Reklama

Jesteś lepszy niż twój ostatni mecz. Sześć scen z życia Ottmara Hitzfelda

redakcja

Autor:redakcja

02 lipca 2014, 18:14 • 6 min czytania 0 komentarzy

Szkoda nam było wczoraj odpadających z mundialu Szwajcarów. Bynajmniej nie z powodu ich porywającej gry, za którą tęsknilibyśmy już kilka chwil po końcowym gwizdku. Szwajcaria to nie Meksyk, ani nawet nie Algieria. Doprecyzujmy więc: szkoda nam było odpadających Szwajcarów przez wzgląd na osobę Ottmara Hitzfelda, który zapowiedział, że po mistrzostwach schodzi ze sceny. Kolejny wielki menadżer przełomu wieków udaje się na zasłużoną emeryturę.

Jesteś lepszy niż twój ostatni mecz. Sześć scen z życia Ottmara Hitzfelda

Kojarzycie pewnie oklepany frazes, którym od czasu do czasu częstują nas ludzie piłki: jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. W przypadku Hitzfelda ciężko jest o większą niesprawiedliwość. Jest jakieś milion razy lepszy niż Szwajcarzy w meczu z Argentyną. Przede wszystkim zawsze był bardziej skuteczny. Komu jak komu, ale jemu tytuł piłkarskiej legendy po prostu się należy. Wystarczy spojrzeć na drużyny, z jakimi pracował, na szatnie, którymi rządził i na rezultaty, jakie osiągał. Teraz rozsiądzie się w wygodnym fotelu przeznaczonym dla futbolowych autorytetów i znajdzie zapewne czas na wspominki. Będzie miał, co opisywać.

Scena 1: Rok 1997, Monachium, facet w prochowcu dokonał niemożliwego

W Dortmundzie był już szósty sezon i kibice powoli oswajali się z wizją swojego klubu bez Hitzfelda. Dwa razy wygrał Bundesligę, jednak to właśnie dzięki Lidze Mistrzów zapracował na uznanie całego świata. FIFA wybrała go trenerem roku. Droga do triumfu była ciężka jak zimowa wspinaczka na Mount Everest, a sam atak na szczyt – jak się wydawało – był wręcz niewykonalny. Popatrzcie sami. Z jednej strony: Boksić, Zidane, Vieri czy Deschamps, z drugiej: solidna – złożona z większości z wyrobników – ekipa z Zagłębia Ruhry z Klosem, Sammerem i Mollerem.

Reklama

W meczu z Juventusem Marcello Lippiego skazywany był na pożarcie. Zrobił jednak to, z czego słynął przez lata – idealnie wykorzystał potencjał ludzki, jakim dysponował w szatni. Wygrał z teoretycznie silniejszym rywalem. Już wcześniej był powszechnie szanowany na piłkarskich salonach, ale od tej pory dołączył do ścisłej elity. Po sezonie przejął Bayern Monachium.

Scena 2: Camp Nou, najlepszy mecz lat 90. i gorzka pigułka

– Football, bloody hell – powiedział po tym meczu Alex Ferguson. Jego oponent Ottmar Hitzfeld nie potrafił znaleźć odpowiednich słów. Dziwicie mu się? Już witał się z gąską, kolejny triumf w Champions League był na wyciągnięcie ręki. Prowadził 1-0, jego podopieczni obijali słupki i poprzeczki. Później były najsłynniejsze 3 minuty w historii futbolu, szast-prast i Hitzfeld miał minę frajera. Nie jest mu z nią do twarzy. I w dodatku jeszcze ta przedziwna zmiana – w 80. minucie z boiska schodzi mózg zespołu Lothar Matthaeus, a na murawie melduje się Thorsten Fink. Komentarze są jednoznaczne: Hitzfeld przegrał na własne życzenie.

To była partia szachów, do której zasiadło dwóch arcymistrzów. Wygrać mógł tylko jeden. Tym razem Hitzfeld znalazł się pod wozem. Ferguson otrzymał z rąk Królowej Elżbiety tytuł szlachecki, a Niemec opuszczał Barcelonę z zakodowanym z tyłu głowy przekazem: nie spocznę, póki nie dokończę dzieła.

Scena 3: San Siro, miejsce w historii zapewnione

Reklama

– Pamiętam, jak siedzieliśmy w autobusie w drodze z Camp Nou do hotelu. Jeden z oficjeli powiedział: „może ta porażka obróci się w coś dobrego?” W tym momencie chciałem go zabić, zamiast wsłuchać się w znaczenie tych słów – wspominał po latach. Cały Ottmar Hitzfeld. Po dotkliwej porażce przez pół nocy nie mógł zasnąć, a już następnego dnia rano myślał tylko o tym, jak się zrewanżować. Na piedestał powrócił już dwa lata później. Tym razem nie dał sobie wydrzeć tytułu.

Może i mecz z Valencią był najnudniejszym finałem w całej historii Ligi Mistrzów, ale dla Hitzfelda liczył się wyłącznie końcowy rezultat. Karne w tym spotkaniu to też kawał historii. Trener Bawarczyków patrzył na nie z grobową miną, zupełnie jakby oglądał nudny film. Jednak to tylko fasada. W środku aż się kipiał od emocji. W żartach rzucił, że był bliski zawału. Już w pierwszej próbie pomylił się przecież Paulo Sergio. Puchar znowu wymykał się z rąk. Później koncert dał Oli Kahn, który obronił strzały Zahovicia, Carboniego i Pellegrino. Hitzfeld przeszedł do historii i na stałe przylgnął do niego pseudonim „Generał”.

