Reklama

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

redakcja

Autor:redakcja

03 listopada 2014, 14:19 • 5 min czytania 0 komentarzy

Hazard. Nie, nie chodzi o tego gagatka z Chelsea, choć niezły, ale o pogrywanie kulką czy żetonami lub gotówką. Kumpel dobry zaprosił na kawę (może mnie z kobietą pomylił?), no i gadamy. On, były sędzia międzynarodowy, a dziś obserwator, kończy karierę. Ma co robić, prowadzi stajnię bokserską najlepszą w Polsce. No i postanowił mnie przekonać do pomysłu, że skoro hazard jest w Polsce ograniczany w sposób skandaliczny i gangsterski, no to można by na przykład – szukając pieniędzy dla sportu – dać klubom Ekstraklasy i I ligi koncesje na prowadzenie gier. Wszelakich, włącznie z automatami, bo o nie chodzi – obecne koncesje wygasają i mają nie być przedłużane, bo tak postanowił jeden kopacz z Sopotu (to już moje, nie Piotra). Otóż nasz zawodowy sport nie ma kasy by rywalizować ze światem, poza zrywami, a państwo nie ma więcej niż na mineralną na zgrupowaniu i na jabłka, i uścisku dłoni ministra czy blaszanego medalu od prezydenta. Jakby dać klubom koncesje, zarobiłyby i na budżet państwa, no i na siebie.

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

Niebezpieczeństwo? Zawsze, ale ludzie bardziej się golaszą z powodu bezrobocia, niż pogrywania. Przypomina mi się wizjonerski plan Czarka Kuleszy z Jagi (mistrzostwa życzę). Mianowicie męcząc się z Grosickim rzekł, iż kluby… powinny mieć własne kasyna! Wtedy wypłacałyby kontrakty w żetonach, piłkarze nie kręciliby się po innych miastach, a kasa, nawet gdyby przegrywali – wracałyby do klubu! Pomyślcie sami – warte Nobla z ekonomii. Perpetuum mobile!

Nie jest zrozumiałe, czemu koncesje mogą mieć kasyna, które podatków nie płacą, a kluby nie mogą. Mogą być maszyny na statkach na Bałtyku, a w portach już nie. No, mam nadzieję, że kluby  podchwycą temat. Bo każdy ma na trybunach kilku posłów i trzeba nad nimi popracować. By ustawy nie tyle zmieniać, co poprawiać i naprawiać. Temat ten będę ciągnąć, bo lubię wolność, życiową ale i gospodarczą, tak jak wolność słowa (chrześcijanie dla lwów, i Lwów dla chrześcijan!) czy zgromadzeń na plaży (a mówiłem, że Sienkiewicza szurną, a kibice bronili w końcu polskiego wybrzeża!). A gdyby kluby zarobiły przy okazji – byśmy się nie musieli podniecać meczem bogatych na bogatych, czyli derbami Manchesteru albo B-B. Choć to ostatnie podobało mi się, bo widzę, że Lewy cieszy się niezwykłym szacunkiem operatorów i realizatorów transmisji – a oni wiedzą przecież najlepiej z czego kroi się najlepsze obrazki. No, ja w niego nie zwątpiłem, ale nie wstydząc się, mam oko. I tak samo po pierwszym meczu Dudy obwieściłem narodziny gwiazdy. Ha, daje to satysfakcję. Choć wiem, że obaj mieć muszą jeszcze gorsze sezony, okresy załamań, wtopy, i przyzwyczaić się do szyderki i gwizdów, jak każdy.

A propos spotkania z Wernerem – przyszedł Szpilka. Artur, jak wiecie na pewno, ma w sobotę zakończyć karierę Tomka Adamka, a zacząć na poważnie swoją w ciężkiej. Grzecznie się przywitał (znał, jak na kibica Wisełki przystało i całej ligi). I pyta jakie daję mu szanse?

