Gdybym miał analizować najważniejsze futbolowe wydarzenia tygodnia – nie zauważyłem. Albo gdybym miał wybrać Piłkarza Roku w Ekstraklasie – nie zauważyłem również. Uwagę moją skupiło jedynie radosne wycie, że oto kończy karierę, a zarazem nasze mordęgi, Szpakowski Dariusz. Otóżâ€¦ nie byłbym taki pewien. Już go przynajmniej dwa razy chowano, a on zawsze zmartwychwstawał, czyli cały raz więcej od Chrystusa. I wcale bym się nie zdziwił, gdyby Darek – po udanym mundialu który oczywiście skomentuje z charakterystycznym wskazaniem na brak prawidłowego szkolenia młodzieży w Polsce, jakieś dziesięć minut przed końcem dowolnego meczu, ze wskazaniem oczywiście na ostateczny wynik i podsumowanie – otóż gdyby Dareczek przeszedł reinkarnację i zaczął komentować w Internecie – chętnie bym posłuchał. Z powodów że tak powiem nostalgicznych, tak jak lubię czasem posłuchać Jana Ciszewskiego, albo Johna Motsona.
Własny charakter pisma wyróżnia piszących, jak mnie. Własny tembr głosu – wyróżnia wybitnych komentatorów.
Borek tego nie ma, nie gniewaj się Mateusz, ale jesteś tylko bezbarwny.
Ale… – i tu jakaś nadzieja – tak naprawdę komentarz budują sukcesy. Cis bredził trzy po trzy, ale Polska wygrywała. Tego życzę. Ale będzie trudno, skoro żadnego dobrego piłkarza w tym roku w Polsce – nie zauważyłem. A oglądam w zasadzie wszystkie mecze.
Co do dziennikarzy – mam faworytów, których słyszę każdego dnia. Michałowski i Korościel z Zetki. Wystarczyło puścić ich bez trzymanki, a zasypują mnie lawiną dobrego, sportowego humoru. Co ciekawe żaden nie potrafi pisać, ale improwizują genialnie.
Pewnie w którymś momencie dostaną knebel, zawsze tak się to kończy, ale chwilo trwaj. Ja polecam, jest to poziom światowy. (ha, potrafię zatem i pochwalić, niebywałe).
*
Jak tak mi się wzięło na rozważania dziennikarskie – mogę wskazać najnudniejsze teksty – Frankowski, grał na smutno i komentuje na smutno. Wszystko zależy jednak od tego kto spisuje. Na przykład jak Iwana spisywał Stanowski – wyszło arcydzieło. Jak w “PS” robi to jakiś praktykant zapewne – flaki z olejem, aż mi za Andrzeja głupio.
Ale fajnie mi coś ostatnio powiedział. Pytam, czy popracuje z Nawałką, starym druhem z którym niejeden mecz już przegrali, choćby dla kasy, której zawsze mało…
A Andrzej: – Wiesz co? Wolę wyjść na spacer z psem.
*
Co do dziennikarstwa jeszcze – przestrzegam młodych pisarzy in spe przed stosowaniem następującego zabiegu. Ktoś coś bredzi w rozmówce (bo wywiady to robiła tylko Oriana Fallaci), a spisujący taki bełkot młody człowiek, zapewne dla podkreślenia “fajności”, pisze coś takiego:
(śmiech).
Śmiech, w nawiasie. Ł»e niby to jest śmieszne, albo ma być śmieszne, powinno być.
Otóż gdyby było, nie trzeba byłoby tego podkreślać (Kołtoń napisałby – zaznaczać). Jak czytamy coś zabawnego – grymas złości albo uśmiechu winien pojawiać się samoistnie.
U bolszewików pisano, drukując przemówienia Lenina a potem Stalina, w nawiasach (apłodismienty). To znaczy (“oklaski”, albo “burzliwe oklaski”, lubo też “długo nie milknące oklaski”, ili “oklaski przechodzące w owację”, w nawiasie rzecz jasna). Otóż (śmiech) to taka bolszewicka, prymitywna kalka.
Nie róbcie tego. Jak coś ma być śmieszne – będzie. Chyba że chcecie jak w “Kiepskich” sitcomach – śmiać się za ludzi. A z kogo (Gogol) się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie.
*
Śmieszne jest na przykład, jak ktoś bajdurzy, że na mecze powinny chodzić “rodziny z dziećmi”.
Pomijając szalony koszt takich wypraw – to ja nie chcę na meczach rodzin z dziećmi.
Bo dzieci powinny chodzić na mecze same! Nie za rękę! I powinny te bachory nauczyć się półtorej godziny wyć, przepychać w tłoku, wąchać smród papierosów i gwizdać, ganiac z policją i porządkowymi, czyli zwyczajnie uczyć się życia. I czasem pochuliganić, i trafić z powrotem do domu, zziębnięty i przemoczony. I dostać łomot, czasem lolką od policji. Cale życie tak robiłem i nie przeszkodziło mi to ani skończyć uniwerka na piątkach (szóstek nie było), ani powyrywać najlepszych lasek, ani mieć kumpli w każdym miejscu Polski i w niemal każdym klubie, i nauczyć się pracować i dom zbudować, i dzieci wychować.
Chcielibyście chadzać na mecze z mamusią? To może jeszcze z lizakiem?
Pozwoliłaby wam zabrać zapałki? Papierosa zapalić pierwszego i spróbować piwa?
Drzeć ryja? Tupać?
No weźcie ochłońcie. Futbol to nie jest zajęcie dla całych rodzin.
*
Mała uwaga – co jakiś czas ktoś pyta czy twittuję, bo coś tam głupiego napisałem. Otóż notorycznie ktoś podszywa się pode mnie, szczęśliwie jest tak nieutalentowany iż jedyne, co zarobi, to kiedyś ode mnie w ryj.
Na twittowanie nie mam czasu, i tak ledwo obrabiam się z robotą, żeby jeszcze klepać społecznie.
*
Coś budującego? Jak ten cały wojewoda znów zamknął stadion Legii (spoko, jego też się może zamknie kiedyś na 48), otóż napisałem taki wierszyk prezesowi od deskorolki:
“Rządy się zmieniają, fabryki upadają, a kluby trwają”.
Fenomen, chyba tak.
*
Umarł Mandela, iluś tam przywódców pojechało czcić byłego terrorystę (poczytajcie za co siedział te 30 lat, nie za apele o pokój tylko za morderstwa). Ale do rzeczy. Otóż w RPA ustalono, iż biali i czarni zaczną żyć w zgodzie, chwalebne (aczkolwiek biali muszą teraz otaczać domy drutami pod elektrycznym napięciem), no i wszędzie, w biurach, szkołach czy w sporcie, musi być jednych i drugich tyle samo, dla zrównywania szans. Też chwalebne.
Ale jest wyjątek, a właściwie dwa. W sporcie właśnie.
Mianowicie w piłkę kopaną biali się nie nadają i grają sami czarni, w zasadzie.
Natomiast sportem narodowym jest tam rugby. A tam – nie nadają się czarni. No i Afrykański Kongres Narodowy, czyli partia rządząca, tamtejsze PO, uchwaliło, że w kadrze rugby liczba Murzynów nie musi się zgadzać, skoro trzeba wygrywać, a nie przegrywać.
Po co to piszę?
Ł»e sport jest najbardziej naturalnym doborem na świecie. I najuczciwszym.
Dlatego warto się akurat tej dziedzinie życia poświęcić.
*
Wtedy można też wyrywać takie laseczki jak Wojtek Szczęsny. Ł»e puścił te sześć goli?
A ile już strzelił?