Reklama

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

redakcja

Autor:redakcja

01 września 2014, 17:13 • 6 min czytania 0 komentarzy

1 września. Miały tego dnia dzieci nie pójść do szkoły, i nie poszły. Przynajmniej moje, bawią się na Sycylii, zresztą syn skończył już prawo i ekonomię, córka wybiera się na to samo na Harvard. A na razie opalają się na Sycylii. Ale jeden z rodzinki do szkoły poszedł (jak głupi, bo z radością), mianowicie… Kazimierz Górski.

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

Pomyślicie, że zwariowałem, a historia jest taka. Kazio Górski umierał w szpitalu w męczarniach i błagał o śmierć. Nikogo nie przyjmował, więc była lista pięciu osób spoza rodziny które mogą wchodzić. Dwóch Baryłów, ludzi opiekujących się nim przez ostatnie lata, Leszek Ćmikiewicz, ulubiony zawodnik, Michał Listkiewicz, ulubiony działacz, no i znany wam Paweł Zarzeczny, ulubiony dziennikarz. A spokoju pana Kazia, czyli drzwi pilnował oficer z BOR. A przy nim często, coraz częściej siadała wnuczka Górskiego (ta która wkrótce odsłoni pomnik przed Narodowym). No i tak siadała, siadała, i się zakochała… I jeden Kazio umarł, a urodził się drugi! I dali mu na imię Kazimierz.

Prosiłem, by nazwisko wziął po mamie i został Kazimierzem Górskim, taką żywą pamiątką po pradziadku. Ale ojciec i mąż zarazem protestował: będzie Biały! No nie rozumiał, że czasem warto ustąpić. Aż… zrozumiał. I dziś jest chłopczyk dwojga nazwisk, Kazimierz Górski – Biały. I ten sześciolatek ruszył z tornistrem do pierwszej klasy. Ciekawe, ale na naukę naprawdę nigdy nie jest za wcześnie, ani za późno. Kazio senior zapisał się na studia (AWF Wrocław) po pięćdziesiątce! Ale on właściwie uczyć się nie musiał, w swym fachu ograł w trzy lata Związek Radziecki, NRD, Anglię, Argentynę, Włochy, Brazylię i Holandię. I mimo trzech medali w cztery lata – wyrzucono go z pracy za… brak wyników! (a to Polska właśnie). No to się zapisał do szkoły i jeździł do niej pociągiem, a po drodze czytał książki. Ha, takie losy. I żyje poniekąd i uczy się nadal – trwa każdy los w was, w dzieciach właśnie i wnukach.

1 września miała być wojna i ona jest, na razie daleko stąd, ale warto być gotowym. Rosja nie ustąpi, bo walczy o swoich paręnaście milionów obywateli, zachód nie ustąpi, gdyż zabiega o prestiż – tak zaczyna się każdy dramat i bądźmy gotowi na noszenie karabinu albo łopaty. I cieszmy się każdą chwilą kiedy nie spada nic na głowę.

Z synem Kazia, Darkiem, byliśmy wczoraj na Służewcu i dzięki moim dobrym cynkom trafiliśmy gonitwę główną, St.Leger, i kupę kasy na koniku o mylącej nazwie Kundelini (wydaliśmy to w knajpie oczywiście). Typy daje mi Jurek, który sypia z końmi i z nimi rozmawia, ale jego rady są niezwykłe, jak Pytii mniej więcej. Postaw jedynkę, bo najszybsza, ale dwójka dobra na dziś, bo tor suchy, czwórka od tego trenera co wszystko wygrywa, a piątka? No z tej stadniny co ma najlepszych rodziców, widziałeś ojca i matkę? Szóstka pod super dżokejem! I tak potrafi gadać do piętnastu, wygrywa powiedzmy czternastka, i on biega po całej loży i krzyczy: „A nie mówiłem!”.

Reklama

No więc tym razem posłuchałem typów Roberta Zielińskiego, mojego kolegi i szefa z „Timesa”, który trzyma konie własne, biegła jego Testarrosa, ale ferrari wydaje mi się ostatnio pechowe (Schumacher). I stąd Kundelini, i radość. Nie ma to jak trafić parę złotych nie ruszając się z fotela.

A uczniom radzę by dużo czytać. Trzeba być mądrym nie swoją mądrością, to rzadkość, lepiej wzorować się na już uznanych wzorach. Polecam się.

