Znów jesteśmy w czymś mistrzami świata – szkoda, że nie w piłkę nożną, to jedyny poważny sport. Ale… najbardziej z tego mundialu zapamiętałem zagranie NOGĄ przez Wlazłego. Nie mógł sięgnąć piłki na aucie, to ją odkopnął, nawet zacentrował. I był punkt! Jeden z tego tysiąca przełomowych. A można w siatę grać też głową, zatem to nasi młodsi bracia w wierze. Tylko trudniej mają, tarzając się po deskach – pewnie dlatego Anglicy wolą na podłożach bardziej gąbczastych się wywracać.
Wlazły. No, kurde, miałem skojarzenia z Kmicicem. Bo renegat (do dziś go nie lubię, za olanie kadry na cztery najlepsze lata, za… brak skarpetek – głupi jakiś?), zostawił kolegów, a z nim jak nic byłby medal na igrzyskach i dla wszystkich emerytury. Ale ponieważ w historii wszystko już było – jak Babinicz odpokutował winy i je naprawił z nawiązką. Ale jednocześnie wygrał i przegrał, bo dał zły przykład, że reprezentacja jak rękawiczki. No i znów – nie byłby sobą – zrezygnował z gry, a za nim Winiarski, Ignaczak i Zagumny, na pewno odpuści i pominięty Kurek, a ktoś się połamie – czyli odpadła pierwsza szóstka. To jest zatem szczyt, ale i koniec tej złotej drużyny. Którą oglądałem z podziwem i miałem tylko kilka zgrzytów. Jak znów pod sukces podłączał się polityk.
Bo niby te hale zbudowali… Brr, ta we Wrocławiu pamięta Hitlera, w Katowicach Gierka. Wy, politycy z bożej łaski załatwiajcie ludziom pracę i godne życie, a nie możliwość poklaskania raz na kilkadziesiąt lat. Od czasów rzymskich zbytnio się nie zmieniliście.
Jeszcze jedna rzecz mnie zachwyciła, poza powrotem, zwycięskim, syna marnotrawnego. Mianowicie komentarze Wojciecha Drzyzgi, którego pamiętam jeszcze z Legii. Otóż grał jego syn Fabian, znakomicie na zmiany z Zagumnym, cały turniej. I tak po cichu zazdrościłem – oglądać syna mistrza świata? Nie można być szczęśliwszym. To jest aż nie do wiary.
Wyobrażacie sobie, że mistrzem planety w gałę zostaje syn Dariusza? Albo Mateusza?
Teraz będą medale i kasa, rąsia goździk, jak zawsze, i mianowanie siatkówki sportem narodowym. Otóż… tylko niedawno narodowym uznawano żużel, pływanie, ręczną i nawet młociarstwo. Spokojnie, to tylko kolorowe krążki. I tylko w siatkówce ostatnio mistrzami świata byli Brazylijczycy, olimpijskimi Rosjanie, a Ligę Światową wygrali Amerykanie, Euro to nawet nie pamiętam kto, czyżby my? No więc jest sześć państw które się w to bawią i na zmianę wygrywają. Akurat padło na nas i naprawdę jestem dumny. Może poza tym, że zamiast „We are the champions” oglądać musiałem prezia i Margaret – no więc takich mamy mistrzów, na jakich najwyraźniej zasługujemy.
* * *
Teraz piła. Przyjaciółka nie uwierzyła, że na Wiśle było trzy razy więcej kibiców, niż na siatkówce (i dlatego dostali trójkę). „Naucz się analizować liczby, cyfry, fakty, a nie trąbki” – doradziłem. Piła zostanie najważniejsza zawsze i ona jest narodowym sportem. Ale do tej Wisły, upokorzonej nie tak bardzo, bo Legia wygrywała z nią i 6:0 i 12:0 (ciekawe czyje wtedy były imieniny?). Zastanowił mnie gol Dudy, o którym tu na Weszło chyba po drugim meczu pisałem, że ma parametry młodego Deyny. Ale jak się potem zastanawiałem, to Kazik miał pigułę z dystansu, a ten jednak nie.
No i sieknął brameczkę pod poprzeczkę, znaczy się my go jeszcze nie znamy, młody jest i się wciąż uczy. Rado? Nie będę się powtarzał nawet.
* * *
Odjeżdżając dalej od Warszawy i Krakowa, dwóch stolic (wiecie czemu Waza przeniósł stolicę do Wawy? Bo medyk zalecił mu wiejskie powietrze!). Otóż zaskoczył mnie wynik Man United. 3:5 chyba, można się było już gubić w tych golach.
Pierwszy wniosek – nieźle tną ci bukmacherzy z Malezji, bo było już 3:1.
Ale, potem – każdy klub za sukcesy przez kilka lat zapłacić musi jakąś karę, za grzech pychy. To jest jak w Biblii – siedem lat tłustych i siedem lat chudych. I tak od tysięcy lat.
Tam jest tylu piłkarzy doskonałych, że sami powinni wygrywać mecze. Ale… nie ma takich od dźwigania woreczków. MU zawsze takich miał kilku, teraz żadnego. Ale, fani Manchesteru, nie martwcie się, jeszcze tylko pięć chudych sezonów. To i tak postęp, kiedyś czekaliście na tytuł pięć razy dłużej.
* * *
Kumpel menedżer znów mnie zaskoczył. Że sprzedawał piłkarza geja, a od niego poznał całą siatkę gejów w piłce. I mówi – i dwóch kadrowiczów, jeden nawet z kilkorgiem dzieci!
Stworzyliśmy z nich całą jedenastkę, cholernie mocna. Mogłaby powalczyć o tytuł chyba.
To na marginesie dyskusji czy nasi piłkarze nie są za bardzo zniewieściali, i dlatego pękają, od strony portek właśnie.
* * *
Siatkarzom gratuluję i współczuję zarazem. Najtrudniej, w życiu, odnaleźć się po sukcesie. Klęski bardziej są budujące, co dedykuję wszystkim wam, na pociechę.