Niestety, to już oficjalnie potwierdzone, przyklepane i podbite. Poniedziałkowe mecze w Ekstraklasie to kara dla całego narodu za weekendowe harce, do której wymierzenia Ekstraklasa nominuje na przemian zespoły GKS-u Bełchatów i Piasta Gliwice. Dziś Canal+ wyznaczył obie drużyny, a my po godzinie oglądania ich zmagań (zmagania to bardzo dobre słowo na określenie tego, co zobaczyliśmy) zaczęliśmy poszukiwać w Internecie gifów ze spokojnym morzem, które okazało się o wiele ciekawsze, niż spotkanie.
Szósta kolejka. Szósty poniedziałek. Piąty remis. Po raz trzeci na murawę w pierwszy dzień tygodnia wygoniono Piasta, po raz trzeci poniedziałkowe granie uświetnili swoją obecnością piłkarze GKS-u Bełchatów. Miejmy nadzieję, że w tym wypadku – do trzech razy sztuka. Naturalnie jesteśmy zaprawieni w bojach, i w sobotę, i długimi fragmentami niedzieli stopniowo przystosowywano nas do umiarkowanego tempa gry i dość wysokiego stężenia parodii. Tym razem jednak coś w nas pęka – dostrzegamy bowiem, że korci nas, by chwalić bylejakość.
W pierwszym odruchu chcieliśmy na przykład rozpływać się w zachwytach nad aktywnością Basty, który występował w co drugiej akcji w meczu. Waleczność, dryblingi, odbiory, dośrodkowania. Stop. PRÓBY dośrodkowań. Wszystko grało, do chwili, gdy trzeba było dorzucić piłkę na głowę któregoś z kolegów. Poźniak, kolejny do pochwały, ale znowu, na dwie fajne piłki przypadały dwie nieszczególne. Szymański? Niezła końcówka, ale w pierwszej połowie poza podaniem do Ślusarskiego słyszeliśmy jego nazwisko dwa razy. Do Piasta w ogóle wolimy nie przechodzić, bo próby doszukiwania się pozytywów w ich grze zakończył Badia wykonując trzysta osiemnaście niecelnych podań.
Mieliśmy zresztą przez to ogromny problem z notami, bo jak tu wycenić takiego Bastę, Maka czy Poźniaka, jeśli ich wyróżnianie się (zauważalne gołym okiem) to tak naprawdę zachowywanie minimum przyzwoitości wśród Martinezów, czy Kędzior? O, Kędziora, też zasługuje na osobne zdanie, bo jego składanie się do strzału w pierwszej połowie to Piast z kolekcji jesień 2014 w pigułce. Wolno, bez werwy, zaskoczony, że trafiła się okazja, anemicznie i oczywiście bez efektu w postaci gola. Licho, naprawdę licho – oglądając gliwiczan w pierwszych kolejkach zastanawiamy się nie tylko, kto ukradł Podgórskiemu talent, ale ogólnie jak to się stało, że cały Piast w dwa sezony stał się taką gromadą męczybuł.
Swoją drogą, dzisiaj Gliwice też nie zasłużyły wcale na remis – chociaż bełchatowianom brakowało ostatniego podania czy wykończenia, należał im się przede wszystkim rzut karny po ewidentnym faulu na Ślusarskim. A – niestety, wybaczcie kibice Piasta – nie uwierzymy, że dzisiaj podopieczni Garcii byliby w stanie wyrównać.
Nie mamy ochoty się jakoś specjalnie rozpisywać, i tak akapitów w tym tekście jest więcej, niż ciekawych okazji w zakończonym przed chwilą meczu, ale musimy pochwalić jeszcze właśnie Ślusarskiego. Nie za grę – za szczerość. W przerwie ujął nas dwoma opiniami – “byłem faulowany, chociaż muszę przyznać, że źle przyjąłem sobie piłkę” oraz (o meczu) “no faktycznie, nic ciekawego”.
Jeśli przeoczyliście jakimś cudem ten megahit, puśćcie sobie po prostu “Ślusarza” podczas rozmówki w przerwie. Nic nie stracicie.
Fot. FotoPyK