Wracamy z “niewydrukowaną tabelą”. Zasady pozostają bez zmian: po każdej kolejce zamierzamy analizować największe wpadki sędziowskie i na ich podstawie weryfikować wyniki. Po kilku tygodniach będzie widać, kto zyskał, a kto stracił. Komu sędziowie zabierają punkty, a komu rozdają. Oczywiście dużo będzie w tym przeczucia. Rubryka jest mocno subiektywna. Zakładamy kłótnie, spodziewamy się oskarżeń. Nie da się ze stuprocentową pewnością powiedzieć, jak zakończyłby się dany mecz, gdyby sędzia zamiast decyzji A, podjął decyzję B.
W dwóch kolejkach tego sezonu poważne błędy sędziowskie wynotowaliśmy w czterech spotkaniach, ale naszym zdaniem tylko w dwóch doszło do wypaczenia wyniku. Jagiellonia zremisowała z Lechią (2:2), ale sędzia Frankowski podarował gdańszczanom kontaktowego gola Wiśniewskiego, choć ten był na ewidentnym spalonym. Weryfikujemy ten wynik na korzyść Jagi, która gdyby nie wpadka arbitra, schodziłaby na przerwę z wynikiem 2:0.
Do tego Lech zremisował z Górnikiem, a kilka decyzji sędziego Musiała było mocno kontrowersyjnych. Niesłuszne odgwizdanie spalonego, kiedy sam na sam wychodzi Pawłowski moglibyśmy pominąć, ale potem dochodzi faul Gancarczyka na Kownackim i karny dla Lecha. Dlatego weryfikujemy: Lech – 3 punkty, Górnik – 0.
Poza tym:
– W meczu Śląsk – Ruch (2:0) Marcin Borski nie zauważył ewidentnego faulu Mariusza Pawelca na Grzegorzu Kuświku. To były pierwsze minuty meczu, jedenastka dla Ruchu i czerwona kartka dla gospodarzy. Nie weryfikujemy jednak rezultatu, bo trudno powiedzieć, jak ten mecz wyglądałby dalej. Śląsk był tego dnia tak z dwa i pół raza lepszy. Strzelił dwa gole, a Ruch ani razu nie zagroził bramce Pawłowskiego.
– Wyniku nie zmieniamy też w spotkaniu Lechii z Podbeskidziem (1:0), choć gościom należał się karny na Koniecznym, a w końcówce powinien wylecieć Leković. Sędzia Gil mylił się jednak w dwie strony. Nie uznał gola Borysiuka, a przecież po meczu wszyscy, że bramka była prawidłowa.