Reklama

Złota Piłka 2014. Zdecydują wrażenia artystyczne

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

29 października 2014, 16:05 • 4 min czytania 0 komentarzy

Wczoraj podano nominacje do Złotej Piłki i momentalnie futbolowy świat pogrążył się w dyskusji. Kto wygra? Dlaczego jest ten, a tamtego nie ma? W większości komentarzy eksperci powołują się na liczby, wygrane trofea i inne racjonalne przesłanki. Byłoby to bardziej uzasadnione, gdyby FIFA przy wyborze najlepszego gracza posługiwała się wzorem matematycznym lub jakimś rozbudowanym rankingiem. Innymi słowy, logiczne rozważania miałyby sens, gdyby przyznanie Złotej Piłki było wyborem sprawiedliwym.

Złota Piłka 2014. Zdecydują wrażenia artystyczne

Można powiedzieć, że plebiscyt FIFA jest równie sprawiedliwy, co cały futbol. Często się zdarza, że lepsza drużyna przegrywa mecz i, na tej samej zasadzie, lepszy zawodnik nie wygrywa trofeum. Inna sprawa, że ciężko w ogóle określić, co to znaczy, że ktoś jest od kogoś lepszy. Jak to zmierzyć? Piłka nożna nie jest dziedziną wymierną, więc nie sposób obiektywnie porównać do siebie zawodników o zbliżonym potencjale. A kiedy nie ma możliwości użycia merytorycznego argumentu, do głosu dochodzą sympatie i – często bezpodstawne – wrażenia.

Największym mankamentem plebiscytu FIFA są jego elektorzy, czyli ludzie piłki z całego świata. Niektórym wydaje się, że ci wszyscy piłkarze, trenerzy i dziennikarze rozpiszą sobie w zeszytach tegoroczny dorobek każdego z faworytów, później poświęcą kilka godzin na analizę i dokonają starannie przemyślanego wyboru. Jeszcze inni już widzą oczami wyobraźni Adama Nawałkę prowadzącego w swoim fotelu rozważania na temat ZP, przy słabym świetle lampki nocnej. Pewnie równie długie przemyślenia doprowadziły naszego selekcjonera do zeszłorocznych typów – Lewandowski, Hazard, Messi.

Prawda jest taka, że większość głosujących nie przykłada do sprawy tak dużej wagi, jak kibice i dziennikarze analizujący potencjalne scenariusze w internecie. Nikt raczej nie wylicza średniej goli na mecz, liczby obronionych strzałów ani czegokolwiek innego. Bardziej jestem skłonny uwierzyć w przesłanki typu: stawiam na niego, bo sam byłem lewym pomocnikiem. Albo: dam mu głos, bo kiedyś z nim rozmawiałem. Wydaje się też, że piłkarze i trenerzy – wśród których jest mnóstwo byłych piłkarzy – sympatyzują z zawodnikami, którzy prezentują bliski im styl gry. Wytrenowani i silni postawią więc na Ronaldo, a mali i techniczni na Messiego. Tylko co to ma wspólnego z obiektywnym wyborem?

Zostańmy przy Ronaldo i Messim, bo to między nimi rozegra się walka o Złotą Piłkę. Przy ostatecznym wyborze bardziej niż fakty liczyć się będzie wizerunek, jaki zbudowali występami w 2014 roku. Jak ci piłkarze są postrzegani pod koniec października? Dla wielu Portugalczyk jest zdecydowanym faworytem, a jego przewagą są zdobyte trofea, czyli Champions League i Copa del Rey (mimo że nie zagrał w finale). Natomiast Argentyńczykowi wypomina się, że na przestrzeni roku nie uniósł żadnego poważnego pucharu. Przekaz jest jednoznaczny: Ronaldo – wygrany, Messi – przegrany.

Reklama

Messi przegrał finał mistrzostw świata w Brazylii i przez ten pryzmat jest dziś postrzegany. Dla zawodnika tej klasy każde drugiej miejsce – bez względu na okoliczności – zawsze oznacza porażkę. Gdyby jednak położyć na szali Ligę Mistrzów – którą obydwaj piłkarze wygrali więcej niż raz – oraz wicemistrzostwo świata, to z perspektywy czasu większe znaczenie miałoby to drugie. Gdyby Ronaldo mógł wybierać, pewnie by się z Messim zamienił na tegoroczne osiągnięcia. Dla Portugalii oznaczałoby to największy sukces w całej historii.

Jeśli mielibyście wymienić największe osiągnięcia Zbigniewa Bońka, to zaczęlibyście od Pucharu Europy z 1985 roku, czy brązowego medalu na mundialu w Hiszpanii?

Inną wizerunkową przewagą Ronaldo jest jego zabójcza skuteczność. Dziś niemal każdy wie, że Cristiano trafia w lidze średnio dwa razy na mecz, a poprzedni sezon zakończył z koroną króla strzelców. Wydaje się, że Messi nie powinien wytrzymać żadnego porównania z portugalską maszyną. Jednak przy głosowaniu ZP liczy się tylko 2014 rok, więc z poprzednich rozgrywek można brać pod uwagę jedynie rundę wiosenną. A tę z przewagą siedmiu goli wygrał Messi.

W tym sezonie Ronaldo strzela na potęgę, a swojego najgroźniejszego konkurenta miażdży w klasyfikacji strzelców w stosunku 16-7. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę mniej medialne asysty, okaże się, że – mimo genialnego wejścia w sezon – Cristiano brał udział tylko przy trzech ligowych trafieniach więcej. Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, że taką różnicę Messi może zniwelować w przeciągu jednego meczu.

Wszystkie powyższe rozważania tracą sens, bo – jak wspomniałem wcześniej – niewielu będzie prowadzić podobne analizy. Wydaje się, że Ronaldo ma lepszy pijar i to jest jego największa przewaga. Dziś Cristiano zdecydowanie wyraźniej wyprzedza Messiego w mediach, niż to miało miejsce na boisku. Portugalczyk ma też jeszcze jeden mocny argument, o którym swego czasu wspominał Jose Mourinho. Skoro tak wielu ludzi stawia znak równości pomiędzy tymi piłkarzami, to niesprawiedliwe byłoby, gdyby jeden miał pięć Złotych Piłek, a drugi tylko dwie.

Michał Sadomski

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...