Reklama

Od wyrobnika do wirtuoza. Poznajcie historię pewnej bramki

redakcja

Autor:redakcja

12 października 2014, 18:05 • 3 min czytania 0 komentarzy

Nie milkną echa wczorajszego zwycięstwa nad Niemcami, a tu już trzeba myśleć o Szkotach. Piłkarze Loewa zostali odprawieni z kwitkiem, teraz pora na ludzi Gordona Strachana. Zanim jednak “Akcja Szkocja” na dobre rozkręci się w mediach, pora przypomnieć pewną historię, która na zawsze wpisała się w piłkarski folklor Szkocji. Kogo do dziś rodacy Seana Connery’ego wspominają z wypiekami na twarzy, na równi z sir Williamem Wallace’em? Podpowiemy wam – był to niewysoki łysiejący pomocnik, o krępej, ubitej sylwetce przypominającej późnego Grzegorza Latę. Nadal nic?

Od wyrobnika do wirtuoza. Poznajcie historię pewnej bramki

Nie dziwimy się wam, ponieważ Archie Gemmill nie był piłkarzem, którego stawiało się na jednej półce z Cruyffem czy Deyną. W świadomości Szkotów niezmiennie egzystuje jednak mit o “solidnym wyrobniku z magiczną stopą”, który upokorzył Holendrów na mundialu w 1978 roku. Nietrudno policzyć, że od legendarnego występu Gemmilla minęło aż 36 lat, ale pamięć o tym meczu kultywowana jest do dzisiaj. To takie szkockie “Wembley” lub “Bitwa na wodzie”.

Zanim przejdziemy do tamtych zdarzeń, wypada przedstawić samego Archiego. Nie był on piłkarskim geniuszem. Raczej dobrym zawodnikiem egzystującym na poziomie reprezentacyjnym, momentami wybijającym się z tłumu. W kadrze Szkocji rozegrał 43 spotkania, w których zdobył osiem goli. W karierze klubowej szło mu jednak gorzej – w ciągu niej zwiedził aż osiem klubów, na dłużej zakotwiczając jedynie w Derby County (1970-1977). Gemmill był solidnym pomocnikiem, z tendencjami do przebłysków. Takich właśnie jak występ przeciwko wielkim Holendrom.

Akcję i bramkę Gemmilla do dziś opisuje się jako „niezwykły gol w niezwykłych okolicznościach, który pozwolił marzyć Szkotom o chwale”. Dochodziła 69. minuta meczu przeciwko Holandii, kiedy Estadio Libertador General San Martin w Mendozie zamarło. Gemmill sprytnym zwodem minął jednego z holenderskich defensorów, wjechał z prawej strony pola karnego, po czym ograł kolejnych przeciwników by na koniec pokonać pięknym strzałem golkipera „Oranje”, Jana Jongbloeda. Szkoci do dziś wspominają ten wyczyn jako jeden z fundamentalnych elementów ich – nie tylko futbolowego – dziedzictwa, obecny w świadomości wszystkich na równi z m. in. wspomnianym już wcześniej “Walecznym Sercem”.

Reklama

Jakie to były czasy dla szkockiej piłki?

Wielkich nadziei. Mundial w roku 1978 miał być dla Szkocji imprezą, która ostatecznie potwierdzi ich wielkość, a przede wszystkim da medal mistrzostw świata. Kenny Dalglish i spółka jechali pewni siebie, nastroje w kraju były bardzo optymistyczne. W kadrze było wiele gwiazd, m. in. Alan Rough, Joe Jordan, Graeme Souness czy właśnie sam „Król”, Kenny Dalglish. Szkoleniowcem był natomiast świetny Allistair „Ally” MacLeod. Co z tego wyszło? Skończyło się jedynie na szumnych zapowiedziach. Sensacyjne przegrana z Peru oraz remis z Iranem spowodowały, że drużyna MacLeoda nie wyszła nawet z grupy…

Wróćmy jednak do meczu z Holendrami i magicznego gola Gemmilla. Wyczyn Archibalda jest dla historii futbolu podobną eksplozją co pamiętne dwie bramki Liliana Thurama przeciwko Chorwacji na mistrzostwach świata w roku 1998. Wyczyn Szkota nie tylko osłodził nieudany dla jego drużyny mundial, ale zawstydził wielkich Holendrów, których trzon tworzyła wtedy znakomita trójka Neskeens – Rep – Rensenbrink. Spotkanie ostatecznie zakończyło się zwycięstwem Szkotów 3:2 (1:1), a bramki dla „The Tartan Army” zdobyli Gemmil (dwie) oraz Dalglish. Dla pokonanych trafili wspomniani wcześniej Rep oraz Rensebrink. Wiktoria nad „Oranje” przeszła do legendy, ale Szkoci zakończyli turniej jedynie na fazie grupowej. Dominował wielki żal, że Kenny’emu i spółce nie udało się zawojować świata.

Dzisiaj wspomina się przede wszystkim magiczny wyczyn Gemmila, ale pamięć o nieudanym mundialu nadal boli. Zacytujmy zresztą szkocką prasę, która po latach doskonale zobrazowała tamte zdarzenia: “„To najpiękniejsza bramka strzelona przez jakiegokolwiek Szkota – to nasza odpowiedź na magiczny rajd Maradony przeciwko Anglikom w 1986 roku czy sławnego czwartego gola Brazylijczyków w finale mistrzostw 1970 roku. Tragiczne w tym pięknie natomiast jest to, że wyczyn Archiego na nic się zdał – ten mundial to nasza historyczna klęska”.

KUBA MACHOWINA

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

0 komentarzy

Loading...