert filharmoników wiedeńskich, z fantastycznym zwieńczeniem – Nad pięknym modrym Dunajem, i Marszem Radetzkyego. I dyrygent, fenomenalny Zubin Mehta, dyrygował nie tylko ogromną orkiestrą, ale i… widownią. To znaczy raz klaskał jeden sektor, raz inny. Ciszej, lub głośniej. Czasem Mehta wyciszał – a czasem wywoływał eksplozję radości. Pomyślałem, że to samo, dokładnie, robią kibice piłkarscy na najlepszych stadionach. Są wspaniałą orkiestrą, równie godną uznania jak ci ze sceny. Trzeba jedynie – dyrygenta. W Polsce nie ma takiego reprezentacja Polski niestety.

* * *

Reklama

No, nie ma i na Barcelonie. Akurat młody chłopak wręczył mi nowy magazyn futbolowy – Boisko. To Tomek Zieliński, syn Jacka, tego trenera, który wspaniale wygrał ostatnie mistrzostwo z Lechem. Nie będę oceniał, to czytelnicy ocenią nogami, ale tam fajny wywiad z Muńkiem Staszczykiem. I On mówi, że nie trawi Ligi Mistrzów i tamtego kibicowania. I takie zdanie: – Na Barcelonie to słychać jak ktoś kichnie…

Nie wiem, dawno nie byłem, więc postanowiłem się wybrać. Póki mam czas.

* * *

A na razie, w poniedziałek, do Dębicy na turniej kopanej – stamtąd i z okolic pochodzi wielu znakomitych ludzi. Dla futbolu znacie pewnie (Kłak, Piszczyk, Podbrożny, Zieliński i setka innych), ale nie tylko. Oto poznany przeze mnie w Święta mistrz rajdowy starych samochodów też z okolic Nowego Sącza i mówi (tłumacząc skąd ma na auta po milionie euro sztuka): – Czy wiesz, Paweł, że z okolic Podgórza pochodzi trzydzieści procent polskich miliarderów? Z jednej chłopskiej okolicy? Ano był tam niegdyś jeden hrabia czy szlachcic, właściciel wielu wiosek, no i strasznie był za kobietami. Więc jeździł bryczką po okolicy, a jak zobaczył coś ciekawego, wołał do służby: „Umyć mi ją, szybko!”. No i dorobił się aż 250 (dwustu pięćdziesięciorga dzieci). I każde dostało dobre geny – pracowitości i mądrości.

Nie wiem, jakie ja geny zostawię, ale 250 nie wyrobię.

* * *

Aha, w tym Magazynie Boisko (nie sadzę, by przetrwał kilka numerów, za drogi papier i za wysoka cena) niezły tekst jakiegoś menedżera. O tym, że od kwietnia każdy kontrakt piłkarza z menedżerem traci ważność i jak ktoś chce, trzeba spisać go od nowa. I tak mimochodem pada nazwisko Lewandowskiego.

No to przyjmuję zakład, że w niejednej dupci się pali.

* * *

Na Weszło tekst o największych zaskokach zeszłego roku, pomysł niezły, ale i takie zaskakujące dziwowanie się, że ten piłkarz to z rezerw, inny ze śmietnika, trzeci ze straganu, czwarty z psychuszki… Otóż nie należy się dziwić temu, skąd biorą się  piłkarze. Zawsze z ostatniej ławki.

Zawsze najlepszymi będą ci, którzy nie byli prymusami, ani grzecznymi dzieciakami.

Dobry piłkarz to bandyta. A trener – klasyczne powiedzenie Smudy – musi być hersztem bandy.

* * *

Jutro chyba Trzech Króli. W futbolu mamy Messiego, Krystynę i Neuera. Dla mnie ten ostatni, bo ma i Ligę Mistrzów i Mistrzostwo Świata.

A w ogóle, zawsze chciałem mieć kogoś takiego na bramce. Bo gole strzelałem sam.

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...