Ciężko to nazwać tematem dnia, a i tak zdecydowanie najwięcej miejsca poświęcono w prasie Zdzisławowi Kręcinie, który przynajmniej do końca czerwca będzie dyrektorem Piasta. Zdaniem Zbigniewa Koźmińskiego, w grę wchodzi potem prezesura. – I oby rzeczywiście tak było, bo Kręcina jest inny niż większość prezesów, którzy pracują w klubach ekstraklasy. Oni tylko śrubują budżety i ładnie wyglądają w mediach. Brakuje im jednak wiedzy. Wiedzy, którą zyskuje się jedynie dzięki praktyce – wychwala Koźmiński. Po drugiej stronie barykady oczywiście Jan Tomaszewski… Pora na sobotnią prasówkę.
FAKT
Główna propozycja Faktu na dziś to echa losowania ćwierćfinałów Ligi Mistrzów. Jak widać, nie tylko my wyczekujemy już na te starcia. A dla tabloidu to temat idealny – wielki rewanż za zeszły rok, czyli Cristiano kontra Lewandowski. Ale nie cytujemy, bo tekst nic nie wnosi, raczej dla laików.
Obok głos zabiera Mateusz Borek, odnośnie wydarzeń w Cracovii. Ciekawie, dość ostro, kontrowersyjnie.
Trener Wojciech Stawowy ma na pewno ciekawy warsztat i niezłe wyniki. Ale mam wrażenie, że ostatnio nie trzyma ciśnienia. Pewny siebie trener nie powinien zajmować się tym, co napisano w gazecie albo powiedziano w telewizji. Stawowy od pewnego czasu niepotrzebnie traci energię na polemikę z dyrektorem sportowym Piotrem Burlikowskim, a zwłaszcza właścicielem. Profesor Janusz Filipiak wydał przez kilka lat na Cracovię ciężki miliony i, czy się to komuś podoba czy nie, to on jest bossem. Uzurpowanie sobie przez jakiegokolwiek szkoleniowca w polskiej lidze prawa do decydowania o wszystkich rzeczach w klubie poza składem, taktyką i treningiem jest śmieszne. Jeżeli trenerowi nie podoba się filozofia prowadzenia biznesu przez właściciela, to ma dwa wyjścia. Albo może podać się do dymisji, albo sobie kupić klub.
Dalej:
– W Łodzi straszna nuda (relacja)
– Udany debiut Jorge Kadu (relacja)
– Kibice Lecha nie chcą w klubie Fornalika, a i tak – zdaniem Rutkowskiego – tematu nie ma
– Stawowy deklaruje, że po sezonie odejdzie
– Kręcina wraca do gry
Właściwie to końcówkę z tego ostatniego tekstu możemy przytoczyć. Pod względem medialnym jest to świetny ruch, gorzej, że większość kibiców i ekspertów, kpi sobie z tego wyboru. – Moje wielkie gratulacje. Podobno w Piaście szukają jeszcze prezesa. Proponuję Grzegorza Latę lub Fryzjera – mówi Faktowi były reprezentant Polski Jan Tomaszewski (66 l.).
Mamy również materiał o tym, jak Tadeusz Pawłowski odbudowuje Śląsk. Na razie poza boiskiem.
Wspólne wyjścia na kręgle, strzelnicę, lekcje języka polskiego dla obcokrajowców grających w Śląsku, a także kurs angielskiego dla polskich piłkarzy. Takie zajęcia organizuje wrocławskim zawodnikom trener Tadeusz Pawłowski (61 l.). Nowy szkoleniowiec zachowuje się bardziej jak specjalista od zarządzania niż trener. – W zespole komunikacja nie była taka, jak być powinna, stąd te pomysły. Wzoruję się na niemieckiej szkole trenerskiej, a tak takie środki są stosowane od dawna. Już Christoph Daum w Leverkusen prawie 20 lat temu kazał zawodnikom chodzić po rozżarzonym węglu albo szkle, żeby nabierali zaufania. Organizował nawet kursy tańca z udziałem żon zawodnik – zapewnia “Tedi”.
RZECZPOSPOLITA
“Real chce wyrównać rachunki”. Czyli echa losowania Ligi Mistrzów – tekst trochę lepszy niż w Fakcie, wciąż jednak bez szału (pewnie przyjdzie już przy zapowiedziach tych meczów).
