Oni są mistrzami świata i mają „Pieśń o małym rycerzu”. My przegrywamy wszystko, jak leci i stale nucimy, że nic się nie stało. Siatkówka kontra piłka nożna. Sukcesy w zestawieniu z wieczną bryndzą opakowaną w najlepsze pozłotka. Pewnie dwa systemy walutowe, mniejsza konkurencja na świecie – jasne, ale wciąż nie możemy oprzeć się pokusie i nie dokonać paru porównań. Oto osiem rzeczy, które odróżniają polską siatkówkę od polskiej piłki…
Liga Mistrzów – w piłce nieosiągalna, od 18 lat zaryglowana na kilka spustów. Najlepsi biegają za wielką szybą, gdy w siatkówce prawie co roku polska drużyna jest w pierwszej czwórce. Trzy lata temu Skra Bełchatów zajęła drugie miejsce, na siedem ostatnich finałów trzy odbyły się w Łodzi. I wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, że finansowo i marketingowo siatkarska Liga Mistrzów to dramat. Tylko dobre układy i atrakcyjni rywale mogą dać jakąkolwiek kasę. Inaczej – co brzmi niedorzecznie – trzeba dokładać. Za start w fazie grupowej klub wykłada do kasy CEV 25 tys. euro, potem dorzuca 8 tys. za awans do I rundy i kolejne 5 za grę w drugiej rundzie play-off. ZAKSA Kędzierzyn Koźle rok temu wydał 25 tysięcy na dwa loty do Friedrichshaffen. Na Lidze Mistrzów nie zarabia nawet triumfator, bo nagroda dla zwycięzcy to 50 tysięcy euro.
Zarobki – pierwszą różnicę widać po setce „Super Expressu”. Na miejscach 1-20 jest 13 piłkarzy, a najwyżej sklasyfikowany siatkarz, Bartosz Kurek (1.85 mln złotych rocznie) zajmuje 44. miejsce. Nie jest to żadne zaskoczenie. Średni kontrakt Polaków w Plus Lidze waha się w granicach 150-200 tysięcy złotych, w Politechnice większość siatkarzy dostaje poniżej 10 tysięcy miesięcznie. Najlepsi mogą liczyć na kontrakt w granicach miliona złotych, ale coraz częściej kuszą ich kluby z Rosji i Turcji. Tam płaci się najwięcej – Daniel Castellani za rok pracy w Fenerbahce dostał 340 tys. euro, o 140 tys. więcej niż miał w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle. Średnia wysokość kontraktu siatkarza w Rosji wynosi 300-400 tysięcy, najlepsi mogą zgarnąć dwukrotność tej sumy. Budżet Galatasaray to 8 milionów euro, czyli prawie cztery razy więcej niż w jakimkolwiek innym polskim zespole.
Aha, jeszcze jedna różnica się nasuwa. Smuda w reprezentacji – 150 tysięcy złotych miesięcznie za przegrane Euro 2012. Antiga, który wygrał mistrzostwo świata – ok. 20 tysięcy.
Kibice – gdyby przejść się po hali i zrobić ankietę, pewnie połowa nie wiedziałaby, do ilu się gra. Były zresztą nawet badania, gdzie wszyscy wskazali wygraną Polaków, ale 60 procent nie pamiętała dokładnego wyniku. Mówimy o nich: Janusze! Festyn. Disco-polo. A z drugiej strony słychać, że to fenomen i że cały świat nam tej publiczności zazdrości. Nie będziemy teraz tego oceniać. Tą całą Januszonadą zajęły się już dużo tęższe głowy i wyszło, że ten osławiony Janusz to człowiek dobrze wykształcony, w miarę usytuowany, a na siatkę przychodzi, bo chce się dobrze bawić. Siatkówka to zresztą sport akademicki, od zawsze z łatką wyższej kultury kibicowania. Nie usłyszymy tutaj okrzyków z serii „Jebać PZPN”, a siatkarski odpowiednik Weszło nigdy nie powstanie, bo siatka to jedno wielkie kółko wzajemnej adoracji. Szaliki, peruki, irokezy, rogi. Jak wygramy – super. Jak przegramy – trudno, przynajmniej było fajnie. Ciężko to wszystko tak od razu pojąć. Dziwnie ma się to w zestawieniu do piłki. Zwłaszcza, gdy w przerwie słyszysz Lady Pank i „Zawsze tam gdzie ty”. Dlaczego akurat oni? Nie wiemy. Janusz Panasewicz też nie wie.
