Absolutnie niesamowite jak potężni ignoranci sprawują nad nami władzę. Jak lekko, jak bezczelnie i bez jakiejkolwiek refleksji są w stanie ładować nam dowolny kit, choćby tak oderwany od rzeczywistości, jak stek bzdur zaproponowany nam przez wojewodę pomorskiego, Ryszarda Stachurskiego. Nie mam pojęcia, dlaczego szeroko pojęta kasta polityczna do tej pory nie postarała się o neutralizujące podobnych zachowań. Jak mamy wierzyć, że któraś mądra głowa z PO, PiS-u czy jakiejkolwiek innej partii mówi prawdę w dowolnej kwestii, skoro w tak banalnym temacie jak bezpieczeństwo na piłkarskich stadionach kompromitują się z częstotliwością przekraczającą wszelkie normy?
Skąd ta furia w czasie świątecznym, sprzyjającym uśmiechom i refleksji? Cóż, zirytował mnie oczywiście ciąg dalszy reakcji na oprawę pirotechniczną Lechii Gdańsk. Decyzja Komisji Ligi była ostra – osoby z sektora, na którym odpalono race nie będę mogły kupić biletów na najbliższy mecz, do tego trzydzieści tysięcy złotych grzywny i cztery mecze zakazu wyjazdowego. Ostra przede wszystkim ze względu na przerwanie meczu, które karane jest w sposób kompletnie inny, niż odpalenie piro bez konieczności zatrzymywania gry i tym samym przedłużania telewizyjnej transmisji. Ostra jednak także dlatego, że Komisja Ligi od kilku, może nawet kilkunastu miesięcy prowadzi swoisty taniec na linie.
Z jednej strony – wojewodowie, którym decyzje KL wytrącają z ręki argumenty dotyczące zamykania stadionów. Z drugiej – kibice, dbanie o frekwencje i atrakcyjność całego widowiska, które bez ultrasów i dopingu – nie oszukujmy się – sporo traci. Komisja próbuje więc karać na tyle mocno, by wojewodowie nie musieli “poprawiać” dodatkowymi decyzjami, a jednocześnie na tyle łagodnie, by nie zabić do cna atmosfery na kolejnych stadionach. Podobny taniec na linie uprawia każdy, kto patrzy nieco szerzej, niż tylko słupki poparcia w sondażach.
Tak zachowuje się nie tylko Bogusław Leśnodorski, który doskonale wie, że ogromne przychody z ciuchów nie pochodzą z kosmosu, tylko z kibicowsich kieszeni, także tych z ostrzejszej strony trybun, ale i choćby Hans-Joachim Watzke z Borussii Dortmund, który konsekwentnie broni polityki tanich biletów na mecze BVB, bo “kibice muszą czuć, że to ich klub, a nie właśność kogoś z Kataru czy Abu Dhabi”. Takie balansowanie jest w tym biznesie koniecznością, więc absolutnie nie dziwi postawa organu dyscyplinarnego przy spółce Ekstraklasa SA.
Problem pojawia się jednak wówczas, gdy do gry wchodzi polityka. Polska polityka. Ta zawsze wjeżdża z butami, rozwala błoto po wszystkich dywanach, gościom daje po mordzie, tłucze połowę talerzy, zabiera całą wódkę i wychodzi. W świecie, gdzie każdy czterokrotnie myśli nad każdą wypowiedzią i każdym posunięciem, ładuje się bez pardonu i jakiejkolwiek refleksji. Z dystansu wygląda to niesamowicie uroczo – grupa jakichś jajogłowych okularników debatuje, rozważa, analizuje i radzi, pochyla się nad naukowymi teoriami dotyczącymi bezpieczeństwa, czerpie wiedzę od zagranicznych autorytetów, porównuje skuteczność różnych strategii, a nagle zwala im się na głowy wielki osiłek, który po chamsku, bez jakiejkolwiek wiedzy i zaplecza proponuje walić po mordach i patrzeć czy równo puchnie. Tak właśnie zachował się wojewoda Stachurski w temacie Lechii Gdańsk. Dzisiejszy wywiad dla Radia Gdańsk to takie kuriozum, że ciężko znaleźć zdanie, które nie zawiera kłamstwa/manipulacji/skandalicznego braku elementarnej wiedzy. Dla ludzi o mocnych nerwach:
Legia w Lokeren? Hm, czyżby wojewoda przeoczył uzasadnienie decyzji UEFA, gdzie odpalenie pirotechniki to zaledwie ułamek całej kary? Zestawienie potężnej kary za rasizm i zamieszki w europejskich pucharach z grzywną za RACE w polskiej lidze?! Równie dobrze bystry polityk mógłby zestawić karę za kradzież batonika z karą za pobicie ze skutkiem śmiertelnym i napad z bronią w ręku oraz kradzież trzech cukierków, po czym gromko zakrzyknąć – ten, co zwinął batonik jest bezkarny!
