Nigdy nie byłem miłośnikiem science fiction, naukowej fantazji, choć w domu na półce stał komplet utworów pioniera poniekąd, Stanisława Lema. Nie wierzyłem też w czary, a przebrnąłem jedynie przez Czarnoksiężnika z Archipelagu, na marginesie – polecam. No i niestety muszę zmienić zdanie, jak w wielu sprawach zresztą (Ł»yro!). Otóż przed chwilą oglądałem dwa filmiki ze Stanów. Jeden, to koncert Michaela Jacksona, który jak wiadomo nie żyje od paru lat, ale dzięki jakimś tam cudom techniki udało się go ożywić, roztańczyć, nadać głos i porwać publiczność.
No, ale to sztuczki, można powiedzieć. Lecz za chwilę, w Waszyngtonie, impreza “Przyszłość jest Tutaj” (albo “Teraz”, nie zwróciłem uwagi). Bo oto ktoś zaczął fruwać pod sufitem, no i nie był to wcale Marcin Gortat. Oto jakiś mądry studenciak, pomysłowy nad wyraz, latał w powietrzu przy pomocy… plecaka z silniczkiem odrzutowym, działającym niemal identycznie jak gazowa zapalniczka. I pofruwał, pofruwał, aż w dowolnej chwili wylądował budząc – jak i hologramowy Jackson – niebywałą owację.
Plecak był sporawy, ale cóż, pierwsze komputery miały rozmiary szafy (te najdoskonalsze zresztą do dziś tak mają), a pierwsze telefony komórkowe pamiętacie? Mówiono na nie “cegła”.
A zatem, już niedługo, można się zakładać, ktoś pofrunie do górnej piłki czy sprintu, za pomocą zwykłego czopka w dupie! Albo może być to ktoś nieżyjący, jak Deyna, wyświetlony na środku stadionu wypełnionego setką tysięcy ludzi, dryblujący i strzelający, i do tego mówiący w stu językach.
Tak, jest już gotowe to wszystko i co zdawało się nierealne – stało się całkiem realne i widzialne. I budzi to szalone zagrożenie dla… futbolu. Ten prawdziwy będzie stawał się coraz brzydszy, mistrzowie coraz wolniejsi, a obiektem transferowego polowania staną się specjaliści od efektów specjalnych, nie umiejący zasznurować trampków, za to znający prawa fizyki.
Może dojść – tu nie trzeba wielkiej wyobraźni – do oszustw na wielką skalę. Wystarczy nafaszerować futbolówkę odpowiednimi czipami (przecież to się robi!), a ona będzie fruwać w napakowaną czipami bramkę w dowolny punkt z dowolną prędkością. Zamiast Simeone czy innego farciarza wystarczy wtedy joystick w centrum sterowania, choćby w komórce! Albo w mózgu! Będziemy mieli play station do sześcianu i na żywo. I oczywiście to się przyjmie, a oglądając stare mecze odniesiemy podobne wrażenia, jak patrząc czasem na nieme kino…
Dziś nie chcę się za bardzo rozpisywać o sprawach bieżących, mnóstwo jest zresztą specjalistów w krótkich spodenkach i z setka dyżurnych nudziarzy – wolałbym byście przez chwile popuścili wodze wyobraźni. Mianowicie jak można jeszcze naukowo ulepszyć futbol i… jak temu zapobiec? Skoro zapobiec się chyba nie da, tak jak rozwojowi każdej dziedziny życia. Bo tylko Rosjanie wiedzą i stosują: wsio wozmożna, tolko z ostrożna…
A z tym science fiction był przez lata dowcip taki: wchodzi facet do księgarni i prosi o książkę “Legia mistrzem Polski”. Sprzedawca mówi: proszę pana, science fiction to piętro wyżej!
No i proszę, fantazja staje się właśnie faktem!
Tak na marginesie : tu też wystarczyli studenci z Ameryki.