Ci, którzy liczyli na kolejny tasiemiec z Gran Derbi, mogą się czuć trochę zawiedzeni. Tak jak ci, którym marzyły się inne mecze z podtekstami: powrót Pepa Guardioli z Bayernem na Camp Nou czy Jose Mourinho z Chelsea do Madrytu. Ale spotkań z historią w tle i tak nie zabraknie. Upokorzony w ubiegłym sezonie przez Roberta Lewandowskiego Real ma okazję do rewanżu. Polski napastnik strzelił rok temu w półfinale w Dortmundzie cztery bramki, teraz w pierwszym meczu nie zagra, musi pauzować za kartki. – To dla nas duży cios. Tym bardziej że kilku innych zawodników leczy kontuzje – mówi prezes Borussii Hans-Joachim Watzke, a trener Juergen Klopp dodaje: – Dobrze, że gramy najpierw w Madrycie. Na pewno nie wywiesimy od razu białej flagi. Real jest w znakomitej formie, nie przegrał 31 spotkań z rzędu, ostatnią porażkę poniósł w październiku na Camp Nou i jeśli w niedzielę wieczorem (21, Canal+ Sport) zwycięży w Madrycie w Gran Derbi, wyeliminuje Barcelonę z wyścigu o mistrzostwo.
GAZETA WYBORCZA
Już myśleliśmy, że Gazeta Wyborcza proponuje na dziś tylko Kamila Stocha i siatkarską Ligę Mistrzów, ale jest też tekst o piłce. Taki z serii “reklama większa niż artykuł”. Nie o Champions League, a o El Clasico.
Przez ostatnie lata jeśli gdzieś bywało gorąco, to w Madrycie. Jeśli piłkarze cierpieli przez wydarzenia spoza boiska, to na Santiago Bernabéu. Jeśli któryś trener był pod presją, to prowadzący Realu. Teraz “Królewscy” są od tego wszystkiego wolni. Cierpią natomiast na Camp Nou. Nie ma wątpliwości, że Neymar zmarniał po wybuchu afery wokół jego transferu, która doprowadziła do rezygnacji prezesa Sandro Rosella. Brazylijczyk nie strzelił gola od pięciu meczów (tak długiej przerwy nie miał od przyjścia do Katalonii), dał w nich tylko jedną asystę. – Gdybym miał znaleźć przyczyny jego słabszej formy, wskazałbym na to, co dzieje się poza boiskiem – powiedział niedawno trener Gerardo Martino. Neymar nie jest o nic oskarżony, konsekwencje grożą tylko Barcelonie. Piłkarz musiałby jednak nie mieć układu nerwowego, żeby uodpornić się na to, co się wokół niego dzieje. – Ostatnio mówiło się wyłącznie o rzeczach, które nie mają związku z futbolem. To ma wpływ na postawę drużyny i szkodzi klubowi – ostrzegał kilka dni temu były trener Barcy Carles Rexach. To nowość na Camp Nou. Gdy Barcelona uchodziła za najlepszą drużynę świata, zawodnicy mogli koncentrować się tylko na wyzwaniach boiskowych. Trener Katalończyków zajmował w tym czasie jedną z najbezpieczniejszych posad na szczytach europejskiego futbolu. Martino od tygodni natomiast czyta i słyszy, że klub szuka następcy. Co z tego, że lista przedstawianych przez prasę kandydatów nie wygląda wiarygodnie (był na niej m.in. André Villas-Boas, który właśnie został trenerem Zenitu), co z tego, że władze dementują plotki. Kiedyś, jeśli ktoś napisałby, że klub planuje wykopanie Guardioli albo Vilanovy, nie zostałby potraktowany poważnie. A teraz letniej zmiany trenera w Barcelonie naprawdę nie sposób wykluczyć.
Niezła ta zapowiedź, jesteśmy na tak.
W wydaniu stołecznym mamy natomiast tekst o nowym napastniku Legii. Na sport.pl znajdziecie go pod tytułem “Orlando Sa i jego tajemnica. Kosztował 450 tys. euro, a nie gra”, na papierze – wiadomo, odrobinę krótszy.
