Reklama

Chłopcy Enrique nie oszczędzili Tytonia. Ewolucja trwa

redakcja

Autor:redakcja

24 sierpnia 2014, 23:40 • 3 min czytania 0 komentarzy

To miał być wielki egzamin dla Przemysława Tytonia, prawdziwa weryfikacja płynących z Hiszpanii doniesień o jego dobrej dyspozycji. Wydawało się, że gdzie jak gdzie, ale na Camp Nou polski bramkarz będzie mieć pełne ręce roboty. Rzeczywistość okazała się jednak dosyć brutalna. W całej pierwszej połowie Tytoń ani razu nie złapał piłki, nie obronił też żadnego strzału i nie przeciął żadnego dośrodkowania. Przy golu Messiego też tylko stał w bezruchu i wzrokiem odprowadzał piłkę zmierzającą do siatki. Przed przerwą w bramce Elche równie dobrze mógłby wisieć ręcznik, a jedyna różnica byłaby taka, że to obrońcy musieliby wybijać futbolówkę z piątego metra.

Chłopcy Enrique nie oszczędzili Tytonia. Ewolucja trwa

Nie oznacza to jednak, że Tytoń grał źle. W pierwszej części gry to Barcelona nie zmusiła go do poważniejszego wysiłku i oddała zaledwie jeden celny strzał w światło bramki, od razu nie do obrony. Dwa inne uderzenia zatrzymały się na poprzeczce, a inne mijały słupki z niewłaściwej strony. W drugiej odsłonie błyskawicznego gola zdobył Munir i tu też nie można mieć do Polaka większych pretensji. Tytoń pierwszą interwencję zaliczył dopiero w 56. minucie, a kilka chwil później Messi po raz kolejny nie dał mu szans. W całym meczu nasz bramkarz obronił tylko kilka strzałów, z których żaden nie wymagał większych umiejętności.

Z kolei Barcelona pokazała, że rewolucja lub – jak wolą niektórzy – ewolucja pod wodzą Luisa Enrique to proces bardzo złożony i czasochłonny. Zmiana stylu gry na bardziej konkretny, szybszy i z mniejszą liczbą kontaktów z piłką to sprawa niełatwa, zwłaszcza jeśli przeciwnik stoi całą drużyną na trzydziestym metrze. Tak naprawdę katalończycy odżyli, kiedy z boiska wyleciał Mascherano, a rywale z Elche bardziej się otworzyli. Na boisku zrobiło się więcej miejsca, przeciwnik podszedł wyżej, więc w końcu można było przetestować nowy sposób gry.

Bezpośredni futbol w wydaniu Enrique Barca pokazała zwłaszcza przy drugim golu, kiedy to Rakitić błyskawicznie zagrał do wychodzącego na pozycję Munira. Znamienne, że tę akcję rozegrali nowi ludzie, bo tak też trzeba nazwać wchodzącego do drużyny młodziutkiego Hiszpana. Pozostałe gole to już najbardziej typowe dla „Blaugrany” rozwiązania, w których Messi mija kilku przeciwników i oddaje precyzyjny strzał tuż przy słupku. Akurat w ten sposób Barcelona grała już za Guardioli, Vilanovy oraz Martino i wiele wskazuje, że będzie to robić również w czasach Enrique.

Ci, którzy spodziewali się dziś efektownego, asturyjskiego „dzień dobry” mogą się czuć lekko rozczarowani. Co prawda piłkarze „Blaugrany” ostatecznie wygrali wysoko i bezdyskusyjnie, ale z pewnością nie zagrali na miarę oczekiwań. Trudno jednak spodziewać się cudów po drużynie, która w ataku straszy nazwiskami Munira (nawet, jeśli to mega talent) i Rafinhi. Zdecydowanie więcej o ekipie Enrique będzie można powiedzieć, kiedy do zdrowia wróci Neymar, a swoją karę odcierpi Suarez.

Reklama

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

0 komentarzy

Loading...