Scena 4: Szef bierze sobie urlop

Przez pierwszych pięć lat w Bayernie był szefem fabryki masowo produkującej trofea. Uzbierało się tego wszystkiego jedenaście na różnych frontach. Szósty sezon (2003-04) był kryzysowy. W lidze furorę robił Werder Brema, a z Champions League Bawarczycy odpadli wyjątkowo szybko. Bayern zrezygnował z jego usług, pomimo ważnego jeszcze przez rok kontraktu. Zastąpił go Felix Magath, który już w pierwszym miesiącu pracy, po jednym z kiepskich meczów zrzucił część winy na swojego poprzednika, zarzucając mu głównie archaiczny, skrajnie defensywny styl.

Tymczasem Hitzfeld popadł w poważną depresję. Nie narzekał na brak ofert. Mógł bardzo szybko znaleźć sobie miejsce, by się odkuć. Mówiło się o Interze Mediolan, bardzo poważnie grany był temat objęcia reprezentacji Niemiec po Rudim Voellerze.

Odmówił. Czuł się wypalony. Zrezygnował z futbolu i poszukał oparcia w rodzinie. Na tym froncie też zresztą miał problemy. Miał romans z brazylijską modelką Playboya – Rosi. Tabloidy wywlekły tę historię na widok publiczny. Szukał przebaczenia u żony. Ogarnął cały ten burdel i wyszedł z tego. Po latach przyznał, że nauczył się traktować swoją pracę z większym dystansem. Stał się nawet kimś w rodzaju medialnego autorytetu w kwestiach depresji u sportowców. Do futbolu wrócił po upływie niecałych trzech sezonów. Znów poprowadził wielki Bayern.

Scena 5: Allianz Arena, ostatni mecz na ławce Bayernu

To jedna z tych scen, które złamałaby nawet największego twardziela. Ottmar, poważny facet, a ryczał jak bóbr. Już wcześniej realizator doszukiwał się łez na jego policzkach, ale złamał się dopiero wtedy, gdy spiker wyczytał jego imię i nazwisko, a cały stadion eksplodował. To było jego drugie – i ostatnie – pożegnanie z Bayernem. Jego i Olivera Kahna. Odchodził w wielkim stylu, w potrójnej koronie: zdobył mistrzostwo, krajowy puchar i puchar ligi. Zabrakło tylko sukcesu w Europie. To jedno z bardziej wzruszający pożegnań, jakie widzieliśmy. Zresztą fanom Bayernu do dziś zdarza się skandować jego imię. Nie ma co się rozpisywać, film wyraża więcej niż nawet najbardziej wzniosłe akapity.

Scena 6: Arena de Sao Paulo, mecz z Argentyną, Mistrzostwa Świata w Brazylii

Na przedmeczowej konferencji mówi się tylko o dwóch rzeczach: jaki jest pomysł Hitzfelda na zatrzymanie Leo Messiego i czy niemiecki szkoleniowiec oswaja się już z myślą o końcu kariery. Jedno wynika z drugiego. Zneutralizowanie gwiazdy Barcelony ma być kluczem do tego, by odroczyć przejście na emeryturę przynajmniej o kilka dni. Hitzfeld jest wyluzowany, cierpliwie odpowiada na pytania dziennikarzy. Odrobił pracę domową i jest gotowy. Widać to jak na dłoni.

Rano w dzień meczu otrzymał cios poniżej pasa. W noc poprzedzającą mecz zmarł chorujący na białaczkę Wilfried, jego starszy brat, z którym łączyły go zażyłe relacje. Po mundialu chciał poświęcić mu więcej czasu. Nie zdążył. Każdy, kto stracił bliską osobą, wie jaki to ból. Choć szwajcarska federacja zwlekała z wydaniem oświadczenia (zrobiła to dopiero późnym popołudniem), nikt nie miał wątpliwości – Hitzfeld zasiądzie na ławce.

Był ze swoich chłopaków dumny. Zagrali tak, jak ich nauczył, przegrali po indywidualnym błędzie. Zneutralizował Messiego, który po raz pierwszy na tym mundialu nie zdobył bramki. Jego karierę zakończył – swoją drogą, beznadziejny tego dnia – Angel Di Maria. W 117. minucie spotkania. Na koniec rzucił w swoim stylu: – W ostatnich trzech minutach doświadczyłem wszystkiego, co piłka może zaoferować. Szok po stracie gola i niesamowita reakcja mojego zespołu. Szwajcaria zyskała sympatię całego świata tym meczem.

„Ottmar, płaczemy razem z Tobą” – napisały dziś szwajcarskie media. Na pewno nie było to najbardziej efektowne pożegnanie w historii futbolu, lecz z całą pewnością jedno ze smutniejszych.

Najnowsze

Niemcy

Niemcy

Karbownik to ma jednak pecha. Zaczął grać na środku pomocy i złapał uraz

Szymon Piórek
2
Karbownik to ma jednak pecha. Zaczął grać na środku pomocy i złapał uraz
Niemcy

Kamil Grabara trafi do giganta? „To nie jest fikcja”

Patryk Stec
14
Kamil Grabara trafi do giganta? „To nie jest fikcja”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...