Reklama

Komu słońce, komu deszcz? Przegląd stranierich

redakcja

Autor:redakcja

06 sierpnia 2014, 16:09 • 9 min czytania 0 komentarzy

Nie było łatwo, ale zdążyliśmy już oswoić się z powrotem piłkarzy Ekstraklasy na rodzime boiska. Czas więc na kolejny etap, po którym każdy kibic – również „ekstraklasosceptyk” – będzie mógł powiedzieć: teraz sezon w pełni. Sierpień będzie miesiącem powrotu lig zagranicznych. Kopać zaczęli już m.in. w Belgii, Rumunii, Rosji, na Ukrainie i w 2. Bundeslidze. Umówmy się – nie są to ligi, które sprawiają, że nerwowo czyścimy swoje grafiki i jeszcze bardziej nerwowo szukamy możliwości ich śledzenia na żywo. Ale będzie coraz lepiej. Już w ten weekend wracają francuska Ligue 1, a poza tym Eredivisie i Championship. Dalszy rozkład jazdy? Szesnastego sierpnia na dzień dobry spotykamy się z pewnym trenerem o twarzy prymitywa, co będzie oznaczać, że rozgrywki wznowiła Premier League. Tydzień później – na początek wycieczka do Monachium i start Bundesligi, a następnego dnia Hiszpania i przystawki przed pojedynkami gigantów. Na deser coś dla fanów włoskiej kuchni. Tym samym na murawy wybiegną nasi – nazwijmy to szumnie – ambasadorzy w ligach zagranicznych.

Komu słońce, komu deszcz? Przegląd stranierich

Niektórzy w nowych krajach, część w innych drużynach, praktycznie wszyscy z nowymi nadziejami. Z tej okazji trochę poszperaliśmy, poanalizowaliśmy, uruchomiliśmy sieć międzynarodowych kontaktów i przygotowaliśmy małą prognozę dotyczącą tego, czego możemy spodziewać się po stranierich w nadchodzącym sezonie. Wszystkich zamknęliśmy w dwóch szufladach: do pierwszej wrzucaliśmy rodaków, o których jesteśmy w miarę spokojni i liczymy, że bez większego trudu zrobią krok do przodu. Do drugiej – jak zapewne się domyślacie – trafili ci, o których najbliższą przyszłość można się obawiać.

Przed rozpoczęciem lektury należy pamiętać, że:
a) sytuacja jest dynamiczna, okresy przygotowawcze w pełni i coś np. niespodziewany transfer, może się jeszcze wydarzyć
b) sezon jest długi, a więc nawet ci, którzy dzisiaj w hierarchii ledwie wyprzedzają masażystów, mogą z czasem zyskać aprobatę trenera
c) nie braliśmy pod uwagę piłkarzy o ugruntowanej pozycji, tak więc o tym, że Lewandowski będzie strzelał (a będzie strzelał!) w Bayernie poczytacie na innych portalach
d) pominęliśmy również sporo płotek i leszczy, tych o których na tym etapie ciężko coś sensownego napisać, a także Francuzów i Niemców, którzy grają w reprezentacji Polski.

Startujemy.

KTO POWINIEN ZROBIĆ KROK DO PRZODU?

Reklama

Arkadiusz Milik (Ajax Amsterdam)

https://bi.gazeta.pl/im/20/b1/f3/z15970592Q,Arkadiusz-Milik-z-prezesem-Ajaxu-Michaelem-Kinsber.jpg
Fot. Louis van de Vuurst / Photo Ajax

Po nieudanym pobycie na wypożyczeniu w Augsburgu, Polak ruszył do Holandii, gdzie będzie zakładał trykot słynnego Ajaksu. Duża marka, młoda drużyna i Frank de Boer, trener na dorobku. Brzmi nieźle, prawda? Przecież ten klub puścił dalej w świat więcej gwiazd futbolu niż wyprodukowano odcinków „Mody na Sukces”. W sparingach Milik wyglądał obiecująco – strzelał bramki m.in. Realowi Sociedad i wszystko wskazuje na to, że wywalczył sobie pierwszy skład na początku sezonu. W meczu o Superpuchar ze Zwolle wypadł raczej blado, ale w Holandii nikt go nie skreśla po nieudanym debiucie.

