Tim Wiese to dobrze wszystkim znany facet. Całkiem niezły bramkarz, który przez wiele lat co tydzień grał w Bundeslidze, parę razy wystąpił też w reprezentacji i pojechał w 2010 roku na mundial. I co? I dzisiaj bramkarza – choć karierę zakończył nieco ponad rok temu – w żadnym względzie już nie przypomina. No, chyba, że takiego, który pilnuje wejścia do klubu nocnego…
Hm, jakby to ująć delikatnie: Wiese wygląda tak, jakby zatrzasnął się na siłowni. Jakby codziennie napychał się wiaderkiem witamin od Cuerdy. Jakby… Dobra, ta wyliczanka nie ma sensu, bo mogłaby trwać w nieskończoność. Wystarczy spojrzeć na kilka zdjęć.
Jak widzicie, zabawa zdaje się nie mieć końca. Tym bardziej, że ta ostatnia fotka jest mocno na czasie, gdyż przedstawiciele WWE – czyli World Wrestling Entertainment – złożyli byłemu bramkarzowi propozycję, aby został wrestlerem (ktoś szybko podłapał: tylko w różowej koszulce, jaką miał w Werderze). Żeby było ciekawiej znalazł się pierwszy chętny, który zaprasza Wiese na ring. Tym śmiałkiem jest Matthias Ilgen, polityk, zasiadający w Bundestagu, który wrestling uprawia w wolnych chwilach.
Zanim jednak zaczniecie się śmiać – Ilgen to na poniższym zdjęciu ten na górze.
– Tak, otrzymałem taką ofertę od WWE – potwierdza Wiese. – I nie mówię nie. Zobaczymy. Na pewno się nie przestraszę. Dlaczego miałbym od razu odrzucić tę opcje? Wrestling jest bardzo popularny, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Przedyskutuję to na dniach z agentem – stwierdził. A jeszcze niedawno wyjawiał prasie, że w 2012 roku miał szansę zostać rezerwowym bramkarzem Realu Madryt, ale wybrał Hoffenheim, gdzie zrobiono z niego kapitana. Po kilku gorszych występach stracił jednak miejsce w składzie, zaczął być odsuwany od zespołu i przeżył, jak sam mówi, prawdziwy horror.
Rok temu, kiedy akurat zajrzał na mecz do Bremen, kibice witali go gorącymi owacjami, a spiker krzyczał: „Dobrze, że wrócił. To nasz numer 1! Tim Wiese!”. Wszyscy dopytywali, czy i kiedy jeszcze wróci do Werderu, a on – podłamany sytuacją w Hoffenheim – znalazł sobie nowe hobby. Takie, przez które kilka miesięcy po zakończeniu kariery ważył 115 kilogramów. No i takie, które zupełnie niespodziewanie otworzyło mu nowe drzwi na dalsze życie…