Nie rozumiemy fenomenu tego człowieka. Umówmy się – jest sporo zawodników, którzy plączą się między Ekstraklasą i I ligą, ale zazwyczaj sytuacja dość szybko się normuje – albo taki Bonin czy inny Szałachowski robią awans ze swoim pierwszoligowcem i wracają na salony, albo inni, tacy jak Smoliński czy Kujawa, po spadku z Ekstraklasy zostają już na zapleczu, zmieniając jedynie co jakiś czas barwy klubowe. Wojciech Trochim jednak jest inny. To jakiś konkretny błąd systemu, niedopatrzenie, albo zwyczajnie jakiś zatajony uraz.
Facet właśnie został odstrzelony z Podbeskidzia i wrócił do pierwszej ligi, do GKS-u Tychy. Po jednym rozegranym meczu w barwach “Górali”, a właściwie – po czterdziestu pięciu minutach podczas spotkania z Pogonią Szczecin. Niby nic dziwnego, ale gdy spojrzymy na wcześniejsze przygody Trochima… Cóż.
Najpierw kilka lat w różnych zespołach Legii Warszawa, debiut w Ekstraklasie w wieku 19 lat – pięć minut z Zagłębiem Sosnowiec. Kolejny sezon już na zapleczu, w barwach Dolcanu. Później znowu podróże i wędrówki zakończone świetną grą w Warcie Poznań. Doskonale to pamiętamy, bo sami gościa wiele razy chwaliliśmy – wyglądał jak zakapior z najgorszych dzielnic, ale poza walką i siłą pokazywał też kapitalne prostopadłe podania czy przerzuty. Zasłużył – mówimy to z pełną odpowiedzialnością – na kolejną szansę w Ekstraklasie. W Zagłębiu Lubin zagrał jednak… kilkadziesiąt sekund, w zwycięskim spotkaniu z Koroną Kielce. Po sezonie podziękowano mu za współpracę i znów zleciał do I ligi, do Kolejarza Stróże.
Tu już zaczynają się podejrzenia, czy z Trochimem na bank wszystko w porządku. Na zapleczu bowiem znów całkiem nieźle się odnalazł – zagrał w 33 meczach, zdobył osiem goli i generalnie – jak na Stróże – wyglądał przyzwoicie. Nie byliśmy szczególnie zaskoczeni, gdy po gościa mającego opinię walczaka zgłosił się Leszek “Rambo” Ojrzyński. Do trzech razy sztuka, co? Tym bardziej w takim zespole, z takim towarzystwem, pod wodzą gościa, który zbudował “Bandę Świrów”, z niemal idealnie pasującym do Trochima Korzymem (zresztą obu panów łączą więzy rodzinne)?
Nic z tego. Trochim znów zagrał połówkę i dziś został oddelegowany do GKS-u Tychy. Tym razem Podbeskidzie zdecydowało się na wypożyczenie stale wyróżniającego się w I lidze i stale zbyt słabego na Ekstraklasę zawodnika. Ciąg dalszy tej historii łatwo przewidzieć – porządna gra na tle tyskiego, dość kiepskiego zespołu i kolejna próba podejścia do Ekstraklasy, znów w Podbeskidziu. Kiedy Trochim wreszcie się tutaj zaczepi? A przede wszystkim – czego właściwie mu brakuje? Dlaczego nawet nie dostaje porządnej szansy w Ekstraklasie (czyli – jak źle musi prezentować się na treningach?), skoro w I lidze wciąż się wyróżnia? Człowiek-zagadka. Jak w Tychach znów będzie czarował, doradzalibyśmy wizytę u psychologa.
Fot. FotoPyK