Znacie nas i wiecie, że kiedy są powody to do narzekania nie trzeba nas namawiać. Kiedy jednak ktoś daje nam powody, by go chwalić, robimy to z równie dużą z przyjemnością. Tym bardziej, kiedy mowa o piłkarzach, którzy w ostatnim czasie notorycznie zawodzili. Rafała Boguskiego skreślili już chyba nawet znajomi i rodzina, aż tu nagle – przebudzenie. Niemal w pojedynkę rozbija jednego z pretendentów do tytułu. Reaktywacja czy tylko pojedynczy przebłysk?
„Dziki” – dziś tę jego mocno przykurzoną ksywę można wpisać bez ironii, bo w Poznaniu robił nawet więcej niż do niego należało. Strzelał, dogrywał, walczył. Obawiamy się, że lepszego występu w tym sezonie może nie zaliczyć. Za niedzielny występ Wisły w ramach stałego cyklu kozaków i badziewiaków wyróżniamy również niezmordowanego Burligę (to już czołowy prawy obrońca ligi), świetnego Stilicia i skutecznego Gargułę. Chociaż im wszystkim show skradł Boguski. W poprzednim sezonie rzadko dawaliśmy mu notę wyższą od trójki, a teraz wjechała dziewiątka. Prosimy o więcej. Skoro można z Lechem, to można też z Podbeskidziem, Łęczną czy Koroną…
Słowa uznania należą się również przede wszystkim Korzymowi, który u boku Ojrzyńskiego czuje się chyba jak w domu rodzinnym, oraz Pichowi, który na wiosnę był dla nas zagadką. Teraz, gdybyśmy mieli wskazać najlepszego zawodnika tych trzech minionych kolejek ligi, pewnie wybieralibyśmy między nim a Frączczakiem. Średnia not – 6,00. Cztery gole i asysta, a przy tym masa stworzonych sytuacji, którym resztą poświęcimy oddzielny tekst w tym tygodniu. Śląsk, już teraz, pod nieobecność Paixao, wygląda na uzależnionego od Słowaka. Oby nie skończył jak Visnakovs, który początek poprzedniego sezonu też miał znakomity. Niech zostaje z nami jak najdłużej. I to w takiej właśnie formie.
Grono badziewiaków obsadziliśmy tym razem kilkoma piłkarzami, których normalnie – w warunkach naszej Ekstraklasy – za badziewiaków trudno uznać, ale ostatnia seria spotkań nie była dla nich zbyt łaskawa. Mamy za sobą pierwszą poważną wpadkę Janukiewicza (w poprzednim sezonie zbierał u nas najlepsze noty z wszystkich bramkarzy w lidze). Mamy też absolutnie fatalny występ Pawła Brożka, ze zmarnowanymi czterema dobrymi okazjami bramkowymi. Nie sposób nie wyróżnić również kilku zawodników Lecha. W obronie stawiamy na Wilusza i Wołąkiewicza. Gdyby się nieco dłużej zastanowić, całkiem blisko wyjściowej jedenastki był Lovrencsics, a już żadnego wyboru nie dał nam niedostrzegalny dla radarów Teodorczyk. Ubolewamy, że w środku pola musieliśmy “wyróżnić” dwójkę Starzyński – Cetnarski. Naprawdę, wolelibyśmy tego nie robić, miło byłoby gdyby obaj nas czymś jeszcze zaskoczyli, bo wydawało się, że są w stanie. A jednak dziś obaj mogą stanowić symbol słabości Ruchu i Cracovii.
Fot. FotoPyK