Reklama

Sentymentalna podróż do Łęcznej. Nie narzekamy, mogło być gorzej

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

18 lipca 2014, 23:17 • 3 min czytania 0 komentarzy

Górnik Łęczna po siedmiu latach wrócił do Ekstraklasy, czyli – jakby nie patrzeć – na salony polskiej piłki i nie odstawał od poziomu, który na nich obowiązuje. Mierzejewski, Szmatiuk, Mraz, Bonin. Tęskniliśmy za tą wesołą ekipą jak za młodzieńczym trądzikiem, ale – z ręką na sercu – każdy z nich wypadł przyzwoicie. Zresztą podobnie jak cała drużyna Jurija Szatałowa. Punkty ugrane w meczu z Wisłą Kraków, która była przecież minimalnym faworytem? Nikt na Lubelszczyźnie nie ma prawa kręcić nosem.

Sentymentalna podróż do Łęcznej. Nie narzekamy, mogło być gorzej

Po serii eurowpierdolów obawialiśmy się powrotu na murawy naszych ligowców, gdzieś tam z tyłu głowy kołatała nawet myśl o bojkocie, ale jak się okazało – najpierw w Bielsku, a potem w Łęcznej – nie taki diabeł straszny, jak go malują. Polski piłkarz, jeśli rywalizuje z innym polskim piłkarzem, miewa przebłyski. Dało się to oglądać.

Zaliczyliśmy dzisiaj sentymentalną podróż w czasie. Niewiele się w Łęcznej przez te siedem lat zmieniło. Ten sam kameralny stadion, te same pokrzykiwania z trybun, doping może nie za głośny, ale za to świetnie zorganizowany. Serio, brakowało tylko lokalnego bohatera Pawła Bugały (zamiast Buzały – niby jedna litera, a robi różnicę), a sprawdzalibyśmy w kalendarzu, czy na pewno mamy rok 2014.

Zabrakło Bugały, ale był za to Tomasz Nowak. Postać meczu. Pamiętamy go jako lewego obrońcę, ewentualnie defensywnego pomocnika. Swoje zawsze wybiegał, trochę poprzeszkadzał rywalom – na tyle solidnie, że zaliczył nawet wycieczkę z reprezentacją u Leo. Ot, ligowy szaraczek. A dziś? Lider zespołu Ekstraklasy pełną gębą. Tu poda, tam strzeli, w międzyczasie opierdoli ospałych kolegów. W dodatku bramkę strzelił palce lizać, a Urygę oszukał jak dzieciaka.

Takiego lidera zabrakło dziś Wiśle. Gdyby był w jej szeregach na boisku ktoś, kto wziąłby na siebie większą odpowiedzialność za grę, to Biała Gwiazda zapewne by ten mecz wygrała. Niestety dla niej, Brożek nie radził sobie z parą stoperów. Stilić – jak to ma w zwyczaju – raz błysnął, a poza tym człapał, Garguła chyba jeszcze przeżywa ciężkie treningi, a Jankowski… szkoda gadać.

Reklama

W tej sytuacji za strzelanie bramek wziął się nie kto inny, jak Maciej Sadlok. Jego gole są jak na mundial. Nie, nie takie piękne. Jesteśmy ich świadkami raz na cztery lata. A w dodatku padają zawsze w dziwnych okolicznościach. Kiedyś w meczu z Cracovią chciał dośrodkować, a wyszedł piękny centrostrzał, dziś wydatnie przy trafieniu pomógł mu Grzegorz Bonin.

Druga połowa była już zdecydowanie słabsza – dużo kopania po piszczelach, jeszcze więcej męczenia buły, ale nie będziemy zbytnio wybrzydzać. Bierzemy to, co dają, bo zawsze mogłoby być gorzej. A tak bramkowy remis – dwóch rannych, zero zabitych. Wśród widzów również bez strat w ludziach.

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry
Ekstraklasa

Media: Magiera zrzekł się części pensji, ale i tak otrzyma ponad 500 tys. złotych

Bartosz Lodko
8
Media: Magiera zrzekł się części pensji, ale i tak otrzyma ponad 500 tys. złotych

Komentarze

0 komentarzy

Loading...