Reklama

Kocian, Brosz, Kasalik, czyli cuda w Ekstraklasie

redakcja

Autor:redakcja

10 marca 2014, 15:45 • 8 min czytania 0 komentarzy

Jan Kocian znalazł się ostatnio na ustach całej piłkarskiej Polski. Gość, który kiedyś w dwa lata spuścił z drugiej Bundesligi dwie drużyny (!) na nowo zdefiniował pojęcie „wyniku ponad stan”. Kilku zawodników nauczył grać w piłkę, innym tylko przypomniał o co w tej zabawie w ogóle chodzi, wrzucił paru młodych, po czym wszystko wymieszał i posklejał w jedną całkiem efektowną całość, robiąc w Chorzowie wynik, którego absolutnie nikt się po nim nie spodziewał. Takich jak on było jednak w naszej lidze zdecydowanie więcej, więc zapraszamy na nasze zestawienie ekstraklasowych cudotwórców.

Kocian, Brosz, Kasalik, czyli cuda w Ekstraklasie

12. LESZEK OJRZYŁƒSKI – Korona Kielce
Sezon 2011/2012 – kielecki szok i ogólne niedowierzanie. Zatrudnili gościa, który po żałosnych przebojach w niższych ligach nie miał sobie nawet czego wpisać do CV i którego notorycznie wywalali z klubów za brak wyników. Komentarz kibica z Sosnowca mówił wtedy wszystko: „Ludzie, to jest jak sen! Chcieliśmy się pozbyć tego nieudacznika i nagle poszedł do ekstraklasy :D”. A tu nagle BUM! Widzimy jedenastu wariatów, nieprzerwanie tyrających na boisku wzdłuż i wszerz przez 90 minut. Oglądamy nieprawdopodobną ambicję, nieustanną jazdę na dupach i wyjątkowo rzadko spotykaną jedność w zespole. Ekipa bez jakichkolwiek gwiazd, w której Ojrzyński zaszczepił pierwiastek geniuszu. Raczej psychologicznego niż piłkarskiego, ale zawsze. No i doszedł do tego wynik, którego niestety nie udało powtórzyć się w kolejnym sezonie.

Ocena w skali Kociana: 6

11. FRANCISZEK SMUDA – Wisła Kraków
Tak, dobrze widzicie, będzie Franio pochwalony. Wszystko można mu zarzucić, o wiele rzeczy się przypieprzyć, ale patrząc na aktualną tabelę nie sposób przejść obojętnie obok trzeciego miejsca Wisły. Gdzie przed sezonem widziano „Białą Gwiazdę”? Najczęściej gdzieś w okolicach dzisiejszego Zabrza i Lubina. Bez poważnych skrzydłowych, z dokooptowanym na wariackich papierach z niebytu Brożkiem, do tego z wyjątkowo wąską kadrą i… Smudą na ławce. W teorii to po prostu nie mogło się udać. Tymczasem los znów sobie z nas wszystkich zadrwił, robiąc z Wisły – mimo wszystko – kandydata do mistrzostwa. W Krakowie marzyli o czołowej ósemce, a tymczasem bez kompleksów rozsiedli się na ligowym podium.

Reklama

Ocena w skali Kociana: 6,5

10. MARCIN BROSZ – Piast Gliwice
Dziś możemy jechać po Broszu za słabe wyniki i styl gorszy od Widzewa, ale nie można pominąć tego, co osiągnął z zespołem w poprzednim sezonie. Odkurzony z szafy Kędziora, wyjęty z Legii Zbozień, kapitalnie broniący Trela, ociosany drewniany Matras, szalejący na boku obrony Oleksy, a do tego momentami kapitalny Podgórski. Zbieranina anonimów, z której Brosz ulepił bardzo solidną bryłę. I gdyby nie zadyszka w końcówce pewnie skończyliby rozgrywki na najniższym stopniu podium, a jeśli dołożymy do tego wcześniejsze mistrzostwo I ligi… Aż szkoda, że w tej gliwickiej bajce raczej nie doczekamy się szczęśliwego zakończenia.

Ocena w skali Kociana: 6,5

9. WOJCIECH STAWOWY – Cracovia
Ujęcie pierwsze, czyli wejście beniaminka na ekstraklasowe salony i 65 punktów uzbieranych do momentu zwolnienia miesiąc po podpisaniu słynnego 10-letniego kontraktu. Cracovia Wojciecha Stawowego zajęła czwarte miejsce w tabeli za okres od lipca 2004 do końca stycznia 2006. A wszystko przede wszystkim zawodnikami, którzy chwilę wcześniej szturmowali III ligę! Piotr Giza, Piotr Bania, Marcin Cabaj, Arek Baran, Paweł Nowak, Łukasz Skrzyński, a do tego Marcin Bojarski czy choćby Krzysztof Przytuła. Nic dziwnego, że po tak kapitalnych wynikach Stawowy dostał obłędnie długą umowę. Szkoda tylko, że tak szybko z niego zrezygnowano i potrzebowano przy Kałuży sześciu długich lat na przyznanie się do błędu.

