Ciężko ubrać w słowa dyspozycję, w jakiej na początku sezonu znajduje się Cristiano Ronaldo. Zdecydowanie prościej posłużyć się liczbami – Portugalczyk strzela gole w każdym meczu, zarówno w lidze, jak i w rozgrywkach europejskich. W dzisiejszym starciu z Athletic Bilbao – było nie było uczestnikiem Champions League – podtrzymał swoją passę już w drugiej minucie gry. Po zmianie stron po raz kolejny pokonał Iraizoza i tym samym wykonał swoją normę w La Liga, jaką było trafianie do bramki rywala średnio dwa razy na mecz. Na tym jednak Portugalczyk nie poprzestał, bo tuż przed końcowym gwizdkiem dołożył kolejną bramkę, a po sześciu spotkaniach ma już na koncie trzynaście trafień. Dla porównania Leo Messi rozegrał o jeden mecz więcej, a jego dorobek strzelecki zatrzymał się na szóstce…
Mecz z Bilbao, które ostatnie dobre zawody rozegrało jeszcze w sierpniu, przebiegał według dobrze znanego scenariusza. Szybka bramka, pełna kontrola nad boiskowymi wydarzeniami i kolejne trafienia, będące tylko kwestią czasu. Nic nas dziś specjalnie nie zaskoczyło, no może poza dwoma asystami Bale’a prawą nogą. Warto odnotować też, że Real – mimo jedenastu rozegranych spotkań w tym sezonie – dopiero po raz trzeci zagrał na zero z tyłu. Dotychczas dziewiątka w rubryce straconych goli mąciła spokój kibiców „Królewskich”, ale w niedzielny wieczór cały zespół spisał się w defensywie bez zarzutu.
Zatrzymajmy się jeszcze na moment przy liczbach Realu. Po dzisiejszych pięciu bramkach ekipa Ancelottiego idzie na rekord La Liga. Podtrzymanie tej fantastycznej skuteczności na przestrzeni całego sezonu dałoby wynik w okolicach 136 trafień. Taki scenariusz robi się tym bardziej realny, bo w końcu przebudził się Karim Benzema. Podstawowy snajper „Królewskich” wreszcie zaczął brać czynny udział w strzelaniu goli, co dziś udało mu się dwukrotnie. Jeśli więc do genialnego Ronaldo dołączy jeszcze skuteczny Benzema, wynik 121 bramek wykręcony w czasach Mourinho naprawdę może zostać pobity.
Wracając jeszcze do Ronaldo, dziś piłka po prostu go szukała, a hattrick był chyba najniższym wymiarem kary dla Bilbao. Kilka razy Portugalczyk był blisko zdobycia trzeciego gola, ale brakowało szczęścia. W końcówce jednak los zwrócił mu, co wcześniej zabrał, bo udało się trafić do bramki… łokciem. Zobaczcie zresztą sami, bo skrót tego spotkania to pozycja obowiązkowa.