Po ogłoszeniu transferu Javiera Hernandeza reakcje można podzielić na szyderstwa z samego “Chicharito” oraz żarty z Realu Madryt. Najpopularniejszy z nich? Florentino Perez, który wręcza nowemu napastnikowi fotel z ławki rezerwowych na Santiago Bernabeu. Gość, który ma w CV współpracę z największymi trenerami tego świata, którego właśnie przekazują między sobą dwaj giganci sportowi i marketingowi, dziś… Cóż. Całkiem na miejscu wydają się opinie kibiców z Madrytu, którzy nazwali ostatnie godziny okienka “nieudaną imprezą”. Flirtowali z najpiękniejszą kobietą (Falcao), a skończyli ze stojącym pod ścianą kaszalotem, którego nie wykorzystywał nawet pogrążony w kryzysie Manchester United…
Aż tak źle?
Eksperci zaczęli doszukiwać się prawdziwych przyczyn transferu – padły nazwiska Di Marii, który podążył w odwrotnym kierunku, Julio Maldonado z kolei, znany dziennikarz, przyrównał Chicharito do Jerzego Dudka. Doszukujący się drugiego dna eksperci zasugerowali, że Real po prostu na nowo otwiera sobie rynek w Meksyku. Według nich Chicharito to nie jego poprzednik, ostatni Meksykanin w Realu, czyli Hugo Sanchez, ale ktoś na kształt azjatyckich nabytków Manchesteru United, ostro walczących o miejsce na dynamicznych rynkach w Japonii i Korei Południowej.
Sprowadzanie transferu Hernandeza do roli zakupienia wabika na meksykańskich kibiców? To przecież bardziej bolesne, niż obsadzenie go w roli zastępstwa dla Benzemy. A warto tutaj wspomnieć, że przecież Benzema w La Liga, tej samej, w której Messi i Ronaldo biją rekordy, strzela średnio co 140 minut, podczas gdy Chicharito w teoretycznie trudniejszej dla napastnika Premier League – co 131. Co prawda w ostatnich dwóch sezonach tylko 15 razy wychodził w pierwszym składzie, a w ubiegłym roku zaliczył najgorszy sezon, odkąd trafił na Old Trafford zdobywając śmieszne cztery gole w dwudziestu czterech spotkaniach, ale… No właśnie. Nawet w takich okolicznościach, jego średnia wygląda lepiej, niż u nowego konkurenta do gry w ataku, Karima Benzemy.
Wypożyczenie potrwa do czerwca, później Real zadecyduje, czy Chicharito zapracował na transfer definitywny. My zaś zastanawiamy się, czy prorocy, którzy zapewniają, że Hernandez powinien celebrować każdą minutę na boisku w Madrycie nie traktują zawodnika nieco niesprawiedliwie. Carlos Cuellar, obrońca, zapewnia, że Meksykanin stylem gry będzie pasował do Realu. – Jest bardzo bystry, dobrze porusza się w polu karnym. Pod tym względem przypomina mi Raula. Dolatują do niego wszystkie piłki i wie, w którym miejscu się znaleźć.
Porównania do Raula u gościa, który ma zostać żelaznym rezerwowym zajmującym się ogrzewaniem siedzisk na ławce przy linii bocznej? Jakkolwiek interpretować wypowiedzi Cuellara, inni wyciągają z szafy przykład Ole Gunnara Solskjaera. Podobieństwa? Potrafi zaakceptować rolę rezerwowego, świetnie czuje się jako joker, dzięki szybkości, przyspieszeniu i ruchliwości stanowi idealne rozwiązanie, gdy trzeba wypuścić świeżego napastnika na podmęczonych obrońców. Do tego instynkt strzelca, który najmocniej zachwalał u niego… Sir Alex Ferguson. Opiekun zarówno Solskjaera, jak i Hernandeza wprawdzie nie pozwolił sobie na dosłowne porównanie, ale gdy przekonywał, że Meksykanin “potrafi się znaleźć w odpowiednim miejscu w najważniejszym momencie meczu”, przed oczami stanął właśnie norweski snajper. Zresztą, łączy ich przecież również… nieco dziecinna twarz. Jak zareagował na porównania sam Ole Gunnar Solskjaer? – Jestem dumny, gdy porównuje się do mnie tak profesjonalnego i zaangażowanego piłkarza.
Umówmy się – nawet jeśli odrzeć te wszystkie pochwały z potężnego ładunku kurtuazji – o kasztaniakach się w ten sposób nie mówi.
