Reklama

„Ted Budowniczy”. We Wrocławiu powstaje twierdza

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

03 sierpnia 2014, 19:43 • 3 min czytania 0 komentarzy

Nie brakuje zwolenników teorii, że mecze Ekstraklasy dzielimy na dwie kategorie: beznadziejne i znośne. Wśród nich od czasu do czasu pojawi się stojący na wysokim poziomie unikat, ale generalnie każde spotkanie można przydzielić do jednego z tych dwóch zbiorów. Oglądając dzisiejsze starcie Śląska z Zawiszą mielibyśmy jednak z tym problem. Pierwsza połowa była bowiem całkiem przyzwoita, druga – z przyzwoitością miała mniej więcej tyle samo wspólnego, co „KacWawa” z dobrym kinem. Bardzo niewiele.

„Ted Budowniczy”. We Wrocławiu powstaje twierdza

Końcowy wynik poznaliśmy już po nieco ponad trzydziestu minutach gry. Świetny okres w swojej karierze przeżywa Robert Pich. Facet miewał jakieś przebłyski już wiosną, ale niewiele zapowiadało, że może być liderem drużyny z Wrocławia. Dziś to on jest tym człowiekiem, który gwarantuje Śląskowi odpowiednią jakość. Słowak wypełnił tym samym wakat po Marco Paixao. Po prostu – jak głupio by to nie zabrzmiało – idzie mu. Co kopnie piłkę w światło bramki, to ta do niej wpada. Jeśli dośrodkuje, od razu kotłuje się w polu karnym rywala. Może jeszcze nie gra na pełnym gazie przez całe spotkania i zdarza mu się znikać na długie fragmenty, ale to wystarcza, by wygrywać Śląskowi mecze.

To był dziewiąty mecz wrocławian rozegrany na własnym boisku pod wodzą Tadeusza Pawłowskiego. Bilans? Sześć zwycięstw, trzy remisy. Dziesięć goli strzelonych i tylko trzy stracone. Może styl nie jest porywający, ale jak widać – Śląsk za Pawłowskiego we Wrocławiu nie przegrywa. Zaledwie punkt udało się stamtąd wywieźć Legii, Górnikowi i Podbeskidziu. Całkiem imponująca seria i bardzo solidne fundamenty pod zbudowanie piłkarskiej twierdzy. A tych na mapie Polski nie ma zbyt wiele.

Niepokojąco wyglądał za to skład Zawiszy. O proporcjach: ośmiu obcokrajowców i trzech Polaków na pewno nie można powiedzieć, że są zdrowe. Popatrzymy na to tak: do obrony wskoczy ten Grek z Rangersów, wróci Goulon i otrzymamy – wypisz, wymaluj – Pogoń Szczecin Antoniego Ptaka, czyli egzotyczny skład z polskim rodzynkiem w bramce.  A chyba wszyscy pamiętamy, jak skończył się ten eksperyment. Na razie ciężko było zarzucać Radosławowi Osuchowi, że zwozi do Polski szrot, ale – przyznajcie sami – Zawisza coraz bardziej zaczyna przypominać reprezentację wesołych studentów z Erasmusa.

Dla przykładu: Samuel Araujo wyglądał dziś jak uczeń, którego ktoś postawił na środku obrony tylko dlatego, że zgadzały się u niego centymetry i kilogramy. Piłkarsko – okolice dramatu. Parę wygranych główek, kilka udanych – choć i tak nerwowych – interwencji, a poza tym – długa lista grzechów. Tak długa, że aż nie chce nam się ich wyliczać. Joshua Silva zagrał tylko minimalnie lepiej. Najlepszym piłkarzem w tym międzynarodowym towarzystwie był – masz ci los – Kamil Drygas, czyli Polak. Nie zrozumcie nas źle: znamy ciekawsze zajęcia od zaglądania piłkarzom w paszporty, ale gdy końcowy efekt jest taki, jaki obserwowaliśmy dziś w drużynie z Bydgoszczy, to w głowie kołacze nam tylko jedna myśl – czy Polacy, choćby niedoświadczeni, wyglądaliby gorzej?

Reklama

Raczej nie.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
3
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
22
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...