Brak farbowanych lisów – wyobrażacie sobie, że przed mistrzostwami świata w Polsce Antidze tak pali się w dupce, że ściągą do siebie siatkarskie odpowiedniki Boenischa i Polanskiego? Albo czeka, aż ichniejszy Obraniak nauczy się polskiego? No nie, w siatce też popularne jest handlowanie paszportami. We Włoszech grają Czech, Chorwat i Rosjanin, ale Polskę ta plaga na szczęście ominęła.
Stabilna liga – od dwóch sezonów Plus Liga jest ligą zamkniętą, czyli tak jak w NBA: nikt nie spada, trwa budowanie stabilności, liga robi się jeszcze bardziej wyrównana. Budżety klubów wahają się w graniach 8-12 milionów, a bezwzględnie przestrzeganą zasadą jest wypłacanie czas uposażeń zawodników. Jedyny klub, który kilka lat temu został usunięty z Plus Ligi to Płomień Sosnowiec, właśnie za zaleganie z wypłatami. Efekt jest taki, że Plus Liga w tej chwili ustępuje tylko włoskiej Serie A i rosyjskiej Superlidze.
Trener z zagranicy – trudno ocenić ich wpływ. Nie jesteśmy tu żadnymi ekspertami, więc nie będziemy bawić się w gloryfikację. Ale fakty są znane: mija dekada, odkąd kadrę powierzyliśmy trenerom z zagranicy. Najpierw przełom zrobił Raul Lozano, potem medale zdobywali Castellani, Anastasi i Francuzi Antiga oraz Blain. Przeczytaliśmy ileś tekstów na ten temat i nie widzieliśmy wzmianek o jadzie federacyjnych działaczy, nie słyszeliśmy o podkładaniu nóg przez rodzimych trenerów. Ostatnie osiem lat to pięć medali imprez globalnych, więcej w tym czasie wygrali tylko Brazylijczycy i Rosjanie.
Szkolenie – temat jest tak długi i tak często pojawia się w debacie na temat piłki, że mamy już lekki odruch wymiotny. Za dużo rzeczy się na to składa, żeby teraz to rozpisywać. Może więc w skrócie: w siatce odpowiedni system promujących młodych rodził się już w latach 90., w 1997 roku juniorzy zostali mistrzami świata, a większość tej ekipy bez kolizji zmieniła szyld i grała dalej w dorosłej reprezentacji. Siatkówka była wtedy w kryzysie, na mecze reprezentacji przychodziło 200 osób. Sport kojarzył się z AZS-ami. Aż w końcu przyszedł Polkomtel i stwierdził, że jest w tym duży potencjał. Inwestował, inwestował, aż w końcu zaczął spijać śmietankę. Siatkówka zaczęła kojarzyć się ze sportem rodzinnym, bezpiecznym, a to przyciągnęło sponsorów i nakręciło spiralę.
Dzisiaj dużo mówi się o szkolenie, ale co najważniejsze za słowami idą czyny. Rok temu ruszył projekt S.O.S. Rząd obiecał, że przeznaczy 30 milionów złotych, by w każdym województwie powstały po trzy gimnazja oraz licea – osobne dla dziewcząt i dla chłopców. Mają oni przejść ujednoliconą edukację siatkarską, a najzdolniejsi trafią potem do Szkół Mistrzostwa Sportowego. Powstają też specjalne platformy internetowe z materiałami, jest odpowiedni sprofilowany turniej, a w ramach programu każdy Siatkarski Ośrodek Szkolny został zaopatrzony w nowoczesny sprzęt treningowy i wykwalifikowaną kadrę.
30 milionów na S.O.S. Jeśli ktoś zastanawia się, jaka to kwota, to służymy przykładem. Dla porównania na sport młodzieżowy we wszystkich dyscyplinach ministerstwo przeznaczało w tamtym roku 49,5 mln zł.
Podejście zawodników – zarejestrowanych piłkarzy w Polce jest ponad 300 tysięcy, siatkarzy – sześć razy mniej. Przyjęło się mówić, że to tym drugim sufit rzadziej spada na głowę. Widać to nawet po podejściu do dziennikarzy. Skromność, naturalność, taka zwyczajna normalność z nich bije. Oczywiście nie ma co teraz robić z nich świętszych od papieża, ale umówmy się: częściej słyszy się o inteligentnym siatkarzu niż o inteligentnym piłkarzu. W obu grupach można spotkać zarówno ludzi o szerokich horyzontach, jak i totalnych głąbów, przy czym w siatkówce procent tych pierwszych jest raczej większy. To sport akademicki, większość siatkarzy łączy grę ze studiami. Piłkarze, jak bardzo by się nie starali, zawsze będą mieli łatkę przepłaconych dużych dzieci.