Suplente de lujo
Jego rola w Realu Madryt? “Suplente de lujo”. Luksusowy zmiennik. Człowiek, o którego biłoby się pół świata, ale jednak, nieco za słaby na miejsce w wyjściowej jedenastce największych gigantów. Bardziej Huntelaar, niż Raul, bardziej Zamorano, niż Ronaldo. Zresztą, wystarczy podać zestaw klubów zainteresowanych pozyskaniem rezerwowego United. Juventus, Valencia, Altetico. Dalej Tottenham, Monaco, mniejsze zespoły z Anglii. To nie są ogórki, ale… to nie jest też Real Madryt, który wydaje grube miliony na gwiazdy z całego globu, a bez żalu pozbywa się rok po roku mózgu zespołu mistrzów świata i jednego z ważnych elementów drużyny wicemistrzowskiej. Gdy sprzedaje się Oezila, później Di Marię, w międzyczasie Callejona, Higuaina i kilku innych, a na ich miejsce ściąga – obok wielu głośnych nazwisk – rezerwowego reprezentacji Meksyku i siódmego zespołu ligi angielskiej… Głos zabiera nawet Cristiano Ronaldo, który najdelikatniej jak potrafi, zapewniając o pełnym wsparciu dla polityki prezydenta klubu, zaznaczył, że on jednak przeprowadziłby Real przez okienko w innym stylu.
Pikanterii dodają wypowiedzi Ancelottiego, który zapewniał, że ma pięciu napastników i następnych już nie potrzebuje, tym bardziej, że wkrótce do zdrowia ma powrócić Jese. Można tu jeszcze mimochodem wspomnieć, że Real w poprzednim sezonie strzelał 3,15 gola na mecz, dystansując całą konkurencję i zdobywając miano najbardziej efektywnego w Europie. Czy Real go wobec tego potrzebuje? I czy sam Chicharito potrzebuje Realu?
– Dusiłem się. Cały ten rok był dla mnie trudny. Zawodnik potrzebuje najbardziej zaufania, a mnie tego brakowało. Przez cały rok bardzo niewielu ludzi we mnie wierzyło – zwierzał się po nieudanym sezonie w United, po czym… zamienił “siekierkę na kijek”. Niby bronią go liczby – 33 gole w 66 meczach w kadrze, do tego 59 goli w 154 meczach w United, co – biorąc pod uwagę czas, który spędzał na murawie, klasę Meksyku i samych “Czerwonych Diabłów” w ostatnim sezonie – nie wygląda źle. Wspomniany gol co 130 minut to zaś wyczyn, który w Anglii potrafili przebić tylko Aguero, Henry i van Nistelrooy. Ale statystyki – jak to statystyki – nie przekażą przecież, że w reprezentacji zastąpił go Oribe Peralta, że na mistrzostwach świata też nie grał wielkiej piłki, że gdy Ian Wright kilka miesięcy temu apelował do władz Arsenalu, by kupili Hernandeza, prasa zastanawiała się, czy to nie ironia…
A nie można nie wspomnieć o tym, że każda wypowiedź ma wpływ na psychikę bardzo wrażliwego i uczuciowego zawodnika. Po golu z Chorwacją na mistrzostwach świata kompletnie się rozkleił, wyjaśniając, że myślał o tej garstce ludzi, którzy wciąż w niego wierzyli. Na początku kariery w Chivas rozważał jej przerwanie. Wprawdzie nie narzekał na swoją sytuację i rolę rezerwowego, ale na Instagramie tajemniczo rzucił, że “nadejdzie czas, by opowiedzieć o wielu rzeczach”.
Na ten moment nikt nie chce słuchać jego opowieści. Prawdę mówiąc, niewielu w ogóle interesuje jego osoba. Uwagę, szacunek, zaufanie i powrót na szczyt – także w swoim kraju, gdzie zdegradowano go do roli zmiennika – musi wywalczyć na boisku. Szans nie będzie miał pewnie zbyt wiele, a bezlitosne Bernabeu może skreślić go jeszcze szybciej, niż sztab szkoleniowy United czy meksykański selekcjoner. Oczywiście Hernandez znajduje się w idealnej pozycji, by kilkoma udanymi zagraniami, kilkoma strzałami i golami zapewnić sobie windę na samą górę, do kluczowych spotkań w lidze hiszpańskiej i Lidze Mistrzów. Przecież Benzema – mimo wszystkich swoich zalet – bywa mocno krytykowany.
“Make or break”. Wsiadasz do ostatniego pociągu do wielkiej piłki, albo zostajesz na dworcu i idziesz ścieżką wydeptaną przez piłkarzy takich jak Louis Saha czy Park-Ji Sung… Wypożyczenie do Realu może być ostatnią szansą utrzymania się w wielkiej piłce. Wystarczy “tylko” dobrze wykorzystać te końcówki, które pewnie da mu Ancelotti. “Tylko”.