Nie po raz pierwszy „Der Kaiser” wbił szpilę Pepowi Guardioli, krytykując grę „Bawarczyków”. Co prawda Bayern rozłożył w Bundeslidze konkurencję na łopatki, ale Franz Beckenbauer jest ostatni, jeśli chodzi o poklepywanie Hiszpana po plecach. Po środowej porażce z Realem honorowy prezes klubu kolejny raz skrytykował taktykę drużyny, zwracając uwagę na bezproduktywność poczynań Kroosa i jego kolegów z boiska. Beckenbauer powiedział w wywiadzie: „Posiadanie piłki o niczym nie świadczy, jeśli twoi przeciwnicy stwarzają lepsze okazje. Mamy szczęście, iż strzelili nam tylko jednego gola”. Legendzie niemieckiej piłki wtórowały media, a niektórzy eksperci poszli krok dalej. Glenn Hoddle, były selekcjoner reprezentacji Anglii stwierdził wręcz w studio telewizji Sky, iż Guardiola cofnął w rozwoju drużynę, która rok temu zdobyła potrójną koronę pod wodzą Juppa Heynckesa. Tiki taka się przejadła?
Bayern podczas środowego meczu na Santiago Bernabeu miał miażdżącą przewagę jeśli chodzi o posiadanie piłki – 72 do 28 procent. Mecz potoczył się jednak w myśl zasady: Bayern grał, Real strzelał. Guardiola oczywiście bronił swojej taktyki: „Od czasów, gdy byłem piłkarzem, Real bazował na kontratakach. Obecnie to najlepiej kontratakujący zespół na świecie, prawdziwi atleci. Oczywiście to piłkarze, ale w głównej mierze atleci”. Czy Guardiola chciał w ten sposób skrytykować Real? Zdaniem zachodnich dziennikarzy tak, ponieważ atletami to można nazwać reprezentację pływaków z NRD, a nie drużynę Ancelottiego. Pep stara się na siłę forsować filozofię gry Barcelony, co zresztą sam przyznał: „Nie chciałem typowo niemieckiej piłki, w stylu tył – przód. Chciałem długiego posiadania piłki i osiągnęliśmy to, ale zabrakło nam wykończenia”.
Tak jak świat zakochał się w stylu gry Barcelony, tak w ostatnim czasie wydaje się, że można zauważyć dokładnie odwrotną tendencję. Prasie i kibicom znudziło się nudne klepanie piłki, zaczęto z większą sympatią spoglądać na futbol szybszy, bazujący na sile i kontrataku. W poprzedniej kampanii LM Barcelona zderzyła się z monachijskim walcem, przegrywając dwumecz aż 0:7. Teraz sytuacja się odwróciła – to Bayern występuje w roli Barcy, a „Królewscy” starają się kontrować jak zeszłoroczny Bayern Heynckesa. Oczywiście Real czeka arcytrudne zadanie w rewanżu, ale jeśli Ronaldo i ekipa zawitają w finale, będzie to kolejny dowód na to, że minął czas tiki taki.
Niektórzy dziennikarze nazwali wręcz styl gry Barcelony, a obecnie także Bayernu ofensywnym catenaccio XXI wieku. Przesada? Po dłuższym zastanowieniu ma to sens – Włosi zabijali mecz od tyłu, piłkarze Pepa z przodu, wymieniając tysiące krótkich podań. Od dłuższego czasu grzmi także wspominany Franz Beckenbauer, który zupełnie nie widzi „katalońskiego” Bayernu. „Cesarz” mówił niedawno: „Skończymy jak Barcelona, jako zespół kompletnie nie nadający się do oglądania. Nasi gracze zaczną podawać do tyłu nawet stojąc z piłką pod bramką przeciwnika”. Słowa Beckenbauera obiegły cały piłkarski świat, a honorowy prezes Bayernu postanowił przedstawić własną wizję budowania drużyny: „Mam inną wizję gry. Mam okazję to strzelam, choćby z dystansu, zwłaszcza przeciwko drużynom nastawionym na murowanie bramki. To najefektywniejsza taktyka, chociaż zależna w 100% od piłkarzy”.
Po meczu z Arsenalem w ramach LM Beckenbauer nazwał grę Bayernu „nudną” i „bezproduktywną”. Guardiola ugryzł się w wargę, spokojnie komentując zachowanie honorowego prezesa słowami: „On jest legendą tego klubu (…). Bardzo szanuję jego opinię , a sam ciężko pracuję i robię co mogę. Tak było w Barcelonie, tak jest tutaj (…). Zawsze akceptuję zdanie Franza”. Tak było jakiś czas temu. Po pierwszym meczu z Realem Guardiola odważniej już bronił swojego stylu prowadzenia zespołu, dlatego śmiało można wyobrazić sobie co działoby się, gdyby Bayern odpadł z Ligi Mistrzów.
Guardiola rzadko znosił sprzeciw (Zlatan), narzucając swój filozoficzny styl prowadzenia zespołu oraz mentorski ton. Beckenbauer mówi znów co myśli, ponieważ ma do tego moralne prawo – jest budowniczym oraz uosobieniem wszystkiego, co kojarzy się z Bayernem Monachium. Guardiola nie ma lekko – zdobyć mistrzostwo Niemiec i spotkać się z tak wielką krytyką? W Bayernie jest to możliwe, ale i tak o wszystkim zadecyduje pewnie rewanżowy mecz z Realem Madryt. Pepa czeka niezwykle ciężkie zadanie – dorównać Juppowi Heynckesowi, a po drodze pokonać „Królewskich”, marzących o „La Decimie”. Ancelotti już zaciera ręce, szykując się do walki: „Mamy więcej determinacji niż ktokolwiek inny”.