Nieprzygotowany fizycznie, przewrażliwiony na punkcie urazów, niechciany przez trenera. Czy Orlando Sa dostanie szansę w Gliwicach? (…) Wersja oficjalna jest taka, że Sa po meczu z Górnikiem doznał kontuzji mięśnia pośladkowego, po której dochodzi do siebie. Nieoficjalne w klubie jego absencje tłumaczą innymi przyczynami. Po pierwsze, co zresztą w piątek na konferencji prasowej przyznał Berg, Sa przyjechał do Warszawy kompletnie nieprzygotowany do gry. Co było dziwne, bo napastnik przed podpisaniem kontraktu z Legią regularnie grywał w AEL – ostatni mecz na Cyprze rozegrał 10 lutego, a w spotkaniu z Górnikiem wystąpił raptem 12 dni później. Po drugie, Sa pokazał już w Legii, że do tytanów pracy nie należy. W klubie już porównywany bywa do Danijela Ljuboi, gwiazdy z poprzednich sezonów, któremu zdarzało się narzekać na trudne do zdiagnozowania urazy i trenować rzadko, ale zwykle grał dobrze. Tymczasem Sa w ostatnich dwóch tygodniach niby ćwiczył z zespołem, ale równie często biegał wokół boiska bądź ćwiczył indywidualnie z trenerem od przygotowania fizycznego Cesarem Sanjuanem.
SPORT
Okładka Sportu mało piłkarska.
Otwieramy gazetę: relacja z meczu Wisły, wyniki losowania Ligi Mistrzów (plus rozmówka z Maciejem Murawskim), no i felieton w obronie Zdzicha Kręciny chyba jednego z najbardziej jego zapalonych fanów. Leci to tak…
Nie dam złego słowa powiedzieć na Zdzisława Kręcinę! Moja sympatia do jego osoby bierze się z faktu jego – odległych w czasie co prawda – związków z Czarnymi Sosnowiec, klubem bliskim mojemu sercu. Przykro mi więc było, gdy błyskotliwa kariera sekretarza generalnego PZPN tak nagle się załamała. Trzymałem za niego kciuki, gdy w 2012 roku stanął do boju – przegranego, niestety – o prezesurę centrali piłkarskiej, choć wszyscy wieszczyli, że były protegowany Mariana Dziurowicza (przy nim znalazł zatrudnienie w PZPN), doceniany potem – i bardzo, także w wymiarze finansowym – przez Michała Listkiewicza i Grzegorza Latę, nie ma szans na powrót do wielkiej piłki. Cieniem na jego działalności kładły się bowiem słynne taśmy Grzegorza Kulikowskiego, które miały dowodzić, iż wspólnie z Latą mieli dopuścić się korupcji. W grudniu 2013 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo w tej sprawie. Odetchnąłem z ulga, a więc Pan Zdzichu jest niewinny.
A dalej jest znacznie lepiej… Aż chciałoby się zapytać: Kręcina to jakaś rodzina?
Dziś Sport funduje nam dzień ze Zdziśkiem. Zbigniew Koźmińskim mówi, jakim prezesem będzie Kręcina: Bardzo dobrym. To jeden z nielicznych ludzi w Polsce, którzy mają prawdziwą wiedzę na temat organizacji futbolu. Niestety, przez część mediów został bardzo nieuczciwie potraktowany. Zrobiono z niego wręcz wroga polskiej piłki. Ci, którzy przyłożyli do tego rękę, powinni się dziś wstydzić. Tym bardziej cieszę się, że Kręcina wraca do gry. Ba, intuicja mi podpowiada, że on za moment będzie prezesem Piasta! Ł»e tą decyzją o mianowaniu go dyrektorem klub chce wysondować, co na jego temat mówią media i kibice. I oby rzeczywiście tak było, bo Kręcina jest inny niż większość prezesów, którzy pracują w klubach ekstraklasy. Oni tylko śrubują budżety i ładnie wyglądają w mediach. Brakuje im jednak wiedzy. Wiedzy, którą zyskuje się jedynie dzięki praktyce. Najpierw trzeba podjąć sto dobrych i tyleż samo złych decyzji, żeby wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Kręcina to ma.
Mało? No to Koźmiński na dokładkę o Kołodziejczyku: Jak się pojawił w Piaście, to nie wiedział nawet, jak się gole zdobywa. Myślał, że piłka wpada do bramki od tyłu.
Jest też tekst o samym dyrektorze Kręcinie, ale wybaczcie – nie mamy już do tego siły. Rzućmy jeszcze okiem na sprawę Pawła Olkowskiego, który bez słowa pojechał na badania medyczne do Kolonii.
Pikanterii tej sprawie dodał komentarz na portalu FC Koeln, w którym poinformowano, że piłkarz wszystkie badania przeszedł pomyślnie. Nic dziwnego, że na forum internetowym zrobiło się “gorąco”. Kibicom trudno było zrozumieć, dlaczego Olkowski jest chory w Zabrzu, a zdrowy w Kolonii. Klub oficjalnie nie chce już komentować tej sprawy, choć wiemy, że z piłkarzem rozmawiał i sprawę wyjaśnił. Zastanawiano się nad karą, ale… Górnik ma wobec Olkowskiego tak duże zaległości finansowe, że “machanie szabelką” krótko przed terminem złożenia w komisji licencyjnej dokumentów zawierających ugody z piłkarzami na rozłożenie zaległości, raczej nie wyszłoby zabrzanom na dobre.
