Czy Ruch zaczyna wracać na właściwe tory? Za wcześnie, by to stwierdzić. Na ustach Smutnego Waldemara uśmiech zagościł dopiero po raz drugi (pierwszy miał miejsce przy podpisaniu kontraktu), ale styl, w jakim Ruch wyżył się na Jagiellonii, musi robić wrażenie. „Niebiescy” – mimo fatalnej sytuacji w tabeli – dali lidze sygnał: „jeszcze nas nie skreślajcie. Nie jesteśmy Zawiszą”. I niemal w komplecie zagrali mecz sezonu. Już pierwszy rzut oka na pomeczową grafikę sugeruje, że w akcje bramkowe zabawiło się pół składu. Podobne wnioski można też wysnuć patrząc na ostatnią jedenastkę Kozaków. Konczkowski, Kowalski, Gigołajew i Kuświk wskoczyli do niej po raz pierwszy w sezonie, a bardzo blisko tego zaszczytu byli też Dziwniel i Efir.
Większość dzisiejszego dream teamu to świeżaki. Etatowym kozakiem jest oczywiście przeżywający najlepszy okres w karierze Łukasz Madej, do formy powoli wracają Frączczak i Jovanović, za to nowicjuszami wśród Kozaków zostali architekt zwycięstwa nad Legią, czyli Murawski, Hołota, który coraz lepiej odnajduje się na środku obrony, solidny Sylwestrzak oraz Gostomski, który rywalizację wygrał z Malarzem. Ogólnie wybór był dziś – głównie za sprawą Ruchu – dość oczywisty, choć oddajmy też, że poza kilkoma chorzowianami blisko Kozaków znaleźli się Celeban, Gergel, Iwan i Kapustka. Kwestia gustu i oceny, wiadomo.
Wśród Badziewiaków zaczyna nam się z kolei klarować „elita”. Już po raz czwarty jedenastkę wywalczyli Żytko oraz Kuciak i o ile w przypadku tego pierwszego to żadne zaskoczenie – Mateusz od lat prezentuje bowiem tzw. poziom „under-Wołąkiewicz” – o tyle Słowak chyba już oficjalnie wyłączył się z walki o tytuł najlepszego bramkarza ligi. Dziś to miano można nadać Drągowskiemu lub Malarzowi, natomiast średnia Kuciaka z tej rundy jest po prostu żałosna. 3,85. Niżej w Legii oceniliśmy jedynie Lewczuka, Piecha i Bereszyńskiego. Z Łazienkowskiej docierają głosy, że Dusana dekoncentrują głosy o możliwym powrocie Boruca, ale jeżeli tak dalej pójdzie, to facet wkrótce powinien się zacząć martwić o Jałochę i Budziłka. Nie gwarantuje już żadnej stabilizacji.
Niemal równie żenująco w tym sezonie spisują się haitańsko-nigeryjskie boki Wisły. Guerrier i Sarki na tle Śląska wręcz się zhańbili, a ich średnie to odpowiednio: 3,57 i 3,88. Kompletne zero w defensywie plus mało pożytku w ataku (Guerrier – 1 gol, Sarki – 2 asysty). Na miejscu Smudy chyba w ciemno postawilibyśmy na tego rezerwowego, który w najnowszej Fifie ma najniższy skill z wszystkich zawodników. Albo w kolejnej edycji ucięlibyśmy obu panom tak po 20. Wołąkiewicza natomiast chyba niedługo zaprosimy do Retrokozaka. Bo karierę – jak rozumiemy – już zakończył.
Fot. FotoPyK