Zaczął grać dopiero w szóstej kolejce, a niedługo potem jasne stało się, że jak tylko osiągnie wymaganą liczbę spotkań, porządnie zamiesza w naszych rankingach. Nie spodziewaliśmy się jednak, że zaliczy aż tak spektakularne wejście. 17-letni Bartłomiej Drągowski z miejsca wskoczył na pierwsze miejsce trzech klasyfikacji Weszło – piłkarza sezonu, najlepszego bramkarza oraz najlepszego gracza U-21. W tych rozgrywkach golkiper Jagiellonii jeszcze nie zszedł poniżej granicy przyzwoitości, a za swój najsłabszy występ (4:2 z Podbeskidziem) otrzymał od nas notę „5”.
Jeżeli macie jeszcze jakieś wątpliwości co do Drągowskiego, rzućcie okiem na tabelę Ekstraklasy z ostatnich siedmiu kolejek, czyli okresu, w którym Bartek stał między słupkami Jagiellonii od pierwszych minut. Ekipa z Białegostoku zdobyła wtedy zdecydowanie najwięcej punktów, tracąc przy tym zaledwie dwa gole. Drugi pod tym względem Śląsk Wrocław dał sobie strzelić w analogicznym czasie aż osiem bramek, czyli cztery razy więcej. Uderzająca różnica.
Mało tego, przed wejściem między słupki Drągowskiego – w czasach Słowika i Barana – Jagiellonia traciła bramki we wszystkich sześciu spotkaniach. Co prawda w meczu szóstej kolejki ze Śląskiem to 17-latek puszczał gole, ale na minę wsadził go Słowik, który sprokurował rzut karny i wyleciał z boiska. Kiedy jednak Probierz zaczął wystawiać w podstawowym składzie swojego bramkarza numer trzy, jego drużyna zachowała czyste konto aż sześć razy w siedmiu rozegranych meczach. Jeśli chodzi o personalia, to na taki stan rzeczy – oprócz zmiany między słupkami – złożyło się też wprowadzenie do gry Sebastiana Madery. Za sprawą tej dwójki, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, odmieniła się gra całej defensywy Jagiellonii.
Przypomnijmy jeszcze, że po każdej serii gier piłkarze otrzymują od nas noty w skali 1-10, natomiast sędziowie 1-6. Z kolei w zestawieniu U-21 bierzemy pod uwagę wszystkich graczy urodzonych w 1993 roku i młodszych. Po trzynastej kolejce klasyfikowaliśmy zawodników i arbitrów, którzy zostali przez nas ocenieni przynajmniej osiem razy.
Fot. FotoPyK
