Reklama

Chcąc nie chcąc, temat gorący – PLUCIE

redakcja

Autor:redakcja

31 stycznia 2011, 03:56 • 5 min czytania 0 komentarzy

Sprawa zrobiła się głośna.

Chcąc nie chcąc, temat gorący – PLUCIE

Ktoś kogoś opluł.

Piszemy, że ktoś kogoś, bo nie znamy osobiście ani plującego, ani oplutego. Ten pierwszy podobno jest w jakichś strukturach całkiem ważny, a ten drugi to tylko bohater drugiego planu. Być może to nawet bohater etatowy, bo – i tu nie ma ironii – zaimponował nam spokojem i wprawą, z jaką się wycierał. Stąd można wysnuć wniosek, że opluwany jest cyklicznie.

Ale do rzeczy – pytacie nas w mailach, a było tych maili naprawdę dużo, dlaczego o tej sprawie nie piszemy. I jednocześnie zaznaczacie, że jak nie napiszemy, to znaczy, że jesteśmy “pedałami”, ewentualnie “frajerami” i “cykorami”. Cóż – nie piszemy (nie pisaliśmy), bo właściwie, co to za temat – że ktoś kogoś opluł? Plucie to buractwo, wiadomo. Jak ktoś komuś pluje w twarz, to jest burakiem – oczywista sprawa. Ale dawno nie widzieliśmy, żeby buraków wyciągać na łamy gazet i tak skrupulatnie prześwietlać, jak to robi “Gazeta Wyborcza”. Wprowadzona kilkanaście lat temu zasada mówi: – Jak facet ma kochankę, to nie jest temat. Jak ma kochanka, to już lepiej, ale ciągle słabo. Jeśli jednak ten kochanek ma 14 lat, wtedy mamy temat!

A dla “GW” dziwnym trafem nagle tematem zrobiło się banalne mimo wszystko plucie. Na kilometr śmierdzi to nie walką o kulturę na stadionach, lecz odwetem za bojkot Agory w Wielkopolsce i po prostu kolejnym etapem starć. Czyli prywatą.

Reklama

Redaktor Jacek Sarzało – sądząc po blogu, znany karnista-teoretyk – zaapelował nawet, by plującego – podobno to jakiś “Litar” z “Wiary Lecha” – ukarać dożywotnim zakazem stadionowym. Gdyby tak równo traktować wszystkich, to…

…no właśnie, Rijkaard, Fabregas, Totti, Pique – wszyscy out! Na zawsze. A zebrałoby się jeszcze takich gagatków kilkuset. Jeśli więc Sarzało chce przykładać do wszystkich tę samą miarę, a chyba trzeba tę samą, żeby sprawiedliwości stało się zadość, niech zaapeluje: dożywotni zakaz stadionowy dla Fabregasa! I dla Pique! No i dla księcia Harrego, który – co za czasy, co za obyczaje – też kiedyś opluł drugą osobę.

Reklama

Ale dość żartów. Skoro pisząc swój tekst, autor nie wyczuł przekraczania granicy śmieszności, to nie pomogą żadne przykłady i żadne łopatologiczne tłumaczenia o proporcjonalności kary do przewinienia.

Przewinienie oczywiście było. Czy taka plujka może być prezesem jakiegokolwiek stowarzyszenia? Nie powinna (chyba że Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Plujących), bo obciach, ale to już wewnętrzna sprawa stowarzyszenia. Można tylko załamywać ręce nad poziomem stowarzyszenia, jeśli zbagatelizuje taki wizerunkowy cios. Jednocześnie spodziewamy się, że ci sami członkowie stowarzyszenia będą zażenowani Grzegorzem Lato jako prezesem PZPN i będą krytykować jego przeróżne wpadki, ale nie pomyślą o tym, że naprawianie świata czasami najlepiej zacząć od własnego ogródka.

