Reklama

Ciężkostrawny poniedziałek. W sumie to mogli sobie darować…

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

08 grudnia 2014, 20:34 • 2 min czytania 0 komentarzy

Ruch Chorzów robi wiele, by ten rok zakończyć w znośnych humorach. Gdyby dziś przegrał z Podbeskidziem, to do bezpiecznego miejsca w tabeli traciłby pięć punktów. Ale wygrał, odbił się po ostatnim 0:3 w Łęcznej, traci tylko dwa „oczka” i pokazuje, że ten sezon jest zdecydowanie do uratowania.

Ciężkostrawny poniedziałek. W sumie to mogli sobie darować…

Ale sam mecz przez większość czasu wyglądał na mocno niepotrzebny. I wszyscy dookoła to widzieli. „Ruch gra z Podbeskidziem? No, to transmitujemy ich w poniedziałek”. Ten, kto podjął taką decyzję, był doskonale zorientowany w temacie i wiedział, co robi. Chorzowian już któryś raz z kolei oglądamy w jednym z dwóch najgorszych terminów – albo na otwarcie, albo na zamknięcie kolejki – i nie widzimy podstaw, by coś w tym grafiku zmieniać. Podbeskidzie? Tym bardziej. Grzegorz Kapica przyznawał w przerwie, że ten mecz wygląda tak, jakby pies zabierał się do jeża.

A wszystko to stąd, że piłkarze Podbeskidzia przez 90 minut potrafili oddać JEDEN CELNY STRZAŁ. I to w momencie, gdy przez blisko pół godziny grali dwoma napastnikami. Śpiączka nabiegał na krótki słupek, musiał tylko dołożyć stopę, ale nie trafił w piłkę. Okińczyć, jeszcze lepszy, walił w trybuny. I tak w kółko. No, a rzut wolny wykonywany przez Patejuka był niezły: trzej piłkarze z Bielska stanęli z jednej strony muru, wyciągnęli ręce w górę, w porę z tego miejsca się rozbiegli, a strzał… został zatrzymany na wysokości muru.

Ale wesoło wyglądała też obrona, bo chociaż Leszek Ojrzyński upchnął tam pięciu zawodników, to – jeśli wszyscy byliby na podobnym poziomie – mogłoby nie wystarczyć nawet ośmiu. Gigołajew robił z Górkiewiczem dokładnie to, na co miał tylko ochotę, a i ten niemałą rolę odegrał przy obu golach. Zagubiony był też Kwame, który przy drugim golu próbował zatrzymać Kuświka jakimś przedziwnym krokiem tanecznym. Z kolei trójka ze środka nie do końca chyba wiedziała, jak się dzielić obowiązkami: kto kogo, w którym momencie i po co. Dlatego raz po dośrodkowaniu Starzyńskiego i główce tuż sprzed linii Babiarza trafił Gigołajew, a potem – prezentując pełen spokój i opanowanie – ukłuł Kuświk.

Podbeskidzie też chciało, też miało aspiracje, ale nie miało ani nikogo z tak dokładnymi podaniami, jak Starzyński, ani tak aktywnego, jak Gigołajew, ani tak skutecznego, jak Kuświk. Najlepszą akcją gości przed przerwą Tomasz Wieszczycki określił tę, która nie została nawet zakończona strzałem. A w drugiej części, jak już wiecie, tylko jedna celna próba. Mocno irytował się więc Ojrzyński i trudno mu się dziwić. Jego piłkarze wcale nie wyglądali dziś jakby mieli grać o pierwszą ósemkę.

Reklama

Najnowsze

Polecane

Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]
Niemcy

Była gwiazda Bayernu: Neuer jest na tym samym poziomie co Messi

Maciej Szełęga
0
Była gwiazda Bayernu: Neuer jest na tym samym poziomie co Messi

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
4
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...