O polskiej lidze można mówić wiele, można się namiętnie mądrzyć i przekrzykiwać, lecz często bywa tak, że… potem człowiek się dziwi. I dziwić nie przestaje, przynajmniej przez jakiś czas. Bo niby każdy wiedział, że Piast Gliwice to drużyna jak najbardziej na spadek, co tylko dosadnie potwierdził początek sezonu, a także wynikające z niego poszukiwania nowego trenera. Tyle że właśnie wtedy – trach. Całkowicie zardzewiała, już dawno po gwarancji maszyna – zatrybiła. Niby zardzewiała, ale że ostatnio ma z górki…
Zmiana na ławce rezerwowych Piasta w żadnym wypadku nie była czymś skrywanym w tajemnicy. Przewijały się różne nazwiska potencjalnych następców, natomiast jedno wydawało się przesądzone: nowa miotła z Malediwów co prawda pozamiatała utrzymanie, lecz jej efekt przestał działać. Gliwiczanie mieli ogromny kłopot nie tylko z samym punktowaniem. Męczyło ich wymienienie trzech podań na połowie przeciwnika, a pięć zwyczajnie przerastało.
Zresztą poczynania zawodników Garcii Pereza, tego od „trzeciego najlepszego krycia w historii futbolu”, najlepiej prześledzić, zachowując chronologię zdarzeń. Trzy różne etapy. Najpierw dwa bolesne dzwony i fartowy, bardzo fartowny remis na Wiśle. Obrona nie funkcjonuje, atak niechętnie. Generalnie: towarzystwo wzajemnej adoracji, gdzie jeden przekomarza się z drugim, który bardziej zepsuje. Dalej – spłoszony rychłą perspektywą zwolnienia Hiszpan postanawia zamurować dostęp do bramki, czego efektem ubocznym, rzecz jasna, mizerii w ataku ciąg dalszy. Trzy mecze, bilans bramkowy 0:1, w sumie po sześciu spotkaniach – 2:9. A więc 0,33 to nie tylko małe piwo, okazuje się bowiem, że również średnia gola przypadającego na jeden mecz Piasta…
Dla porównania ostatnie trzy starcia gliwiczan – punktów dziewięć na dziewięć, bilans… odwrotny do poprzednich sześciu gier – 9:2. Efekt jest taki, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nagle Piastowi brakuje ledwie punkciku do Lecha i uważanego za rewelację rozgrywek Podbeskidzia, z kolei identyczny dorobek wypracowała mająca ogromne aspiracje Lechia. A jakby tego dobrego było mało, pierwszy raz w historii występów w Ekstraklasie odczarowali stadion Górnika Zabrze.
Kolejki 1-3
0:4 z Lechem
1:1 z Wisłą
1:3 z Lechią.
Kolejki 4-6
0:0 z Pogonią
0:1 z Ruchem
0:0 z Bełchatowem
Kolejki 7-9
3:0 z Zawiszą
2:1 z Górnikiem
4:2 z Cracovią
Byli kopani w dupę, próbowali się zakryć, aż wreszcie sami biją.
Co takiego stało się w Gliwicach, że pojawiły się wyniki inne niż wyłącznie te „w dupę”? Kiedy dokładnie nastąpił punkt kulminacyjny, w którym…
… Hiszpanie zaczęli grać jak piłkarze, a nie studenci z Erasmusa?
… Wilczek przemienił się w naprawdę groźnego Wilczura?
… chuderlawego Osyrę przestały łapać skurcze?
Oto tabela za cztery poprzednie kolejki. Widok spektakularny, fani Piasta – czyli najpewniej, sugerując się frekwencją: sami piłkarze, ich rodziny oraz najbliżsi znajomi – niech szybko robią screeny.
Fot.FotoPyK