– Żadne. Czemu? Bo jak widziałem twoją ostatnią walkę, to urósł ci brzuch, jak mój i cycki…

Reklama

(lubię dokazywać, silniejszych musztrowałem)

On zaskoczony, ale radosny. – Popatrz jak popracowałem!

I ściąga koszulkę w środku Marriotta. O kurwa, kaloryfer jak u Ronaldo, przyrzekam! Tylko dwa razy większy, bo to ciężka.

– A zobacz jakie mam bicepsy!

I napina, no, rośnie jakaś bomba na przedramieniu. – Dotknij! – niemal rozkazuje. Dotykam, no, o żesz, jak skała.

– Drugi zobacz! – no i to samo. Naprawdę gladiator. Uwierzyłem, że Adamkowi doleje, że wbije go w deski (choć wiem, że nisko trzyma rękę i może dostać lewym, ale chyba trenerzy go uczą też obrony).

Reklama

A w ogóle powiedziałem mu, że mamy wspólną znajomą, nomen omen najładniejsza dupka w Polsce, dużo jej w reklamach też futbolowych, a on ją pożegnał (dlatego zagubiona). – Bo za chuda była dla mnie…

No, kurde, narzekać na istne cudo natury?

Ale ona chyba też nie była z niego zadowolona. Siedzimy w pokoju hotelowym (grzecznie) i ona pakuje walizkę. Mocuje się, tyle fatałaszków, i w pewnym momencie mówi mocując się z zamykaniem: – Mężczyźni tylko do tego się nadają!

Oj, wszyscy się przeceniamy, wiem Sikorko.

Ale z tymi laskami ostrożnie, sąsiad zmajstrował dziecko poza domem i zaraz przegrał walkę o mistrza świata. Kara za to, że nie przyjął mojego wyzwania w Ice Bucket. To dostał zimny prysznic w Moskwie, poznał też zapach rosyjskiego drewna i tajgi. Ale jest rewanż i kciuki trzymam. A dzieci? Też mam w paru miejscach i jestem z tego powodu szczęśliwy.

* * *

Do tego B-B wrócę (drugie B też ma zajebisty skład, jeszcze pójdzie w górę). Dziwi mnie zachowanie Guardioli, który ubiera się jak dżentelmen, a skacze jak kogucik, mocuje się z ławką, ucieka z własnej strefy, gestykuluje jak sławny dyrygent Karajan… Przerost formy nad treścią – oni wiedzą jak grać, to mistrzowie świata! Usiądź gościu. Nie panikuj.

Są mechanizmy doskonałe. Tenże Karajan, chwalony niegdyś że jego orkiestra gra najlepiej na świecie i najdoskonalej jest zharmonizowana, odparł tak:

„Najpiękniej na świecie to gra i brzmi silnik mojego ferrari”.

* * *

Jakiś upadek Fornalika widzimy, teraz klęska z dzieciakami z Legii. I tak pomyślałem jak nisko upaść musi (!) każdy selekcjoner. I przypomniałem sobie Apostela w KSZO, Łazarka w Narwi Ostrołęka, Wójcika w Nowym Dworze – możecie tę listę ciągnąć w nieskończoność. Trochę żal. Ale pokazuje to, że nie istnieje jakaś wiedza tajemna, którą można graczom wyrysować na tablicy, i nie ma czarodziejów.

Ja prawdopodobnie byłbym dobrym trenerem z jednego tylko powodu. Potrafię odróżniać dobrych piłkarzy od niedobrych. Na pierwszy rzut oka.

Deyna mówił mi kiedyś, że zobaczy talent po paru kopnięciach piłki…

Znaczy się jest to możliwe. Ja mu wierzę bardziej niż sobie.

A że talenty giną, choć ich tak wiele? No właśnie z tego powodu.Brakuje miejsc na podium.

Najnowsze

Hiszpania

Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Kamil Warzocha
0
Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...