* * *

Dobra, o piłce z boiska. Jest kadra na Gibraltar i ku mojemu zaskoczeniu nie ma w niej najlepszego polskiego piłkarza, Radovicia. Ja tu czegoś nie rozumiem, gorszych pełno. Przecież jak chłopak ma polskie obywatelstwo i polskie dzieci, no to przysługuje mu gra w reprezentacji kraju, który go przyjął. No nie chciałbym, żeby Rado poznał polska kadrę dopiero jak dostanie karabin i wezwanie na mobilizację (a dostanie). Obywatelstwa nie bierze się jedynie dla paszportu do Unii etc., ale trzeba też wykonywać obowiązki. Na przykład militarne, ale i sportowe. Dziwna w ogóle sprawa, ostatnio czytam z nim wywiad na dwie kolumny w „PS” i kolega Błoński, znany nudziarz lecz rzetelny (nie tak nudny jednak jak legendarny już redaktor Nudzki), ani razu nie spytał o polską kadrę. Nie wiem, ja bym taką rozmówkę to do kosza wyrzucił. I tak właśnie zrobiłem.

* * *

Legia gra. Chyba u buków. Też ze Służewca. Jest w ogóle fajna opowieść jak powstał ten zawód, który był na angielskiej ziemi zakazany. Otóż żeby zakaz ominąć, bukmacherowi stawali na drewnianych skrzynkach, i tak przyjmowali zakłady. Już legalnie.

Reklama

* * *

Splash. Oczywiście mój filmik był najlepszy i zobaczcie ile wam brakuje, wszystkiego, od brzucha począwszy, ogrodu i psa… Koleżanki mówiły tylko, że za często użyłem słowa kurwa – przepraszam, myślałem że ma być naturalnie, a przecież każdy kurwi naturalnie. Ale ja wiem ile też mnie brakuje do… prawdziwego Splasha. Otóż byłem kiedyś na show pod identycznym tytułem w Las Vegas, razem z Darkiem Wołowskim (innym nudziarzem, siła ich). No i tam poza kąpaniem się w wodzie i dziwnych ewolucjach, po gadających papugach, i tysiącu numerów po których wszystkich artystów w Polsce wysłałoby się do kamieniołomów, zobaczyłem najlepszy numer w życiu.

Jest kula, średnicy może góra trzech metrów. I otwierają się w nim drzwiczki. Do środka wjeżdża facet na… harleyu. I zaczyna wewnątrz kuli jeździć w kółko. Uff, jak ludziom już opadają kopary i otwierają się drzwiczki, wjeżdża drugi! Też na motorze. I jeden zaczyna zapierdalać góra dół, w kółko, a drugi w poprzek, lewa prawa.

No i jak jesteśmy już totalnie wbici w fotele, no to otwierają się drzwiczki i… wjeżdża trzeci! I jeden zasuwa góra dół, drugi w poprzek, a ten trzeci ukośnie!!!

To sobie nawet trudno wyobrazić, miedzy nimi są może centymetry wolnego miejsca, pewnie na powietrze do oddychania.

Po jakimś czasie doszedłem jak to zrobili, cwaniaczki. W kole były prowadnice, w które się podpinali i tylko musieli zapalić i trzymać się kierownicy, nie mogli się zderzyć nigdy (choć w Polsce by się zderzyli, bank). Ale to był Splash! A nie tam taka spokojna gadanina na leżaczku, na którym z tydzień wcześniej rozebrałem dwie dziewczyny, jak to w wakacje!

* * *

Dalej futbol. Zadzwonił Kosa, sąsiad przemiły, z uwagą. Iż zjechałem Kosę za porażkę 1:7 z Piasecznem (a zdążyli dołożyć 1:4 z jakąś inną wioską u nas), bo… Trzymajcie się. „Bo to byli seniorzy, wygłupiają się tylko, a Kosa stawia na młodzież! I ostatnio wygraliśmy z Piasecznem, uwaga, 35:0!”.

Zatem zwracam honor dzieciom z Konstancina, zwłaszcza że grały tylko 2 razy 30 minut. Wynik godny Australii sprzed lat z eliminacji mundialu (z Samoa?), jakiś chłopczyk strzelił ponoć też 16 goli. Ale ponieważ to ośmiolatek, no to dziś pomaszerował do szkoły. I ucz się dziecko, przyda się, nikt nie kopie całe życie. Nawet w Barcelonie.

* * *

A propos ludzi mądrych w piłce, bez pracy został mój druh z Nowego Sącza Pawełek Leśniak. Bez kontraktu, bo Kolejarz Stróże stracił licencję. No więc ogłaszam – gość młody, do wzięcia za darmo i nie chce pensji, ofensywny pomocnik. Zarazem utalentowany malarz i pisarz horrorów. Akurat wydaje trzecią część swojej popularnej serii. Tytuł „Chaos”, o demonach. no i poprosił o kilka słów na okładkę. Napisałem mu mniej więcej tak: „jedyny piłkarz, który autentycznie mi imponuje i zadziwia, to że nie gra jest miarą jego talentu, nierozumianego przez innych…”.

O takich ludziach decydują tacy trenerzy jak Cecherz. Moje dziennikarstwo też oceniali zawsze ludzie tego formatu.

Ale gdyby głupi wiedział, że jest głupi, to by był mądry.

Najnowsze

Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...