Grzegorz Krychowiak (Sevilla)


Niedawno zmienił sprawdzonego i wygodnego Peugeota na sportowy hiszpański samochód. Nie ten z absolutnie najwyższej półki, ale to i tak auto, którego mogą mu zazdrościć koledzy po fachu. Czy będzie nim jeździł tak samo sprawnie jak poprzednim pojazdem? Dobra, koniec z motoryzacyjną metaforą. Krychowiak będzie występował w Sevilli, drużynie która wygrała Ligę Europy, co jest dużym prestiżem i awansem sportowym. Drogę do pierwszego składu ma praktycznie pozbawioną wybojów. Mecze kontrolne pokazują, że będzie pierwszym wyborem Emery’ego. Oficjalnie zadebiutuje w meczu o Superpuchar Europy. Presja będzie spora, ale kto nie ryzykuje, ten całe życie może grać w Reims.

Reklama

Kamil Grosicki (Rennes)

Dycha na plecach, gaz w nogach, luz w sparingach i poza murawą. Powinno być nielicho.

Przemysław Tytoń (Elche FC)


Fot. elchecf.es

Moglibyśmy po raz dziesiąty żonglować cyframi, które byłyby dla Tytonia niewygodne. Pisać o tym, ile grał, a ile czasu spędził na ławce. W skrócie: ile czasu zmarnował. Darujemy to sobie jednak i zajmiemy się teraźniejszością. Wszystkie znaki na niebie i murawie wskazują, że Polak wskoczy do bramki hiszpańskiego przeciętniaka. Zadebiutuje w meczu z Barceloną na Camp Nou. Będzie więc doskonała okazja, by przedstawić się hiszpańskiej publiczności. Jest też druga – w sumie bardziej prawdopodobna opcja – Tytoń przyjmie na dzień dobry kilka goli. Tak czy tak, nie ma co się załamywać. Przykładowo Keylor Navas na początku zeszłego sezonu w barwach Levante puścił na Camp Nou sześć bramek do przerwy. Dziś jest w Realu Madryt i uwierzcie nam – nie tylko z powodu udanego mundialu. Chcemy przez to powiedzieć, że klub pokroju Elche jest okazją do znakomitej promocji. Zwłaszcza bramkarzy.

Artur Sobiech (Hannover 96)

Polak zaczyna czwarty sezon w barwach drużyny Bundesligi i chyba przyszedł wreszcie czas na jakiś przełom. Na razie jest kiepskawo – 54 mecze i tylko dziewięć goli. Tak wiemy, że były kontuzje i silni rywale o miejsce w składzie, ale umówmy się nikt nie będzie traktował poważnie napastnika, który gwarantuje średnio trzy gole na sezon. Drużynę opuścili Didier Ya Konan, Mame Diouf, do Hamburga wrócił z wypożyczenia Rudnevs. W zamian udało się za to sprowadzić Joselu z Hoffenheim. Polak powinien mieć więc łatwiej. Przynajmniej teoretycznie. Błysnął w sparingu z Crveną Zvezdą Belgrad, w którym zdobył trzy bramki. Na marginesie warto dodać, że jego rywal trochę się w grach kontrolnych skompromitował – najpierw wyleciał z boiska po trzynastu minutach, a dzień później nie trafił z czterech metrów do pustej bramki.

Łukasz Fabiański (Swansea)

Przetrzymał najgorszy okres w swojej karierze i teraz odbierze nagrodę za cierpliwość. Umówmy się – jako „Lukasz Flappyhandski” byłoby o to trudno. A tak Fabiański odchodzi z Arsenalu jako wygrany. Z Pucharem Anglii w ręku i niezłymi mecze w Lidze Mistrzów w CV. Odchodzi, by bronić w klubie Premier League. Adres zameldowania zmienił jego główny konkurent do gry Michel Vorm, Polakowi zostaje więc rywalizacja z Niemcem Gerhardem Tremmelem. Nic nie ujmując temu doświadczonemu bramkarzowi, praktycznie pewne jest, że to Fabiański będzie stał pomiędzy słupkami.