SUPER EXPRESS
SE śledzi na zakupach Majdana i Rozenek, a ten cały medialny show trwa już chyba ponad miesiąc. Aż dziw, że nie mają jeszcze dość.
Tabloid przesądza: w końcu mamy lewego obrońcę! W tekście napisano natomiast, że póki co jest nadzieja na kadrowicza na lata. Chodzi o Daniela Dziwniela z Ruchu.
– W przyszłości będzie grał w reprezentacji Polski. To lewy obrońca, a na tej pozycji macie deficyt. Chłopak ma wielkie możliwości – mówi “Super Expressowi” trener Ruchu Jan Kocian (56 l.). (…) – Skłamałbym, gdybym powiedział, że jestem w stu procentach Polakiem. Oczywiście, jestem mocno związany z Polską, mam rodzinę w Elblągu, często ją odwiedzam. Rodzice mnie wychowali na Polaka, wpajali mi wszystkie tradycje. Ale czuję się też trochę Niemcem, bo wychowałem się tam, znam też ich tradycje i sposób myślenia. Wiele im zawdzięczam. Kiedy były mecze Polska – Niemcy, zawsze kibicowałem Polakom. Szkoda, że zawsze nasi przegrywali. Gram już w polskiej młodzieżówce, ale marzy mi się, by trafić w końcu do dorosłej kadry Polski. Wzoruję się na Davidzie Alabie z Bayernu, chciałbym grać jak on – nie ukrywa.
Sylwetka Dziwniela całkiem przyzwoita. Obok relacje i trochę zagranicy, z Gran Derbi na czele – jedziemy dalej.
Na kolejnych stronach mamy jeszcze dwa piłkarskie teksty: o Kręcinie i Lewandowskim w kontekście Realu. Niezbyt jest co cytować, bo albo niewiele tutaj ciekawego, albo o niektórych kwestiach czytaliśmy już wcześniej.
PRZEGLÄ„D SPORTOWY
Otwarcie PS skupia się na piłce zagranicznej – na dzień dobry Liga Mistrzów, kawałek dalej Gran Derbi wraz z rozmówką z Jerzym Dudkiem (“Serce mówi Real, rozum – remis”), do tego jubileusz Wengera i szansa Bayernu na zdobycie mistrzostwa już dziś.
Oczywiście mamy tekst o Kręcinie, z którego szydzi Tomaszewski.
– Moje serdeczne gratulacje. To świetna decyzja – śmieje się były reprezentant Polski Jan Tomaszewski. – Przepraszam, ale do takiej informacji trudno podejść na poważnie. Brawa dla prokuratury, która chyba lubi zamiatać sprawy pod dywan. Taka osoba jak pan Kręcina, która była u szczytu władzy i była zamieszana w tzw. aferę taśmową, musi dużo wiedzieć. Kto jest właścicielem Piasta? Miasto. No to jeszcze większe gratulacje. Teraz to władze Gliwic mogą sobie usiąść z prokuraturą i wspólnie wypić toast.
Obok sylwetka Stojana Vranjesa, który marzy o wyjeździe na mundial.
Dyrektor sportowy Lechii Andrzej Juskowiak uważa, że piłkarz, mający 27 lat, nie jest jeszcze za stary na to, by się jeszcze rozwijać. – Szukałem rozgrywającego o takich cechach. Jest dojrzały piłkarsko, we wszystkich poprzednich klubach grał regularnie. Gwarantuje stabilność formy. Jest doświadczony, na boisko wnosi dużo spokoju. To idealny wiek na gracza występującego na jego pozycji – tłumaczy były gracz klubów Bundesligi. – Pierwsze mecze potwierdziły, że to trafiony transfer. Czy chcemy go sprzedać dalej? Liczę, że będzie grał bardzo dobrze i trafi się taka możliwość – kończy Juskowiak. Śledzący wnikliwie mecze Lechii Bogusław Kaczmarek pozostaje na razie sceptyczny w ocenie nowego gracza Lechii. – Szukam dla niego porównania z innymi piłkarzami lewonożnymi. Nie jest to Abdou Razack Traore… – szkoleniowiec porównuje Vranjesa do swojego ulubieńca. – Takich zawodników przewijają się dziesiątki w naszej lidze. Gdyby chcieć z zagranicznych zawodników zrobić sos, nie wyszłoby nawet zsiadłe mleko. Nie możemy zaśmiecać boisk piłkarzami słabymi. Jesteśmy zbyt otwarci na szrot z zagranicy.