Pewnie dla “Wiary Lecha” byłoby najlepiej, gdyby sam plujący zrezygnował z funkcji i zajął się czymś, co sprawi, że nie będzie na świeczniku i będzie mógł sobie pluć do woli, na lewo i prawo, na skutek prowokacji, oczywiście (byle nie do jedzenia, facet podobno robi w cateringu). Odpowiedzialny prezes, gdy zaczyna czuć, że jego osoba stanowi balast, po prostu znika. Tu pewnie ten wariant nie wchodzi w grę, bo przecież “nie będzie nam GW dyktowała, co mamy robić”. Zaprą się w tym Poznaniu, wykażą źle pojętą solidarnością i zaszkodzą tylko sobie. Ich wybór. Sporo dobrego robią ludzie z “Wiary Lecha”, mają na swoim koncie kapitalne akcje społeczne, ale jak chcą sobie spieprzyć PR, ich sprawa. Mogą nienawidzić “Gazety Wyborczej”, ale zacytujemy w tym momencie legendarny komentarz piłkarski: “Wykorzystał ten moment zagapienia i dwa do zera!”.

Wyborcza wykorzystała moment zagapienia i strzeliła gola, który może być kosztowny. Trzeba się z tym pogodzić, zamiast udawać, że bramka wcale nie padła. I lepiej zdjąć z boiska tego, który się zagapia, niech zajmie zaszczytne miejsce na ławce rezerwowych, zanim zagapi się po raz trzeci i będzie trzy do zera.

Walka trwa. Na teraz, drodzy wierni Lechowi fani, przegrywacie. Obecny prezes (kapitan, trener?) na prowadzenie was nie wyprowadzi, bo przeciwnika macie wyjątkowo zajadłego i konsekwentnego. Nie odstawi nogi aż do ostatniego gwizdka.

Stowarzyszenie – czy raczej stowarzyszenia, bo “Litar” działa chyba w dwóch – oczywiście może funkcjonować dalej z tym człowiekiem jako prezesem, ale wówczas niewiele wywalczy (albo inaczej – wywalczy to, co musiałoby i tak wywalczyć, natomiast odbierze sobie szansę na coś więcej). Każdy normalny człowiek witając się z takim prezesem, w głowie zada sobie pytanie: “To jest ten, co opluł kobietę?” (“Tak, to ten – przecież Wyborcza dziś znowu o tym pisała” – szybko dopowie). To nie najlepiej rokujący początek znajomości. Sepleniąca Kazimiera Szczuka podsumowałaby to tak: – Litar, jesteś najsłabszym ogniwem.

Nasze zdanie na temat całego incydentu jest następujące – jak ktoś pluje drugiej osobie w twarz, to powinien zostać wyprowadzony ze stadionu i ukarany regulaminową grzywną. Nie znamy się na przepisach, ale pewnie istnieje jakaś gradacja kar i w razie notorycznego naruszania porządku da się ukarać delikwenta dotkliwiej. Jednak “Gazeta Wyborcza”, skoro już dotarła do taśm z monitoringiem, to tych samych osób, które tę taśmę przyniosły powinna zapytać: – A wy gdzie byliście, gdy na stadionie dochodziło do tych scen? Czy monitoring jest po to, żeby interweniować dwa miesiące po zdarzeniu, czy żeby natychmiast wkraczać tam, gdzie dzieje się coś złego? I to jest temat przed Euro 2012 – sposób zapewnienia bezpieczeństwa ludziom, gdy przyplącze się do nich jakiś burak. Jak widać – w Poznaniu z tym słabo.

Ale tak naprawdę nasze zdanie jest jeszcze inne – duperelka. Ł»ebyśmy tylko takie problemy w Polsce mieli… I tu wyjaśnienie – duperelka w tym znaczeniu, że nie sądziliśmy, iż tak szeroko dyskutowana będzie sprawa jakiegoś prostaka, który kogoś opluł.

Musimy też odnieść się do wielu komentarzy, że tak naprawdę to normalne, iż “wyprasza się pikników z kotła”. Wypraszać to można sobie ludzi z własnego mieszkania i to w granicach obowiązującego prawa, a nie z żadnego kotła. Świat się zmienia. Już nikt nie wali drugiej osoby drewnianą ławką w łeb (początek lat 90.), nikt nie wyrywa krzesełka i nie ciska w sąsiada (koniec lat 90.), nikt też nie chodzi w kurtkach wywiniętych na lewą, pomarańczową stronę, bo niby po co? To się nazywa postęp. Dziś mamy ładne stadiony, a na nich pikników. Jeśli komuś nie pasuje ich towarzystwo, to niech idzie gdzie indziej – a nie na odwrót.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...