Marcin Wasilewski (Leicester City)

Krótko: w wieku 34 lat Wasyl spełnia swoje marzenia – zagra w klubie Premier League. Pal licho, ile szans dostanie. Na pewno jakieś będą, niewykluczone, że zacznie sezon od pierwszego składu. Jego historia już zakończyła się happy endem.

Łukasz Skorupski (AS Roma)


Fot. asroma.it

Tutaj przewidujemy ciągły rozwój spraw we właściwym kierunku. Zgoda, bardzo fajnie ogląda się niemal bezbłędnego Skorupskiego w meczach przeciwko takim potęgom jak Liverpool, Real Madryt czy Manchester United, ale trzeba mieć świadomość, że czas byłego bramkarza Górnika jeszcze nie nadszedł. Trener Rudi Garcia jasno powiedział, że pierwszym bramkarzem w dalszym ciągu będzie leciwy Morgan De Sanctis. Musi tylko wyleczyć kontuzję, a wtedy Skorupski wróci do pozycji siedzącej. Budujące jest jednak to, że nikt polskiego bramkarza nigdzie nie wypycha (patrz Pawłowski w Latinie), by się ogrywał, tylko traktowany jest jako pełnoprawny członek drużyny. Oswaja się z dużą piłką. Sezon jest długi, więc kilka występów zapewne wpadnie na jego konto. A kontrakt De Sanctisa kończy się już za 11 miesięcy.

Kamil Biliński (Dinamo Bukareszt)

Dziwne są losy tego chłopaka. Trochę odbiegają od standardowej ścieżki kariery polskiego piłkarza. Był królem strzelców Młodej Ekstraklasy, ale nie przebił się z Śląsku. W niższych ligach też bez większego szału. Potem liga litewska, a stamtąd do czołowej rumuńskiej drużyny. Świetnie rozpoczął sezon w Dinamie – w dwóch meczach zdobył cztery bramki i przy podtrzymaniu tej tendencji zapewne zaraz będziemy dyskutować o tym, czy Biliński nadaje się na strzelbę numer dwa w reprezentacji. A jeszcze rok temu, gdy obserwowaliśmy jego grę w dwumeczu Lech – Żalgiris, nikomu nie przyszłoby to do głowy.

Radosław Majewski (Huddersfield Town)

Darujemy sobie banialuki, że Majewski zmienił klub, bo szuka więcej szans na grę. Zmienił, bo był za słaby na liczące się w Championship Nottingham Forrest, czy też – jak kto woli – „nie pasował do koncepcji”. Jednak według nas to nawet lepiej, że tak się stało. Przez pięć lat w kwestii jego statusu nie zmieniło się zbyt wiele, nie został ani lokalną gwiazdą, ani stałym członkiem reprezentacji Polski. Teraz zetknie się z jednak trochę innym materiałem ludzkim w postaci kolegów i klubem z innymi ambicjami. Zobaczymy, czy „zareaguje pozitiwnie”.

***

O KOGO SIĘ OBAWIAMY?

Mateusz Klich (VfL Wolfsburg)


Fot. bundesliga.com

To jego drugie podejście do drużyny z miasta Volkswagena. Na pewno z Holandii wrócił jako lepszy piłkarz, ale czy na tyle dobry, by przebić się w zespole o bardzo dużych aspiracjach? Mamy poważne wątpliwości. Tylko powiedzcie nam, czy może być inaczej skoro mówimy o sytuacji, w której przyzwoity piłkarz na poziomie ligi holenderskiej ma rywalizować z: a) gwiazdami Wolfsburga (ba! całej Bundesligi), b) wielkimi talentami, o które już dziś zabijają się klubu europejskiego topu. W zasadzie cokolwiek byśmy napisali, zawsze jest jakieś „ale”. Polak dostaje szanse w sparingach m.in. w finale Telekom Cup z Bayernem, ale Wolfsburg przystąpił do tego meczu bez swoich największych gwiazd. W sumie lepiej być pozytywnie zaskoczonym niż się srogo rozczarować. Na razie pozostajemy więc sceptykami.