Do tego mocny punkt sobotniego programu: Borek, Włodarczyk, Stanowski. Tego pierwszego już cytowaliśmy przy okazji Faktu, a tutaj zwraca jeszcze uwagę Wdowczykowi – że cały czas gada o kadrze lub propozycji z Lechii, zachowując się niegrzecznie wobec właścicieli Pogoni. Włodarczyk pisze o Lidze Mistrzów i Lewandowskim, a Stanowski tytułuje felieton “Putin zaprasza na mundial”. Ten ostatni tekst rozpoczyna się tak: Nie mieszajmy sportu i polityki – to bardzo popularne hasło, głoszone głównie przez sportowców, gdy ktoś oczekuje od nich zajęcia stanowiska (albo co gorsza: jakiegokolwiek działania). Oczywiście, to nie jest tak, że mieszać nie można w ogóle. Nikomu mieszanie sportu i polityki nie przeszkadza, gdy chodzi na przykład o publiczne pieniądze albo o medal wręczany przez prezydenta. Czyli kiedy sport wkracza do polityki i czegoś od niej chce, gdy wyciąga łapy po forsę, wtedy wszystko jest w porządku, natomiast kiedy polityka wkracza na sportowe areny – to już nie.
ANGLIA: Moyes posypał głowę popiołem
We wszystkich angielskich dziennikach tematem numer jeden Moyes, do czego dawno już zdążyliśmy się przyzwyczaić. Szkot przekonuje, że zjazd United jest jego winą, po zwycięstwie nad Olympiakosem poczuł jednak wielką ulgę. – Wreszcie mogę spojrzeć fanom w oczy – czytamy w “Mirror Sport”. Poza tym dużo zapowiedzi tysięcznego meczu Wengera na ławce Arsenalu, a który wypada akurat przeciwko Chelsea na Stamford Bridge. Kto mógłby napisać lepszy scenariusz?
WŁOCHY: Totti na mundialu?
Milan nie zwalnia tempa. To wprost nieprawdopodobne jakie zamieszanie panuje w szeregach “Rossoneri”. W tym momencie bowiem podobno na wylocie ma być… Seedorf! Tak, zbawca San Siro, człowiek, który miał przewodzić Milanowi przez lata, być tutejszym odpowiednikiem Guardioli, według “La Gazetta dello Sport” z Lazio ma grać o życie. W “Corriere dello Sport” z kolei duży wywiad z bohaterem ostatniej kolejki Serie A, Cassano. Zawodnik wysyła Tottiego na mundial i szczerze mówiąc, wcale byśmy się na takie rozwiązanie nie obrazili.
HISZPANIA: Głowa i serce
“As” i “Mundo Deportivo” żyją jeszcze wczorajszym losowaniem Ligi Mistrzów. Nie roztrząsają jednak tematu szczególnie ciekawie, dlatego zwracamy uwagę na zapowiedź Gran Derbi, które “As” przedstawia przez pryzmat finansów. Spotkają się absolutni krezusi, a po boisku będzie biegać kilkaset milionów euro, sumując wartość zawodników mających zagrać. “Sport” zajawia ten mecz wywiadem z Valdesem, który jednak sypie banałami z kategorii “to będzie wyrównany mecz”. Dlatego – jak niemal zawsze – wygrywa dla nas “Marca”, zapowiadająca mecz wymownym tytułem “Głowa i serce”. To mają by klucze do zwycięstwa w Gran Derbi i choć nie powiedziano tutaj nici nic nowego, tak przynajmniej bardzo barwnie.
PORTUGALIA: Quaresma wrócił na całego
Szybko odświeżył swoją markę Quaresma w Portugalii, skoro już teraz pojawiają się w tamtejszej prasie takie nagłówki jak dzisiejszy z “O Jogo”, gdzie czytamy “Quaresma to geniusz”. Sami się zastanawiamy, czy ten gracz potrzebuje po prostu właściwego otoczenia? A może ten hype jest przesadzony, sztuczny, to tylko pompowanie balonika? Jest też trzecia opcja – Ricardo to złoty dzieciak portugalskiej piłki, któremu wybacza się znacznie więcej.
Fot.główne:FotoPyk