Reklama

Ocena w skali Kociana: 7

8. MICHAŁ PROBIERZ – Jagiellonia Białystok
Wszystko zaczęło się od sezonu 2009/2010 i dziesięciu ujemnych punktów za korupcję dla Jagiellonii już na samym starcie rozgrywek. Nic sobie z tego nie robiąc Probierz najpierw bez cienia wątpliwości uratował Ekstraklasę w Białymstoku, zdobywając aż 44 punkty, a później skasował pierwszy i jak na razie ostatni w historii klubu Puchar i Superpuchar Polski. W kolejnym sezonie wycisnął z zespołu jeszcze więcej i po mistrzostwie jesieni ostatecznie zakończył ligę na czwartym miejscu. To u niego brylowali Frankowski, Sandomierski, Grosicki czy Kupisz. Wystarczy spojrzeć na tabelę z omawianych dwóch sezonów:

Ocena w skali Kociana: 7

7. MARCIN BOCHYNEK – Odra Wodzisław
Jak widać mocno zabłądziliśmy w statystykach, ale zdecydowanie było warto. Odra Wodzisław i jeden złoty – a w zasadzie brązowy – strzał. I to od razu w I-ligowym (dzisiejsza Ekstraklasa) debiucie. Sensacyjne trzecie miejsce tuż za niedoścignionymi potęgami z Warszawy i Łodzi, a zaraz po nich ziszczony sen o europejskich pucharach i choćby Austria Wiedeń na rozkładzie. A wszystko z kadrą opartą m.in. na Zagórskim, Wieczorku, Sibiku, Jegorze, Paluchu i Malinowskim (tak jest, tym chorzowskim, wtedy wchodzącym do zespołu po transferze z Bytomia). Trudno z perspektywy czasu stwierdzić czy Bochynek był genialnym strategiem czy po prostu trafił na wyjątkowo podatny grunt. Awans z II ligi wywalczył w cuglach, zdobywając 70 punktów w 34 meczach. Mówiąc wprost, pozamiatał, choć po wcześniejszym 11 miejscu nikt takiego sukcesu się po nim nie spodziewał. Wyszło jednak kapitalnie, a jeżdżący dziś po III-ligowych pastwiskach kibice Odry mogą tylko z łezką w oku spojrzeć na historyczną dla nich tabelę:

Ocena w skali Kociana: 7,5

6. WALDEMAR FORNALIK – Ruch Chorzów
W jego przypadku wyniki ponad stan mnożymy razy dwa. Najpierw na tapetę idzie pierwszy kontakt Fornalika z Chorzowem w kwietniu 2009 roku i walka o utrzymanie w końcówce sezonu. A poleciało to mniej więcej tak: 1:1 w Poznaniu, 0:0 z Piastem, 2:1 w Gdyni, 2:0 z ŁKS-em i porażka 1:4 z Legią w Warszawie, co ostatecznie dało dziewiąte miejsce. A w międzyczasie jeszcze dwie wygrane w półfinale Pucharu Polski z Legią. Drugie spojrzenie Waldka na Chorzów okazało się jeszcze przyjemniejsze, bo trudno inaczej nazwać miejsce „Niebieskich” na najniższym stopniu podium. Jeśli to nie było „wynikiem ponad stan”, to już nie wiemy czy takie pojęcie w ogóle powinno istnieć. I nie mówimy tylko o suchych rezultatach, bo walory artystyczne i ogólna przemiana Ruchu po „wyczynach” Pietrzaka czy Radolsky’ego była po prostu imponujące.

Ocena w skali Kociana: 8

5. JERZY KASALIK – Hutnik Kraków
Gratka dla nieco starszych czytelników, czyli sezon 1995/96 i sensacyjne ligowe podium na Suchych Stawach. Siedem lat w najwyższej klasie rozgrywkowej pięknie podsumowane niebywałym sukcesem ekipy Jerzego Kasalika, który kiedyś powiedział: „Piłkarze są jak prostytutki, a nawet gorsi, bo oni biorą tylko kasę za swoją pracę, a oni cię jeszcze oszukują”. Przewrotne było wtedy życie – jednego dnia brązowe medale na szyi, awans do Pucharu UEFA i pojedynki z AS Monaco (Fabien Barthez, Emmanuel Petit, Sonny Anderson i 19-letni Thierry Henry), a po chwili nowy sezon i bolesny upadek na samo dno – wprost w II-ligową otchłań. Nie zmieniło to oczywiście faktu, że trener Kasalik złotymi zgłoskami wyrył swoje nazwisko na kartach klubowej historii, a w najlepszym dla zespołu okresie wykręcał takie oto liczby:

Bramki z meczu AS Monaco – Hutnik Kraków:

I na koniec wspomnień czar: Krzysztof Bukalski, Waldemar Adamczyk, Zakari Lambo w ligowej młócce z Markiem Koniarkiem (Widzew), Tomkiem Wieszczyckim (Legia), Jurkiem Podbrożnym (Legia), Ryszardem Czerwcem (Widzew), Kazkiem Węgrzynem (GKS Katowice)…

Ocena w skali Kociana: 8,5

4. ADAM NAWAŁKA – Górnik Zabrze
Wykręcić ponad stan wynik punktowy, jakościowy i finansowy potrafiłby jednocześnie tylko prawdziwy kozak. Ktoś, kto wymyka się poza obowiązujące standardy i mimo przeciwności losu potrafił wyczarować coś z niczego, a nie narzeka szukając tanich usprawiedliwień. Najpierw odbudowanie takich piłkarskich zjazdowców jak Bartek Iwan, Mariusz Przybylski czy Krzysztof Mączyński. Do tego wyciągnięcie absolutnego maksimum z Seweryna Gancarczyka czy Adama Dancha. Do tego wyciągnięty z kapelusza Milik i kasa, która po jego transferze szerokim strumieniem zasiliła klubowe konta. A do tego sporo grosza z Chin i kolejne odkrycia jesieni, jak choćby Zachara czy Olkowski, który podpisał już przecież kontrakt z 1. FC Koeln. No i na koniec jakość, o której wspomnieliśmy na początku – jakość i styl których w tej lidze tak strasznie przecież brakuje. A Górnika po prostu chciało się oglądać, bez względu na przeciwnika. Częściej niż raz w tygodniu.

Ocena w skali Kociana: 9

3. CZESŁAW MICHNIEWICZ – Zagłębie i Podbeskidzie
Długo zastanawialiśmy się które z osiągnięć Michniewicza uznać za ważniejsze – przejęcie Zagłębia i sensacyjne wydźwignięcie go aż na mistrzowski tron w sezonie 2006/2007 czy może raczej wskrzeszenie bielskiego trupa i uratowanie Ekstraklasy dla Podbeskidzia? Postanowiliśmy potraktować to zbiorczo, bo w obu klubach osiągane przez niego wyniki wprawiały przecież w osłupienie. W Lubinie do dziś nawet nie powąchali wyników wykręcanych pod jego wodzą, a w Bielsku-Białej mieli już przecież dzwonić po księdza. Tymczasem wpadł Michniewicz i korzystając z wcześniejszych przygotowań Kubickiego zrobił ligowcom małego psikusa.

Zanim przyszedł wyglądało to tak:

A z nim na pokładzie tak:

Zdobywał średnio 1,9 punktu na mecz. Jako trener Podbeskidzia! Lepsi w poprzednim sezonie byli tylko Jan Urban (2,23) i Mariusz Rumak (2,03), co powinno właściwie zamknąć dyskusję.

Ocena w skali Kociana: 9

2. OREST LENCZYK – GKS Bełchatów
Najpierw spokojnie utrzymał beniaminka w Ekstraklasie (dziewiąte miejsce), a w kolejnym sezonie – 2006/2007 – wywalczył sensacyjne wicemistrzostwo Polski, do samego końca będąc w grze o najwyższy laur. A wszystko z anonimowymi wtedy Matusiakami, Gargułami, Nowakami czy Boguskimi. 51 meczów marszu w górę tabeli, który zatrzymał się dopiero na świętującym mistrzowski tytuł Zagłębiu i bazującej punktowo głównie na triumfie sprzed roku Legii.

Może dla większości Lenczyk na zawsze pozostanie „podstarzałym, sympatycznym panem od WF-u”, ale genialnego wyniku zrobionego w Bełchatowie nikt mu nie odbierze.

Ocena w skali Kociana: 9,5

1. JAN KOCIAN – Ruch Chorzów
Wpadł do Chorzowa znikąd i po prostu pozamiatał. Zrobił z Kuświka piłkarza (raz!), budzi Jankowskiego (dwa!), ogarnął Starzyńskiego (trzy!), zebrał do kupy mocno kulejącą za czasów Jacka Zielińskiego defensywę (cztery!), wprowadził obiecującego Dziwniela (pięć!) i wreszcie sprawił, że banda przeciętnych ligowców stała się ekipą poważnie liczącą się w Ekstraklasie. Kocian wyczynia w Chorzowie cuda i nie ma co tego żadnych wątpliwości. Przejął rozklekotaną drużynę na 14. miejscu z marnymi siedmioma punktami na koncie i po brutalnym 0:6 w Białymstoku. A od jego przyjazdu sprawy mają się tak:

Ocena w skali Kociana: 10

Najnowsze

Ekstraklasa

Oficjalnie: Marek Papszun powraca do Rakowa Częstochowa

redakcja
0
Oficjalnie: Marek Papszun powraca do Rakowa Częstochowa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...