Dominik Furman (Toulouse FC)

Używanie magicznego terminu „aklimatyzacja” w jego przypadku mamy już za sobą, czas więc zacząć na poważnie rozliczać go z gry w piłkę. A o szanse na to nie będzie tak łatwo. W sprawdzianie generalnym przed ligą, w meczu z Athletikiem Bilbao, kapitan młodzieżówki nie dostał nawet minuty, więc nietrudno przewidzieć, jaki Furman będzie miał status na początku sezonu.

Adam Matuszczyk, Paweł Olkowski, Sławomir Peszko (FC Koeln)

Potraktowaliśmy ich zbiorczo, bo wygląda na to, że cała trójka będzie miała mniej więcej takie same szanse na grę w pierwszym składzie beniaminka Bundesligi. Czytaj: nikt z nich raczej pierwszym wyborem Petera Stoegera nie będzie. Olkowski rywalizuje z Miso Brecko, kapitanem drużyny i jej fundamentem, tak więc zdarza się, że w sparingach trener szuka mu innego miejsca na boisku. Matuszczyk będzie zmiennikiem dla kogoś z dwójki defensywnych pomocników Lehmann-Gerhardt. Podobny los czeka Sławomira Peszkę, który będzie musiał czekać na gorszą dyspozycję swoich kolegów z ofensywy. Na razie najpopularniejszym językiem na ławce Koeln będzie z pewnością język polski.

Cezary Wilk (Deportivo La Coruna)

Trochę nam Wilka – tak po ludzku – szkoda. Polak miał udział w awansie Deportivo do La Liga, a teraz w klubie wydaje się być potrzebny jak kurwie majtki. Według nowego trenera Wilk na Primera Division jest za krótki. Śmietankę będą więc spijać inni. W dodatku przez kontuzję stracił część przygotowań, a to był chyba ostatni moment, by tego sceptyka z ławki do siebie przekonać. Były pomocnik Wisły dostał wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy. Sam piłkarz o odejściu mówi niechętnie, zupełnie jakby próbował zaklinać rzeczywistość. Chce go inne Deportivo (Alaves), ale to znowu Segunda Division i w dodatku klub bez większych perspektyw. Jeśli zostanie, szanse na grę będzie miał minimalne. Jeśli odejdzie, zrobi dwa kroki wstecz. I tak źle, i tak niedobrze.

Mariusz Stępiński (jeszcze FC Nurnberg)

Pogłoski o jego rychłym powrocie do Polski nie biorą się znikąd. Stępiński – nawet po spadku do 2. Bundesligi – ma mniej więcej takie same szanse na grę jak Górnik Zabrze na zostanie pracodawcą roku. Na początku łykaliśmy bajki o cierpliwości i nauce nowej kultury. Wypożyczenie do innego niemieckiego klubu czyniłoby ją ciągle aktualną, a tak powrót z podkulonym ogonem.

Paweł Dawidowicz (Benfica Lizbona)

Na razie tylko Benfica B. Jasne – nie ma co się podpalać, na jakiś czas Dawidowicz pewnie zniknie nam z radarów, najważniejsze będzie czy zdoła na nie wrócić i ile czasu mu to zajmie.

Najnowsze

MMA

Błyskawiczny finisz w wielkiej walce KSW. Wrzosek rozbił Szpilkę!

Sebastian Warzecha
4
Błyskawiczny finisz w wielkiej walce KSW. Wrzosek rozbił Szpilkę!

Stranieri

Komentarze

0 komentarzy

Loading...