Reklama

Ostatnie kuszenie Memo. Znamy już pierwszego zwycięzcę mundialu (7)

redakcja

Autor:redakcja

18 czerwca 2014, 11:29 • 3 min czytania 0 komentarzy

To paradoks, że zachwycamy się ofensywnym mundialem, a nagle bohaterem zostaje bramkarz. Odwijam w pamięci dotychczasowe mecze i nawet trzy bramki Muellera albo główka Van Persiego nie wywołały takiej lawiny komentarzy. Wszędzie ten Ochoa. Wszędzie obrazki gigantycznego sombrero, zasłaniającego bramkę. Tak sobie myślę, że to kolejny dowód na wyjątkowość tego mundialu. Bezrobotny bramkarz, który zatrzymuje Brazylię. Czy można było tego dnia napisać piękniejszą historię?

Ostatnie kuszenie Memo. Znamy już pierwszego zwycięzcę mundialu (7)

Mundial trochę oklapł. Belgowie nie zachwycili. Rosjanie z Koreą zagrali tak, że zapamiętam tylko hymn, okrzyki “Rasija” i maślane ręce Akinfiejewa. To też fajne. Zachwycamy się Ochoą, mówimy o najlepszej interwencji mundialu, a za chwilę na scenę wchodzi Akinfiejew i robi klopsa turnieju. Kolega mówi: po takim czymś powinien porozmawiać z piłką. To nawiązanie do wczorajszego wywiadu Rafała Steca. Czepiać się nie mam zamiaru, blog to taka forma, gdzie każdy pisze, na co ma ochotę. Ale sami przyznacie, że nie wygląda to poważnie…

[i]

Facet rozmawia z piłką…

Ta opowiada mu o “rozochoconym jak fircyk w galotach Sterlingu”, a ja przed oczami mam sceny z Cast Away, kiedy zarośnięty Tom Hanks wchodzi w dyskusję z panem Wilsonem. Jak ktoś nie pamięta, to ta piłka do siatkówki. Powiernik sekretów i jedyny przyjaciel na bezludnej wyspie.

Reklama

No, ale nieważne. Miało być o Ochoi. Czytam rano, że podczas meczu Brazylii z Meksykiem na Twitterze prawie dwa miliony razy padło jego nazwisko i łapię się na tym, że praktycznie nic o nim nie wiem. Pamiętam, że w Meksyku przeważnie siedział na ławce, a w Ajaccio bombardowali go tak, że Korsykanie spadli z ligi. Trochę inna bajka niż słynny Campos. Tamten bawił się w hipstera, kiedy jeszcze nie było hipsterów. Był legendą. Ochoa od lat pozostaje w cieniu. Jest taki wywiad na stronie FIFY z 2008 roku z pytaniem “gdzie widzisz siebie za pięć lat”, a on opowiada: duży europejski klub, Liga Mistrzów, a w ogóle to finał z Brazylią i obrona rzutu karnego w ostatniej minucie meczu…

Wczorajszy mecz to nie był finał. Rzutu karnego nie obronił. Ale od występu Casillasa w finale w RPA to zdecydowanie najlepszy mecz bramkarza na mundialu. Ochoa na chwilę zdjął z czołówek taśmy prawdy. Przyćmił transfer Lewczuka do Legii. I stał się chyba pierwszym w historii bezrobotnym, który zatrzymał gospodarzy i faworyta mistrzostw. Mój ulubiony obrazek z tego meczu to interwencja po główce Neymara, ale zaraz po tym jest meksykańska kobieta z oczami tak wybałuszonymi, jakby zaraz miały wyskoczyć z orbit.

Jak on to zrobił? Jak on się uchował? Teraz znowu wszyscy pytają, dlaczego bezrobotny i dlaczego nie gra jeszcze w Barcelonie. Jak to możliwe, że dwa poprzednie mundiale spędził na ławce, a i w tym obecnym awizowany był tylko jako rezerwowy. Kiedyś wielki talent Football Managera, dziś piłkarski margines, o którym przypominamy sobie raz na pół roku, gdy zatrzyma Brazylię albo obroni 17 strzałów z PSG.

Ochoa to wychowanek Leo Beenhakkera z Club America. Brzmi absurdalnie, ale to Holender dał zadebiutować 17-latkowi, który kilka lat wcześniej biegał jako napastnik. Oferty z zagranicy miał już pięć lat temu. Kiedy Meksyk na Copa America ograł Brazylię, selekcjoner rywala, słynny Dunga mówił o bramkarzu ze sprężynami w nogach. Ale lata mijały, a on ciągle z boku. Podobno sporo pokrzyżowała afera dopingowa, kiedy w 2011 roku wykryto u niego clenbuterol. Potem sprawę wyjaśniono, piłkarz został oczyszczony, ale wokoło zrobiło się cicho. Trzy lata w Ajaccio to kilka jedenastek tygodnia we “France Football”, ale głównie wyjmowanie piłki z siatki.

Długo czekał Ochoa na miejsce w podstawowej jedenastce Meksyku. Teraz zerka na telefon i czeka na nowego pracodawcę. Gianluca Di Marzio, dziennikarz włoskiego Sky Sports napisał, że prawdopodobnie będzie to Marsylia. Ale jak przeglądam Internet, to w oczy już rzucają się nazwy Liverpoolu i Arsenalu. A może ktoś jeszcze? Wpisać można w zasadzie każdy klub. Wszędzie tylko Ochoa i Ochoa. Machina ruszyła. Co by się dalej nie wydarzyło, pierwszego zwycięzcę mundialu już znamy. Amigo Memo wchodzi do gry.

PAWEŁ GRABOWSKI

Reklama

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
8
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...