Dalej wojewoda odwołuje się do Europy, w której “nie ma rac i nie ma sektorówek”, co naturalnie wywołuje pusty śmiech – w ostatniej kolejce Ligi Mistrzów spośród szesnastu stadionów na sześciu odpalono pirotechnikę, w przywoływanej przez niego lidze francuskiej tylko w ostatnie dwa tygodnie Saint Etienne zgotowało potężną oprawę pirotechniczną z udziałem sektorówki, Lens podczas meczu z Montpellier walczyło z ochroną i policją, a przed spotkaniem Nantes – Bordeaux doszło do mordobicia na ulicach miasta. Wojewoda mówi też coś o frekwencji na meczach w Niemczech, ale nie mam pewności, czy jest świadomy, że tam również trwa kiboloterror – tylko na meczach z ostatnich dwóch tygodni Aue – Nurnberg, VfB – Schalke czy Nurnberg – 1860 Monachium odpalono tę straszną pirotechnikę w ilościach pozwalających na rywalizację z rodzimymi ultrasami.
Wywód o frekwencji w Niemczech wojewoda kończy słowami, że w Polsce ludzie boją się chodzić na stadion, czemu winna jest właśnie pirotechnika. W starciu z takimi obrazkami z Bundesligi (mecz HSV – Werder, niecały miesiąc temu)…
… zaczynam się zastanawiać, kto tego gościa wyznaczył na jakiekolwiek stanowisko uprawniające do wypowiadania się w mediach. Co boli najbardziej? Przede wszystkim fakt, że tego typu ignorant ma jakąkolwiek realną władzę i moc, by decydować o polityce bezpieczeństwa na polskich stadionach. Z jednej strony mamy fachowców z Ekstraklasy SA, którzy zapraszają na konferencje naukowe autorytety z Anglii (vide wizyta profesora Clifforda Stotta), którzy decyzje podejmują korzystając m.in. z doświadczenia byłych angielskich policjantów, wreszcie którzy samemu starają się wypracować drogę współpracy z kibolami, z lepszym lub gorszym skutkiem. Z drugiej – polityka, który chlapnie jęzorem garstkę frazesów z danymi “co w telewizji widział”, a ostatecznie i tak ma większą moc decyzyjną, niż wspomniani eksperci.
Mnie naturalnie nie odpowiada oczywiście żadna kara za race, ale jeśli o moim losie ma decydować facet, który sądzi, że w Niemczech publika jest zbliżona do tej znanej z rodzimych meczów siatkówki, to jednak preferuję Komisję Ligi. Może i potraktowali Lechię ostro (dla mnie za ostro), ale mają jakiekolwiek argumenty, jakiekolwiek uzasadnienia, mają wiedzę i orientację w temacie, plus dość otwarte głowy, o czym mogą świadczyć niektóre kary z tego sezonu (choćby siedem tysięcy złotych za race dla Piasta Gliwice).
O tym kompromitującym wywiadzie wojewody Stachurskiego usłyszałem zresztą od dr Seweryna Dmowskiego z KL, którego możecie pamiętać z wywiadów dla Weszło. On także podrzucił prawdziwą perełkę, którą wkleję poniżej. Kapitalny szach i mat dla polityka z szabelką.
Wojewoda Stachurski “rozważa” ukaranie Lechii zamknięciem całego stadionu na “jeden lub na więcej spotkań”, wyraźnie nieusatysfakcjonowany karami dyscyplinarnymi, jakie do tej pory spadły na klub. Pytanie tylko, na podstawie których przepisów zamierza karać klub? Art. 34 ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych daje wojewodzie możliwość nakazania przeprowadzenia imprezy masowej bez udziału publiczności “w przypadku negatywnej oceny stanu bezpieczeństwa i porządku publicznego w związku z planowaną lub przeprowadzoną imprezą masową”. Nie trzeba tu odwoływać się do istniejących komentarzy do ustawy, których autorzy jednoznacznie wskazują, że kompetencja ta powinna być stosowana wyłącznie jako środek prewencyjny, a nie quasi-kara. Rozumiem, że wojewoda i stosowne służby już oceniły stan bezpieczeństwa i porządku publicznego podczas lutowego meczu Lechia-Wisła (a być może i kolejnych), a wynik tej oceny jest negatywny. Zastanawiam się, jak to jest możliwe, skoro na mocy decyzji Komisji Ligi na mecz z Wisłą nie będzie mógł wejść nikt, kto podczas meczu z Piastem zasiadał na trybunie zielonej, a więc także ultrasi, którzy odpalili pirotechnikę?
Jest to całkowicie sprzeczne nie tylko z literą ustawy oraz stanowiskiem w tej sprawie zdecydowanej większości doktryny, z konstytucyjną zasadą pomocniczości państwa, ale także z ogólnopolską polityką odejścia od bezrefleksyjnego zamykania stadionów przez wojewodów, która przynosi doskonałe efekty w postaci bardzo spokojnej rundy na trybunach stadionów Ekstraklasy.
Czego więc dowiadujemy się z dzisiejszego wywiadu polityka Platformy Obywatelskiej mianowanego przez Donalda Tuska wojewodą pomorskim?
– jest kompletnym ignorantem w kwestii bezpieczeństwa stadionowego, nie zna realiów kibicowskich ani w Polsce, ani poza jej granicami, brakuje mu również elementarnej wiedzy na temat polityki kar UEFA i zagranicznych związków piłkarskich
– równie tragicznie wygląda jego świadomość dotycząca kompetencji wojewody, przede wszystkim zaś znajomość własnych możliwości w kwestii zamykania stadionów
Zbigniew Lach doskonale wie, jak zrecenzować wystąpienie Stachurskiego.
JAKUB OLKIEWICZ