Ta ostatnia niedziela. Od rana nucimy sobie Mietka Fogga i czekamy na zakończenie kolejki Ekstraklasy. Później – urlopik, piłka reprezentacyjna. Zawodnicy jadą na zgrupowania i znów się zacznie. Nawałka, Lewandowski, Niemcy i tak w kółko. Dlatego rozsiądźcie się wygodnie w fotelach i napawajcie się urokami najprzaśniejszej z przaśnych, bo trochę będzie trzeba poczekać, by móc zrobić to ponownie. Co dziś ciekawego w menu?
Wybraliśmy kilka interesujących pozycji. Smacznego.
Powrót Goulona
Pamiętacie jak wchodził do ligi? Z wyglądu przypominał raczej gościa, który miałby większe szanse podbić NFL, a nie piłkarskie murawy. Dość szybko dał się poznać jako olbrzym, który piłką operuje lepiej niż 90% dyżurnych techników z Ekstraklasy, a większość jego podań – co w naszej lidze jest rzadkością – kierowana jest do przodu. Jak na nasze warunki, zjawisko. Wystarczyło kilka kolejek, a już zyskał status gwiazdy ligi. Dla przypomnienia:
A potem zniknął. Groźny uraz kręgosłupa. Ostatni raz na boisku widzieliśmy go w grudniu ubiegłego roku w meczu z Lechem. Nie będziemy ukrywać, trochę tęskniliśmy.
Małecki jak Balotelli
Nie śmiejcie się, błądziliśmy wczoraj po internecie i trafiliśmy na to…
Temat Włocha wywołał dziennikarz („Talent jest, papiery na grę są, a jednak sprawy spoza z boiska trochę hamują karierę”), a Patryk przyznał, że jest coś na rzeczy. Serio? Mamy wrażenie, że to właśnie przez takie porównania Małeckiemu czasami zaczyna odbijać. Nabiera pewności, że to co robi ma swój urok. To pierwsza sprawa. Druga: śpiewkę o tym, że to przez krnąbrność były pomocnik Wisły nie gra na miarę domniemanych możliwości, obalaliśmy już tysiąc razy, więc damy sobie spokój. Jaka liga, taki Balotelli.
Ponowny debiut Janczyka
Gdybyście jeszcze kilka miesięcy temu powiedzieli nam, że ten zagubiony facet znajdzie się w kadrze na mecz Ekstraklasy, popukalibyśmy się w czoło. Przypomnijmy jak to leciało: zrujnowany nałogiem Janczyk dostał szansę odbudowania się w Legii, a więc w klubie, z którego wypłynął na wielkie wody. Indywidualny plan treningu, trener, który z nim pracował, ogromny kredyt zaufania. Ale wypiął się na to/choroba wygrała/masz ważniejsze sprawy (niepotrzebne skreślić). Później – bądźmy szczerzy – z dupy pojawił się temat Piasta Gliwice. Jaja z kontraktem, opowieści o powrocie do reprezentacji i inne bzdety. Wszystko to wyglądało, jakby Zdzichu szukał kompana do posiadówek…
A tu masz, fanfary. Królik wyskakuje z kapelusza. Dziś wszystkie media związane z Piastem awizują go w kadrze meczowej na Legię. Przewrotnie.
Sa jednak w Gliwicach
Dość szalony tydzień zaliczył napastnik rodem z Portugalii. Nowy selekcjoner reprezentacji docenił go i umieścił w szerokiej kadrze na mecze z Francją i Danią. Ostatecznie do składu się nie załapał. Nie poleciał do Trabzonu (oficjalnie z powodu przeziębienia), miało go – według informacji PS – zabraknąć w Gliwicach, a jest w kadrze meczowej. Właściciel Legii mówi, że to najlepszy napastnik, jaki grał w Ekstraklasie w ostatniej dekadzie, ale jego zdania nie podziela raczej Henning Berg, który – nazwijmy to – ostrożnie dysponuje siłami Portugalczyka. Raz w górę, raz w dół. Gdyby końcówka tego okresu miała nawiązać do wspomnianych wydarzeń, to dziś Orlando powinien strzelić dwie bramki: Piastowi i Kuciakowi.
Ślusarz znów podziała przy Bułgarskiej
Dziś główni bohaterowie tzw. „afery jarocińskiej” spotkają się na dwóch frontach. W Szczecinie Rafał Murawski stanie naprzeciw drużyny Mariusza Rumaka, a Bartosz Ślusarski zamelduje się na stadionie Lecha, na którym zapewne chciałby doczekać spokojnej emerytury. No nie udało się. Z jednej strony nie spodziewa się zbyt ciepłego przyjęcia, z drugiej – jak nie patrzeć – trochę w Poznaniu przeżył. Pierwszą ligową bramkę w stolicy Wielkopolski zdobył prawie 15 lat temu. Niektórzy uczestnicy dzisiejszego spotkania uczyli się wtedy dzielić wyrazy na sylaby. Może się zarzekać, że jest inaczej, ale na pewno będzie chciał coś udowodnić.
Formella w ataku
GKS ma najlepszą obronę w lidze, a w ataku Lecha szpital, nikt nie jest gotowy do gry. Trzeba więc będzie kombinować. Grywał tam Hamalainen, od biedy na szpicy mógłby zagrać Pawłowski, ale wydaje się, że miejsce w ataku zajmie Dariusz Formella. Był próbowany na tej pozycji w sparingu z Jarotą i wypadł przyzwoicie. Bramka niebrzydka (1:03).
Ciekawi jesteśmy, czy ten eksperyment wypali. Na razie pewne jest jedno – pewności siebie 19-latkowi nie brakuje. – GKS traci mało bramek? W niedzielę się to zmieni. Po meczu będziemy mówili, że jednak Bełchatów traci sporo bramek – powiedział sport.pl. Poznańska młodzież nie zna słowa „kurtuazja”. To chyba dobrze.
Fot. FotoPyK